sobota, 12 października 2019

289. Bździochy A i Bździochy B

           Wiejskie kółko Moherowych Muszek korzystając z poparcia przewodniczącego rady wiejskiej, Wąchosława Ptaśca, który już wcześniej próbował przeforsować całkowicie niedemokratyczne przepisy dla Bździochowej Doliny, znów pozwalało sobą manewrować. Odbywało się to z wykorzystaniem naiwności i całkowitej abnegacji politycznej moherowych kółkowiczów. Tajemnicą poliszynela było, że za sznurki pociąga, czyli steruje ukradkiem samozwańczy wygnaniec, były sołtys, Alojzy Pstryś, który nawet po tak długim czasie był w stanie uruchomić swoich wiernych akolitów i mieszać.
           Pstryś wiedział, że w Bździochowej Dolinie żadne rewolty nie mają szans powodzenia, bo obecny sołtys, Miętoś, był zbyt czujny i zbyt mądry, aby pod jego okiem mogły się odbywać jakieś antydemokratyczne ekscesy. Ale wiedział też, że na nieodległe wsie – Dresowo i Bejzbolówek, pełne jego oddanych wielbicieli – zawsze może liczyć.
           To co sobie obmyślił tym razem, miało w takich warunkach szansę powodzenia. Dlatego w całkowitej konspiracji, pod osłoną nocy przeprowadził referendum. Efekt był taki, jakiego się spodziewał. Jego poplecznicy zadeklarowali chęć utworzenia terytorium, na którym znaleźliby się tylko oni. Miętosiowcy zostaliby tam, gdzie są. Tym terytorium miały być stojące za nim wsie, a więc wymienione wyżej Bejzbolówek i Dresowo.
           Rozpoczął się masowy (oczywiście w skali kresowej) eksodus i tak Pstrysiowcy, czy też używając bardziej politykierskiego języka, Pstryziści zasiedlili wyznaczony przez byłego sołtysa rejon. Aby zrobić na złość Miętosiowi, Pstryś nazwał te ziemie Bździochami B. Miało to brzmieć znajomo, a przez to powodować pomyłki mogące być na rękę Pstrysiowi. Ale przede wszystkim miało zdenerwować Miętosia.
           Miętoś tymczasem wcale się tym nie przejął, a w zaciszu swojego biura nawet odetchnął z ulgą. W końcu pozbył się niepewnych ludzi. O niektórych dopiero teraz się dowiedział, że stanowili piątą kolumnę. I krzyż im na drogę, pomyślał.
           Jak się okazało, były to prorocze słowa, bowiem w Bździochach B pod rządami, teraz już całkiem jawnie tytułującego się wodzem, Alojzego Pstrysia, zapanowało zgoła odmienne prawo niż w Bździochach A (nazwa Bździochy A wynikła jakby samoistnie, co zresztą nie dziwi). Najistotniejszą praktyką stała się modlitwa. Modlono się o wszystko – od pogody i plonów poprzez naprawę kosiarek czy przejście przez jezdnię, do mycia zębów i otwierania kapsli od butelek z piwem. Pstryś dekretami uregulował całe życie Bździochów B. Nie było ono łatwe, dlatego bardzo rozpowszechniło się niewylewanie za kołnierz, którą to czynność bździochowianie, jak wiemy, mieli już i tak opanowaną do perfekcji. Niewątpliwie pomocna była tu odpowiednia modlitwa, jak chociażby ta do otwierania kapsli.
           Z innych istotnych rzeczy warto wspomnieć o religii, która zdominowała naukę w szkołach. Stała się punktem wyjścia do nauki wszystkich przedmiotów. Wiele przedmiotów odrzucono jako nieprzystających do patriotycznej edukacji. Patriotyczną edukację zaś ukształtowała historia Bździochów, którą napisano na nowo, a która miała się do rzeczywistej historii jak przysłowiowa pięść do nosa. W niej najważniejszą osobą był oczywiście Alojzy Pstryś, który między innymi brawurowo wygrał wszystkie wojny w ostatnim tysiącleciu. W rozrywce za jedyne do rozpowszechniania melodie uznano pieśni religijne i patriotyczne. Przy czym jeśli któreś słowa w tekście nie przypadły Pstrysiowi do gustu, bez zahamowań zmieniał je. Resztę załatwiała propaganda, która tłumaczyła także, dlaczego Pstryś musi mieć w domu złote klamki i kryształowe kible, a zwykli mieszkańcy mają się zadowolić drewnianymi wygódkami za stodołą. Reszta przywilejów dla władzy i „przywilejów” dla obywateli była w podobnym stylu. Szybko więc Bździochy B popadły w marazm, bidę i patologię. Krótko mówiąc, charakteryzowało je picie i modlitwa. Stały się średniowiecznym skansenem. Powoli z kolei rosła świadomość obywateli, lecz jeszcze dużo wody miało upłynąć w Bździochówce, która przepływała i przez tę część Bździochowej Doliny, zanim nastąpił odwrót.
          O Bździochach A w zasadzie nie ma co wspominać, bo nadal pod rządami Miętosia kwitły, a motorem postępu były zgoła inne wartości niż modlitwa. Parafrazując stare hasło, jedno z najbardziej znanych w minionej jedynie słusznej epoce, Bździochy A naprawdę rosły w siłę, a ludziom żyło się dostatniej.

           cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz