Światłomysł
Eureczko, niegdysiejszy wynajdywacz i usprawniacz prostych
konstrukcji, przedzierzgnąwszy się w wysoko kwalifikowanego
racjonalizatora i wynalazcę, nieomal zachłysnął się zupą w
czasie obiadu, gdy odsłuchiwana właśnie sztuczna sekretarka
doniosła, iż niejaki Fąfel Patelnia rzucił mu wyzwanie na niwie
zawodowej. O ile Eureczko był powszechnie szanowanym i poważanym
obywatelem Bździochów (zasłynął – jak pamiętamy – z
okiełznania gorącego źródełka), o tyle Patelnia, jeśli był
znany, to tylko z przesiadywania ze Staśkiem Potwarzem, zwanym Waćpanem – wiejskim
głupkiem, który nastał po Miętosiu, gdy ten poszedł w sołtysy –
na zapleczu restauracji Pod Wzniosłym Kalongiem
i spijania tam resztek z wyrzucanych butelek po alkoholu. I nagle, ni
z gruszki, ni z pietruszki, Fąfel Patelnia usiłuje konkurować w
dziedzinie wynalazczości z taką uznaną figurą, jaką jest
Światłomysł Eureczko.
–
Nie do wiary! – wykrztusił z siebie Eureczko, gdy już wykaszlał
resztki zupy z tchawicy. – Co ten Patelnia wymyślił?!
Jednak
pomny metamorfozy Miętosia, postanowił nie lekceważyć przeciwnika
i podjąć rękawicę. Spotkali się Pod Upadłym Aniołem,
by omówić zasady współzawodnictwa. Patelnia pochwalił się, że
znalazł sposób na zaprzęgnięcie do pracy elektrycznych węgorzy i
to właśnie ma być polem ich rywalizacji. Cóż, słowo się
rzekło, trzeba go dotrzymać. I Eureczko wziął się ostro do
pracy. W wyznaczonym terminie przedstawił swoje dzieło. Był to
pojazd jednośladowy napędzany enrgią elektryczną wytwarzaną
przez węgorze elektryczne umieszczone w specjalnych pojemnikach.
Węgorze zastępowały prądnicę ładującą akumulator, a ten
dostarczał energii niewielkiemu silniczkowi. Pojazd jeździł jak
szatan.
Następnie
Fąfel Patelnia zaprezentował swój wynalazek. Ku wielkiemu
zaskoczeniu Eureczki podjechał na miejsce spotkania niewielkim
powozem zaprzęgniętym w dziesiątkę węgorzy.
–
Mówiłem, że zaprzęgnę je do pracy – pochwalił się
osłupiałemu rywalowi.
–
Ale dlaczego w takim razie musiały to być węgorze elektryczne? –
zapytał Światłomysł, ciągle nie mogąc dojść do siebie.
–
Chwilunia – odparł Fąfel. Wyjął pudełeczko z tytoniem,
zgrabnie uturlał skręta, po czym nacisnął przycisk tulejki
spinającej wszystkie lejce, wykonane – jak się okazało – z
kabelków miedzianych. A tulejką z przyciskiem była ni mniej, ni
więcej, tylko zapalniczka samochodowa. Po chwili Patelnia zaciągał
się dymem z papierosa, patrząc z wyższością na Światłomysła.
Dla
formalności dodam, że pojazd Eureczki zrobił furorę na
najbliższych międzynarodowych targach techniki, po których
lawinowo zaczęły napływać zamówienia z całego świata. Zaś
zapalniczka Patelni kariery nie zrobiła. Być może dlatego, że nie
ma na świecie tylu węgorzy elektrycznych, aby móc zaspokoić
potrzeby motoryzacji.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz