Niejaki
Napierstek Łomot, rzeźbiarz, przechadzał się onegdaj po Bździochach, chłonąc ich klimaty i smaczki. Jakoś krótko po
obiedzie przy jednej z ulic natknął się na baner zasłaniający
całą ścianę skromnej willi. Na banerze widniały tylko trzy nic
mu niemówiące litery: STI. Ledwo dotarł do domu, przekopał cały
internet, bo chociaż litery nic mu nie mówiły, to przecież go
zaintrygowały. I to tak dalece, że po przekopaniu internetu, w
którym nie natknął się na taki zestaw liter, ruszył w Bździochy,
zasięgnąć języka. Długo nie trwało, a już wiedział, że STI
to Stowarzyszenie Tępych Inteligentów i jednak ma swoją stronkę w
internecie: STI-Stowa. W te pędy pognał do domu.
Łomot aż
podskoczył z wrażenia, gdy wczytał się w statut Stowarzyszenia.
Było to coś w sam raz dla niego, gdyż należeć tam mógł każdy,
kto choć raz w życiu dał się w efektowny sposób wyrolować. A
czyż artysta rzeźbiarz, którego żona zostawiła – jak to się
mówi – z jedną pierzyną, ale za to z dłutem, żeby miał czym
zarabiać na chleb, nie został właśnie w efektowny sposób
wyrolowany? Zwłaszcza, że przeciwwagą dla dłuta był wygodny dom,
niezła fura i nieźle spuchnięte konto bankowe, które odeszły
wraz z szanowną małżonką. A jego rzekome nieudacznictwo było
tylko pretekstem do opuszczenia go dla innego artysty. Podobno
pisarza. Z plotek dowiedział się, że i tak miał szczęście, bo
mógł zostać nie z pierzyną, a z prześcieradłem.
– Tak –
powiedział Łomot do lustra ze swoim odbiciem – zostanę członkiem
tej zacnej organizacji.
Ni jak nie
wychodziło inaczej, tylko że jako statutową pracę wpisową wykona
tryptyk w granicie. Uzasadniać takiej decyzji nie potrzeba było,
wszak rzeźbienie to dla niego betka i sama przyjemność. Udał się
więc Łomot w okolice zasobne w granit, by zamówić materiał, nie
zdając sobie nawet sprawy, jakie mechanizmy losu właśnie
uruchamia. Niebawem trzy piękne bryły skalne stanęły przed jego
pracownią i Łomot ostro wziął się do pracy. Zaledwie w kilka
miesięcy uporał się z zadaniem i dumny ze swego dzieła, poszedł
załatwiać formalności. Samozwańczy prezes (jak sam się określał
założyciel stowarzyszenia) przyjął go bardzo życzliwie, a
ponieważ miał niespodziewane wyjście służbowo-prywatne z Ciałem,
zgodził się, aby Łomot dostarczył pracę wpisową pod jego
nieobecność. Uradowany artysta rzeźbiarz zamówił dźwig, który
miał ustawić dzieło na tarasie pierwszego piętra willi, dokładnie
naprzeciw okna biura STI. A to się prezes ucieszy, pomyślał
Napierstek.
Wyciąg z
wywiadu przeprowadzonego z prezesem Stowarzyszenia Tępych
Inteligentów dwa dni po dostarczeniu pracy wpisowej przez Napierstka
Łomota:
–
Panie prezesie, jak pan ocenia w tak efektowny sposób zaprezentowaną
pracę kandydata?
– Eee tam – żachnął się prezes, wychodząc powoli z szoku. –
Zmieniliśmy lokum.
PS
Pytanie do
rzeczywistych członków STI: Czy ciężar gatunkowy pracy wpisowej wniesionej
przez Napierstka Łomota miał tu coś do rzeczy?
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz