sobota, 14 maja 2016

111. Tryptyk w granicie

          Niejaki Napierstek Łomot, rzeźbiarz, przechadzał się onegdaj po Bździochach, chłonąc ich klimaty i smaczki. Jakoś krótko po obiedzie przy jednej z ulic natknął się na baner zasłaniający całą ścianę skromnej willi. Na banerze widniały tylko trzy nic mu niemówiące litery: STI. Ledwo dotarł do domu, przekopał cały internet, bo chociaż litery nic mu nie mówiły, to przecież go zaintrygowały. I to tak dalece, że po przekopaniu internetu, w którym nie natknął się na taki zestaw liter, ruszył w Bździochy, zasięgnąć języka. Długo nie trwało, a już wiedział, że STI to Stowarzyszenie Tępych Inteligentów i jednak ma swoją stronkę w internecie: STI-Stowa. W te pędy pognał do domu.
          Łomot aż podskoczył z wrażenia, gdy wczytał się w statut Stowarzyszenia. Było to coś w sam raz dla niego, gdyż należeć tam mógł każdy, kto choć raz w życiu dał się w efektowny sposób wyrolować. A czyż artysta rzeźbiarz, którego żona zostawiła – jak to się mówi – z jedną pierzyną, ale za to z dłutem, żeby miał czym zarabiać na chleb, nie został właśnie w efektowny sposób wyrolowany? Zwłaszcza, że przeciwwagą dla dłuta był wygodny dom, niezła fura i nieźle spuchnięte konto bankowe, które odeszły wraz z szanowną małżonką. A jego rzekome nieudacznictwo było tylko pretekstem do opuszczenia go dla innego artysty. Podobno pisarza. Z plotek dowiedział się, że i tak miał szczęście, bo mógł zostać nie z pierzyną, a z prześcieradłem.
          – Tak – powiedział Łomot do lustra ze swoim odbiciem – zostanę członkiem tej zacnej organizacji.
          Ni jak nie wychodziło inaczej, tylko że jako statutową pracę wpisową wykona tryptyk w granicie. Uzasadniać takiej decyzji nie potrzeba było, wszak rzeźbienie to dla niego betka i sama przyjemność. Udał się więc Łomot w okolice zasobne w granit, by zamówić materiał, nie zdając sobie nawet sprawy, jakie mechanizmy losu właśnie uruchamia. Niebawem trzy piękne bryły skalne stanęły przed jego pracownią i Łomot ostro wziął się do pracy. Zaledwie w kilka miesięcy uporał się z zadaniem i dumny ze swego dzieła, poszedł załatwiać formalności. Samozwańczy prezes (jak sam się określał założyciel stowarzyszenia) przyjął go bardzo życzliwie, a ponieważ miał niespodziewane wyjście służbowo-prywatne z Ciałem, zgodził się, aby Łomot dostarczył pracę wpisową pod jego nieobecność. Uradowany artysta rzeźbiarz zamówił dźwig, który miał ustawić dzieło na tarasie pierwszego piętra willi, dokładnie naprzeciw okna biura STI. A to się prezes ucieszy, pomyślał Napierstek.

          Wyciąg z wywiadu przeprowadzonego z prezesem Stowarzyszenia Tępych Inteligentów dwa dni po dostarczeniu pracy wpisowej przez Napierstka Łomota:
          – Panie prezesie, jak pan ocenia w tak efektowny sposób zaprezentowaną pracę kandydata?
          – Eee tam – żachnął się prezes, wychodząc powoli z szoku. – Zmieniliśmy lokum.

PS
Pytanie do rzeczywistych członków STI: Czy ciężar gatunkowy pracy wpisowej wniesionej przez Napierstka Łomota miał tu coś do rzeczy?

          cdn…
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz