Opisana onegdaj przygoda Kudymierza Cozasia podczas wyrywania zęba nie była jego jedynym zębowym przypadkiem. Jeśli wysilić pamięć, można sobie przypomnieć, że gdy Kudymierz chciał sobie wyrwać bolącego zęba domowym sposobem za pomocą odpowiednio wymierzonego kawałka catgutu uwiązanego do belki u powały, kiedy z zapętlanym wokół zęba drugim końcem catgutu zeskoczył z zydelka, belka stropowa pękła i spadła na biednego cierpiącego, turbując go dotkliwie. Jeśli sięgniemy jeszcze głębiej w pamięć, przypomnimy sobie, że Cozaś jednak tego zęba stracił, choć nie w sposób, w jaki zamierzał. Sanitariusz z karetki pogotowia niechcący szarpnął catgutem, zamykając drzwi do karetki i ząb zadyndał na sznurku, a potem wlókł się za samochodem aż do szpitala. Tym sposobem Kudymierz Cozaś tracąc zęba, nabył rysę na honorze, albowiem jego rodzina od pokoleń leczyła się sama i korzystanie z pomocy medyków uznawała za dyshonor. Tyle o wcześniejszej przygodzie.
Druga przygoda przytrafiła mu się krótko przed ślubem, a więc w okresie narzeczeńskim. Wybranką serca Kudymierza była nauczycielka śpiewu, Saturnina Zapiewajko. We wsi nazywano ją Saturatorką; czy jeszcze coś innego poza skojarzeniem z imieniem miano na myśli, nie wiadomo. Tak ją nazywano. Dodać należy, że oboje z narzeczonym byli tradycyjnego chowu, czyli że o przedślubnym zbliżeniu fizycznym nawet nie myśleli. W kontekście wspomnianej przygody zębowej jest to uwaga dość istotna.
Czy Kudymierz Cozaś pozazdrościł sławy Gutkowi Szprysze, który pojechał rowerem do Hameryki (i wrócił), trudno oceniać, w każdym razie zakupił sobie rower wyczynowy i trenował zawzięcie. Z czasem nawet ekstremalnie. Pewnego dnia wtarabanił się z wielkim trudem na dość stromą górę leżącą nieopodal Bździochów, a potem z ogromnym impetem popędził w dół szutrowa drogą, uzyskując niesamowitą prędkość. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie… Ano właśnie. Na samym dole góry droga skręcała lekkim łukiem. Sprawny kolarz takie łuki pokonuje na luzie i na pełnym gazie. Tak też uczynił, a raczej uczyniłby Kudymierz, jako że był już doświadczonym cyklistą. Gdyby nie pewna rzecz, której nie przewidział, bo przewidzieć nie mógł. Przyszły teść, Wszemił Zapiewajko, tak jak córka nauczyciel śpiewu, przyjechał, aby popatrzeć na ekstremalny wyczyn przyszłego zięcia. Zaparkował samochód na szutrowej drodze, tej samej, po której zjeżdżał Kudymierz. Tuż za jej łukiem. Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie. Co się stało, możemy się domyślić po tym wstępie. Ale nie do końca. Kiedy Kudymierz z ogromną prędkością wszedł w łuk i zobaczył zajmujące pół szerokości drogi auto, na próbę ominięcia przeszkody było już za późno. Pozostało tylko gwałtowne hamowanie. Prawdopodobnie by mu się to udało, tyle że wskutek zaskoczenia pomylił hamulce i z całych sił nacisnął hamulec przedni. Rower stanął dęba, Kudymierz przeleciał nad kierownicą i zarył twarzą, rękami, nogami, właściwie całym sobą w szutrze, tuż przed tyłem samochodu teścia. Dla ścisłości – przyszłego teścia. Kiedy postawiono go do pionu, okazało się, że gdzieś w szutrze zostały jego dwie górne jedynki. Skonfundowanemu przyszłemu teściowi, który jeszcze nie kojarzył skutku z przyczyną, pozostało tylko wezwać karetkę. Kudyś trafił do szpitala, gdzie się okazało, że ma jeszcze złamane obie ręce. Założono mu szyny usztywniające w taki sposób, że obie ręce miał na nich wsparte, a końcowy efekt tej kombinacji chirurgicznej przypominał nieco szybowiec. Od tej pory Kudymierz był zdany wyłącznie na łaskę opiekunów. A właściwie opiekunki, bo to jej, czyli Saturninie przypadła w udziale rola opieki nad tą ofiarą kolarstwa ekstremalnie wyczynowego.
I tutaj wkrada nam się niepewność związana z uwagą o tradycyjnym wychowaniu. Saturnina bardzo sumiennie zabrała się za wykonywanie nowych obowiązków. Lecz o ile z karmieniem nie było problemu, mimo braku jedynek u delikwenta, o tyle z pomocą przy toalecie już problem był. Można się domyślić, dlaczego. Jednak Saturnina wywiązywała się ze swoich obowiązków wzorowo, a kiedy już Kudymierz jako tako doszedł do siebie i można było odłączyć go od szyn, ogłoszono ślub. Tak się skończyła ta historia. Nie wiem, czy to istotne, ale dopowiem, że gdy Saturnina i Kudymierz się pobierali, panna młoda była już w dość zaawansowanej ciąży.
cdn…