sobota, 7 listopada 2015

84. Coś o siłach przyrody

          Światłomysł Eureczko, niegdysiejszy wynajdywacz i usprawniacz prostych konstrukcji, przedzierzgnąwszy się w wysoko kwalifikowanego racjonalizatora i wynalazcę, nieomal zachłysnął się zupą w czasie obiadu, gdy odsłuchiwana właśnie sztuczna sekretarka doniosła, iż niejaki Fąfel Patelnia rzucił mu wyzwanie na niwie zawodowej. O ile Eureczko był powszechnie szanowanym i poważanym obywatelem Bździochów (zasłynął – jak pamiętamy – z okiełznania gorącego źródełka), o tyle Patelnia, jeśli był znany, to tylko z przesiadywania ze Staśkiem Potwarzem, zwanym Waćpanem – wiejskim głupkiem, który nastał po Miętosiu, gdy ten poszedł w sołtysy – na zapleczu restauracji Pod Wzniosłym Kalongiem i spijania tam resztek z wyrzucanych butelek po alkoholu. I nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki, Fąfel Patelnia usiłuje konkurować w dziedzinie wynalazczości z taką uznaną figurą, jaką jest Światłomysł Eureczko.
          – Nie do wiary! – wykrztusił z siebie Eureczko, gdy już wykaszlał resztki zupy z tchawicy. – Co ten Patelnia wymyślił?!
          Jednak pomny metamorfozy Miętosia, postanowił nie lekceważyć przeciwnika i podjąć rękawicę. Spotkali się Pod Upadłym Aniołem, by omówić zasady współzawodnictwa. Patelnia pochwalił się, że znalazł sposób na zaprzęgnięcie do pracy elektrycznych węgorzy i to właśnie ma być polem ich rywalizacji. Cóż, słowo się rzekło, trzeba go dotrzymać. I Eureczko wziął się ostro do pracy. W wyznaczonym terminie przedstawił swoje dzieło. Był to pojazd jednośladowy napędzany enrgią elektryczną wytwarzaną przez węgorze elektryczne umieszczone w specjalnych pojemnikach. Węgorze zastępowały prądnicę ładującą akumulator, a ten dostarczał energii niewielkiemu silniczkowi. Pojazd jeździł jak szatan.
          Następnie Fąfel Patelnia zaprezentował swój wynalazek. Ku wielkiemu zaskoczeniu Eureczki podjechał na miejsce spotkania niewielkim powozem zaprzęgniętym w dziesiątkę węgorzy.
          – Mówiłem, że zaprzęgnę je do pracy – pochwalił się osłupiałemu rywalowi.
          – Ale dlaczego w takim razie musiały to być węgorze elektryczne? – zapytał Światłomysł, ciągle nie mogąc dojść do siebie.
          – Chwilunia – odparł Fąfel. Wyjął pudełeczko z tytoniem, zgrabnie uturlał skręta, po czym nacisnął przycisk tulejki spinającej wszystkie lejce, wykonane – jak się okazało – z kabelków miedzianych. A tulejką z przyciskiem była ni mniej, ni więcej, tylko zapalniczka samochodowa. Po chwili Patelnia zaciągał się dymem z papierosa, patrząc z wyższością na Światłomysła.
          Dla formalności dodam, że pojazd Eureczki zrobił furorę na najbliższych międzynarodowych targach techniki, po których lawinowo zaczęły napływać zamówienia z całego świata. Zaś zapalniczka Patelni kariery nie zrobiła. Być może dlatego, że nie ma na świecie tylu węgorzy elektrycznych, aby móc zaspokoić potrzeby motoryzacji.

          cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz