Pewnego
dnia lektor języków paraorientalnych bździochowskiego uniwersytetu
Grzechosław Pyszczozór zastał humorystę z New Bździoch Timesa
Trycjana Paszkwilkę
ślęczącego z ponurą miną nad szklanką herbaty. Rzecz się miała
w restauracji Pod Upadłym Aniołem na krótko przed kolejnym
spotkaniem triumwiratu w wiadomym celu. Dla niewtajemniczonych dodam,
że wiadomym celem były spotkania z permanentnego, pieczołowicie
celebrowanego cyklu niewylewania za kołnierz. Trzeci członek
triumwiratu, Pius hrabia Bździochowski, miał nadejść lada moment.
–
A ty co, chory jesteś – zagaił Grzechosław – że przy herbacie
siedzisz?
–
Bo sam nie wiem, co o tym myśleć – odparł Trycjan mizernym
głosem, jakby mu krwi upuścili.
–
O czym? O chorobie czy o herbacie? – dociekał przyjaciel.
–
Nieee, tylko mam dzisiaj urodziny i chciałem się napić piwa…
–
No to w czym problem? Sto lat ci życzę i już wołam kelnera.
–
Nie bądź złośliwy z tymi życzeniami.
–
Nie rozumiem. Co złego jest w stuletnim życiu?
–
W życiu nic, ale w życzeniach.
–
W życzeniach?
–
A tak. W życzeniach.
–
Mów jaśniej, bo nie kumam.
–
To było tak. Na okoliczność urodzin chciałem się napić piwa w
tej nowej piwiarni. Ekopiwiarni. Pod Wklęsłym Kałdunem.
Myślę sobie, wszystko
teraz takie eko. Ekopiwo,
ciekawe jak toto smakuje?
–
I co? Nie mieli piwa?
–
Chyba mieli.
–
Jak to chyba? Nie chcieli nalać?
–
Chyba chcieli.
–
Więc co? Wzięli cię za małolata i zażądali dowodu osobistego?
–
Gorzej.
–
Gorzej? Może być gorzej?
–
Może. Wchodzę. Patrzę, a tam żywej duszy nie ma, tylko barman
ogarnia panoramicznie przestrzeń znudzonym wzrokiem. Podchodzę do
lady i zamawiam piwo. A barman się pyta: „Małe
czy duże?”.
–
No co chcesz? Logicznie przecież.
–
Jasne.
–
Chciał wiedzieć czy jasne, czy ciemne? Szpieg jakiś czy co? –
oburzył się Grzechosław.
–
Nie. Tylko jasne, że logiczne.
–
Aaa. No i co dalej?
–
Więc mówię, że duże. Przecież nie wyglądam na małe. A on na
to: „Poproszę
zaświadczenie od urologa”.
Mówię ci, zgłupiałem.
–
?
–
Ale on się uparł, że takie tam obowiązują przepisy i tyle.
–
No i odechciało ci się ekopiwa?
–
Nie, ze mną tak łatwo nie idzie. Zwłaszcza gdy chodzi o piwo.
Poleciałem zaraz do przychodni. Odstałem swoje, a tam wyznaczają
mi termin za trzy lata! Wkurzyłem się, ale się zawziąłem. Nic
to, myślę sobie. Jakoś wytrzymam te trzy lata. Więc mówię,
niech pani zapisuje. A ona mi na to, że zapisze, jak przyniosę
zaświadczenie od nefrologa. Wtedy się wściekłem nie na żarty.
Poleciałem do kolejki do nefrologa. Znów odstałem swoje, a w
recepcji mi mówią, że zapiszą dopiero, jak im przyniosę
zaświadczenie od gastrologa.
–
???
–
Ale to jeszcze nie koniec. Obleciałem jeszcze alergologa,
kardiologa, laryngologa, dermatologa i wielu innych logów. Z rozpędu
zaliczyłem też ginekologa, neonatologa, a nawet patomorfologa.
–
Ja cież nie mogę! – ze współczuciem pomieszanym z niebotycznym
zdumieniem stęknął Grzechosław.
–
Tak mi się to wszystko we łbie wymieszało, że już sam, chociaż
takiego zaświadczenia akurat nie żądali, pobiegłem do psychiatry.
–
No i jak to się skończyło?
–
Skończyło?! Końca nie widać. Obliczyłem, że żeby pozbierać te
wszystkie świstki i napić się ekopiwa musiałbym żyć sto
czterdzieści siedem lat.
–
O ku…!
–
Teraz rozumiesz, że życzenia stu lat są zwykłym nietaktem?
–
Okej. Przepraszam. W takim razie życzę ci…
Grzechosław
nie dokończył, bo w tej chwili nadszedł hrabia Bździochowski.
–
Witam panów – powiedział uroczyście. – Trycjanie, słyszałem,
że masz dzisiaj urodziny. Życzę ci stu lat życia.
Hrabia
nie mógł się powstrzymać od rozszerzenia źrenic ze zdziwienia,
kiedy Trycjan jako podziękowanie za życzenia zazgrzytał zębami.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz