Uniwersytet
Bździochowski – jak przystało na uczelnię aspirującą do miana
najlepszej w kraju – zatrudniał cały wachlarz indywidualności
naukowych. Najczęściej były to postacie nietuzinkowe i barwne,
niejednokrotnie o kontrowersyjnych poglądach tudzież o dość
niespotykanych sposobach przekazywania wiedzy studentom. Na czoło
tej barwnej plejady pięknych umysłów niewątpliwie wysunął się
docent Nominał, wysokiej klasy specjalista w dziedzinie ekonomii. Na
jego wykłady przychodziły tłumy. Słuchaczy wcale nie zrażał
fakt, że pośród snutych przez docenta teorii stricte
ekonomicznych, zdarzały się odejścia od zasadniczego tematu i
wtrącanie przeróżnych wątków pobocznych. A być może właśnie
te poboczne wątki dodawały smaku wykładom i dzięki nim zajęcia
docenta Nominała niezmiennie cieszyły się ogromną frekwencją.
Gdy docent mówił: „białe kołnierzyki”, niewątpliwie miał na
myśli kadrę kierowniczą, gdy zaś mówił: „pszenno-buraczani”,
niechybnie określał tak rolników.
Pewnego
razu, a było to jeszcze przed tzw. transformacją, prowadząc wykład
na temat pieniądza, docent stwierdził na przykład, że to, co
nosimy w portfelach, to nie są banknoty, bo prawdziwe banknoty mają
pokrycie w złocie i na żądanie klienta każdy bank byłby
zobowiązany wypłacić mu równoważność w kruszcu, a na pewno
tego nie zrobi. Wtedy padło pytanie z sali:
– W takim razie to, czym zapłacę za najbliższy miesiąc miejsce w akademiku, to nie są banknoty?
– Nie – odparł spokojnie docent. – To nie są banknoty.
– Czyli że to nie są pieniądze?
– Nie, proszę pana, to nie są pieniądze.
– To w takim razie, co to jest?
– To, proszę pana, są piniendze.
– W takim razie to, czym zapłacę za najbliższy miesiąc miejsce w akademiku, to nie są banknoty?
– Nie – odparł spokojnie docent. – To nie są banknoty.
– Czyli że to nie są pieniądze?
– Nie, proszę pana, to nie są pieniądze.
– To w takim razie, co to jest?
– To, proszę pana, są piniendze.
Ale jednego
dnia docenta trochę poniosło, tak że przeszedł samego siebie. Na
kolejnym wykładzie po pewnym jego sformułowaniu, wszystkie
studentki poczuły się urażone i ostentacyjnie opuściły salę.
Tym, co spowodowało ów solidarny kobiecy bojkot była toeria na
temat początków kapitalizmu, a konkretnie na temat powstawania
manufaktur. Rozentuzjazmowany docent Nominał doszedł mianowicie do
konkluzji, którą otwarcie podzielił się ze słuchaczami:
– Proszę
państwa, właściciele manufaktur zauważyli, że do tak prostych
czynności, zawsze takich samych, nie opłaca się zatrudniać
wyłącznie zdrowych, silnych mężczyzn. Zaczęli więc też
zatrudniać dzieci, idiotów, a nawet kobiety.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz