Rywalizacja
pomiędzy Łyskiem Kudełką i Falisławem Oczko o względy Lukrecji
zakończona, jak pamiętamy, sukcesem Falisława, miała swoją
dramaturgię. Łysek, który adorowanie, omotywanie i w końcu
zdobywanie kobiet miał we krwi, z Lukrecją także nie postępował
inaczej niż z pełną nonszalancją, z rutyną w tle. Podczas gdy
Falisław przeżywał duchowe uniesienia, a nierzadko – pod wpływem
podstępnej wyobraźni podszytej zazdrością – także katusze,
Łysek bezpardonowo parł do przodu z całkowitym przekonaniem, że
jego metody bezapelacyjnie doprowadzą adorowane dziewczę do łóżka.
Jego łóżka.
Kudełkowe metody osaczania upatrzonych duszyczek zawsze były skuteczne. Nie zdarzyło się jeszcze, aby tak adorowana duszyczka mu nie uległa. Chociaż nazywanie jego sposobów osaczaniem nie byłoby najwłaściwsze, wszak czynił to z najwyższą elegancją, kurtuazją, galanterią i czym tam jeszcze. Pierwszą i w zasadzie najważniejszą sprawą w dziele uwodzenia było solidne nakarmienie dziewczęcia. Jak dotąd żadne kina, romantyczne przechadzki czy inne tego rodzaju atrakcje w jego metodzie nie funkcjonowały. Tylko porządna restauracja, ewentualnie potańcówka i nie ma zmiłuj się – chop do łózia.
Nie inaczej Łysek poczynał sobie z Lukrecją. Żadna knajpa typu Pod Upadłym Aniołem nie wchodziła w rachubę. Najbardziej luksusową restaurację w Bździochach prowadził Grand Hotel i tam właśnie Łysek któregoś wieczoru zamówił stolik, by porządnie ugościć wybrankę. Podczas gdy Falisław ciągle przeżywał duchowe udręki, Łysek był już na etapie raczenia Lukrecji frykasami. Podał dziewczynie kartę dań i zaznaczył, że może sobie wybrać, co tylko zechce.
No i Lukrecja wybrała. Gdy kelner zastawił stół najwykwintniejszymi, a co za tym idzie – najdroższymi daniami, trochę Łyskowi mina zrzedła. Patrzył z niedowierzaniem na to, co dzieje się na stole. A działo się wiele. Ciągle jednak trzymał fason, z przekonaniem, że choć to nieco nadweręży jego kieszeń, toć przecież dziewczę, mimo wszystko, jest tego warte. W końcu sam jej zaproponował wybór dań.
Niemniej trochę już go nadżerała ciekawość, jak to szczupłe przecież dziewczątko pomieści w sobie tyle jadła. Żartobliwie więc zagaił:
– Czy ty zawsze masz taki apetyt?
Spodziewał się rozpoczęcia wesołego dialogu, który uspokoi jego sumienie i doprowadzi do skonsumowania znajomości. Tymczasem Lukrecja z rozbrajającą szczerością, choć niekoniecznie bezpośrednio, przedstawiła plan na resztę wieczoru:
– Nie, tylko wtedy, gdy mam okres.
cdn…
Kudełkowe metody osaczania upatrzonych duszyczek zawsze były skuteczne. Nie zdarzyło się jeszcze, aby tak adorowana duszyczka mu nie uległa. Chociaż nazywanie jego sposobów osaczaniem nie byłoby najwłaściwsze, wszak czynił to z najwyższą elegancją, kurtuazją, galanterią i czym tam jeszcze. Pierwszą i w zasadzie najważniejszą sprawą w dziele uwodzenia było solidne nakarmienie dziewczęcia. Jak dotąd żadne kina, romantyczne przechadzki czy inne tego rodzaju atrakcje w jego metodzie nie funkcjonowały. Tylko porządna restauracja, ewentualnie potańcówka i nie ma zmiłuj się – chop do łózia.
Nie inaczej Łysek poczynał sobie z Lukrecją. Żadna knajpa typu Pod Upadłym Aniołem nie wchodziła w rachubę. Najbardziej luksusową restaurację w Bździochach prowadził Grand Hotel i tam właśnie Łysek któregoś wieczoru zamówił stolik, by porządnie ugościć wybrankę. Podczas gdy Falisław ciągle przeżywał duchowe udręki, Łysek był już na etapie raczenia Lukrecji frykasami. Podał dziewczynie kartę dań i zaznaczył, że może sobie wybrać, co tylko zechce.
No i Lukrecja wybrała. Gdy kelner zastawił stół najwykwintniejszymi, a co za tym idzie – najdroższymi daniami, trochę Łyskowi mina zrzedła. Patrzył z niedowierzaniem na to, co dzieje się na stole. A działo się wiele. Ciągle jednak trzymał fason, z przekonaniem, że choć to nieco nadweręży jego kieszeń, toć przecież dziewczę, mimo wszystko, jest tego warte. W końcu sam jej zaproponował wybór dań.
Niemniej trochę już go nadżerała ciekawość, jak to szczupłe przecież dziewczątko pomieści w sobie tyle jadła. Żartobliwie więc zagaił:
– Czy ty zawsze masz taki apetyt?
Spodziewał się rozpoczęcia wesołego dialogu, który uspokoi jego sumienie i doprowadzi do skonsumowania znajomości. Tymczasem Lukrecja z rozbrajającą szczerością, choć niekoniecznie bezpośrednio, przedstawiła plan na resztę wieczoru:
– Nie, tylko wtedy, gdy mam okres.
cdn…