Pewnego upalnego dnia
w Sołtysówce – kawiarence o wystroju utrzymanym w stylu
dyskretnego przepychu, mieszczącej się na parterze wieżowca, w
którym urzędował sołtys Miętoś, w samym centrum Bździochów,
siedziały dwie radne. Jedna wywnętrzała się ze
swadą, druga milczała, co jakiś czas ruchem głowy dając do
zrozumienia, że rozumie, a przynajmniej że słyszy.
– Bo to widzisz, pani, my, kobity, musimy wziąść sprawy w swoje rence – mówiła ta, co się wywnętrzała. – Jak to kiedyś fajno było. Był spokój, ludzie robili w polu, na pańskim, potem z jednej miski najedli się żuru z kartoflami, posiedzieli se na przyzbie, spać poszli z kurami, ot co. Chaty drewniane, zdrowe, wapnem pobielone. Wode ze studni sie żurawiem ciągło. I był wtedy czas na wszystko. Chłop se poszed do gospody, bo mu się po robocie należy, polityki sie nasłuchał, potem cóś przy domu zrobił. A to grabie naprawił, bo sie wygły, a to deske do płota powrózkiem przyciongnoł, czy krowie siana zadał. Elektryki nie było, to i w nocy babę poobracał. I piknie było. W niedziele wszystkie sie ładnie ubrały i do kościoła. A ksionc tak mondrze gadał, że to, pani, sama mondrość na ludzi z ambony płyneła. I na to wszystko był czas. Nie to, pani, co teraz. Jakiś drapaczy chmur naustawiali, co to tylko Panu Bogu w niebie zawadzajom i nie widzi tego, co sie tu wyrabia. A wyrabia sie, wyrabia. Ta cała elektryka, telewizjory, komputry. Komu to potrzebne? Chłop po robocie do domu przyjdzie, to on nie wie, co ma ze sobom zrobić. Piwa se ze sklepu naniesie, a potem siedzi i przekrenca te kanały w telewizjorze, bo co ma robić, jak wszystko za niego elektryka zrobi. Bo to, pani, obraza boska, że jeszcze ta elektryka chłopa w łóżku będzie musiała zastąpić. Tfuj. Był taki jeden kiedyś, co to cały świat zawojował. Zły był z niego człowiek, ale kobity szanował. Wymyślił dla nich takie trzy ka. Że to niby po naszemu: dziecko, gotowanie i kościół. No i patrz pani, tak powinno być. Bo kto to widział, żeby baby po ulicach z gołymi tyłkami latały. W barze jedzom, jakby same nie mogły strawy uwarzyć. To i chłopa przy sobie taka nie utrzyma. Kiedyś jak chłop zły był, to babie wtrzepał, bo tak trzeba, dziecka poprzestawiał i porzondek był. A teraz to by sie baby tylko po jakiś marszach włóczyły, że to niby im źle. No, powiedz pani, źle to im kiedyś było? A teraz uczyć sie chcom, jakieś studyja kończyć, niektóre to nawet derechtorami chcą być. A tak, pani, derechtorami, a nawet ministrami. Przeca radnom można zostać i bez tego, tak jak ja. Musi ludziska widziały mojom mondrość, to i mnie wybrały. A ja, to pani powiem, że to wszystko wiem od księdza. Wystarczy dobrze kazań słuchać, a wszystko, pani, będziesz wiedzieć, jak sie należy. Taka jestem zaradna. I na co mnie co inszego? A te dziecka, to powiedz, pani, latajo do szkoły z tymi plecakami, co to i ze sto kilo majom i po co im to. Jak im to z plecaka do głowy wlezie, to sie powywracajom od ciężaru. Kto to widział, tak dziecka męczyć. A uczom sie takich rzeczy, co im wcale nie som potrzebne. Przecie wystarczy, że umią rachować tyle, coby sie w sklepie nie pomylić. Jenzyka to sie w domu nauczom. To przecież monż z żonom nie po inszemu gadajom, jak tylko po naszemu, to co sie dzieciak nie ma nauczyć. Nauczy sie. Wiesz pani, że one sie teraz uczom na tych tam komputrach? No to co z nich wyrośnie? Jakiejś dziwnej historii sie też uczom, że to niby kiedyś Bździochów nie było. Jak to nie było? Hrabiostwo Bździochowscy to niby skond sie wzieli? Z Hameryki? I po co to grzebać tak po starych czasach. Wiadomo, że Bździochy chrzest przyjeły i tak jest do dziś. Taki był kiedyś dobry sołtys, Alojzy Pstryś. To o nim trza sie uczyć z historii. To był prawdziwy patryjota. Patrz pani, spokój był, cisza, każdy wiedział, gdzie jego miejsce. Pan na pańskim, baba przy kuchni, chłop w polu, a dziecka przy domu. I nauczom sie wszystkiego. Od maleńkości. Jak zamieść podwórko, jak drewek przynieść, gadzinie zadać. Starsze to już drewek narombiom i za pługiem pójdom. Przecie wystarczy dziecka do kościoła zabrać, to sie wszystkiego nauczom. Tak jak ja, od księdza. Wiesz pani co? Ja taki wniosek zgłosze, żeby insze szkoły pozamykać. Na co to piniendze wydawać? Da sie księdzu, a ksiądz założy szkółkę niedzielną. I tak będzie najlepiej. Ale, ale, co sie pani stało z oczami? Czemu je pani tak wytrzeszcza?
– Bo to widzisz, pani, my, kobity, musimy wziąść sprawy w swoje rence – mówiła ta, co się wywnętrzała. – Jak to kiedyś fajno było. Był spokój, ludzie robili w polu, na pańskim, potem z jednej miski najedli się żuru z kartoflami, posiedzieli se na przyzbie, spać poszli z kurami, ot co. Chaty drewniane, zdrowe, wapnem pobielone. Wode ze studni sie żurawiem ciągło. I był wtedy czas na wszystko. Chłop se poszed do gospody, bo mu się po robocie należy, polityki sie nasłuchał, potem cóś przy domu zrobił. A to grabie naprawił, bo sie wygły, a to deske do płota powrózkiem przyciongnoł, czy krowie siana zadał. Elektryki nie było, to i w nocy babę poobracał. I piknie było. W niedziele wszystkie sie ładnie ubrały i do kościoła. A ksionc tak mondrze gadał, że to, pani, sama mondrość na ludzi z ambony płyneła. I na to wszystko był czas. Nie to, pani, co teraz. Jakiś drapaczy chmur naustawiali, co to tylko Panu Bogu w niebie zawadzajom i nie widzi tego, co sie tu wyrabia. A wyrabia sie, wyrabia. Ta cała elektryka, telewizjory, komputry. Komu to potrzebne? Chłop po robocie do domu przyjdzie, to on nie wie, co ma ze sobom zrobić. Piwa se ze sklepu naniesie, a potem siedzi i przekrenca te kanały w telewizjorze, bo co ma robić, jak wszystko za niego elektryka zrobi. Bo to, pani, obraza boska, że jeszcze ta elektryka chłopa w łóżku będzie musiała zastąpić. Tfuj. Był taki jeden kiedyś, co to cały świat zawojował. Zły był z niego człowiek, ale kobity szanował. Wymyślił dla nich takie trzy ka. Że to niby po naszemu: dziecko, gotowanie i kościół. No i patrz pani, tak powinno być. Bo kto to widział, żeby baby po ulicach z gołymi tyłkami latały. W barze jedzom, jakby same nie mogły strawy uwarzyć. To i chłopa przy sobie taka nie utrzyma. Kiedyś jak chłop zły był, to babie wtrzepał, bo tak trzeba, dziecka poprzestawiał i porzondek był. A teraz to by sie baby tylko po jakiś marszach włóczyły, że to niby im źle. No, powiedz pani, źle to im kiedyś było? A teraz uczyć sie chcom, jakieś studyja kończyć, niektóre to nawet derechtorami chcą być. A tak, pani, derechtorami, a nawet ministrami. Przeca radnom można zostać i bez tego, tak jak ja. Musi ludziska widziały mojom mondrość, to i mnie wybrały. A ja, to pani powiem, że to wszystko wiem od księdza. Wystarczy dobrze kazań słuchać, a wszystko, pani, będziesz wiedzieć, jak sie należy. Taka jestem zaradna. I na co mnie co inszego? A te dziecka, to powiedz, pani, latajo do szkoły z tymi plecakami, co to i ze sto kilo majom i po co im to. Jak im to z plecaka do głowy wlezie, to sie powywracajom od ciężaru. Kto to widział, tak dziecka męczyć. A uczom sie takich rzeczy, co im wcale nie som potrzebne. Przecie wystarczy, że umią rachować tyle, coby sie w sklepie nie pomylić. Jenzyka to sie w domu nauczom. To przecież monż z żonom nie po inszemu gadajom, jak tylko po naszemu, to co sie dzieciak nie ma nauczyć. Nauczy sie. Wiesz pani, że one sie teraz uczom na tych tam komputrach? No to co z nich wyrośnie? Jakiejś dziwnej historii sie też uczom, że to niby kiedyś Bździochów nie było. Jak to nie było? Hrabiostwo Bździochowscy to niby skond sie wzieli? Z Hameryki? I po co to grzebać tak po starych czasach. Wiadomo, że Bździochy chrzest przyjeły i tak jest do dziś. Taki był kiedyś dobry sołtys, Alojzy Pstryś. To o nim trza sie uczyć z historii. To był prawdziwy patryjota. Patrz pani, spokój był, cisza, każdy wiedział, gdzie jego miejsce. Pan na pańskim, baba przy kuchni, chłop w polu, a dziecka przy domu. I nauczom sie wszystkiego. Od maleńkości. Jak zamieść podwórko, jak drewek przynieść, gadzinie zadać. Starsze to już drewek narombiom i za pługiem pójdom. Przecie wystarczy dziecka do kościoła zabrać, to sie wszystkiego nauczom. Tak jak ja, od księdza. Wiesz pani co? Ja taki wniosek zgłosze, żeby insze szkoły pozamykać. Na co to piniendze wydawać? Da sie księdzu, a ksiądz założy szkółkę niedzielną. I tak będzie najlepiej. Ale, ale, co sie pani stało z oczami? Czemu je pani tak wytrzeszcza?
cdn…