sobota, 13 czerwca 2020

324. Stoicki spokój hrabiego Bździochowskiego

           Na osiemdziesiątym czwartym piętrze jednego z bździochowskich wysokościowców, a więc piętro niżej od hrabiostwa Bździochowskich, mieszkał muzyk o pseudonimie Annabello (rzeczywistych personaliów muzyka, a zwał się on Taktus Werbelko, nikt nie znał; on sam pewnie też ich nie pamiętał). Muzyk to za mało powiedziane. Czy był to artysta muzyk? Na ten temat mógłby się wypowiedzieć któryś z fanów zespołu Deccybello, którego Annabello był założycielem i w którym grał na perkusji. Cóż tu jeszcze można dodać? Sama nazwa zespołu sugeruje preferowaną przez niego muzykę. I w rzeczy samej, hard razem z punk rockiem połączone z metalem to przy tym zespole cieniutka muzyczka na spotkania kółka Moherowych Muszek. Dla tych, którzy nie pamiętają, kółko Moherowych Muszek była to skrajnie wyznaniowa grupa starszych osób, odpowiednik moherowych beretów. Dlaczego muszki a nie berety, z braku czasu i miejsca nie będę tłumaczył; ma to jednakże związek z najbardziej rozpoznawalną przypadłością zwłaszcza męskiej części populacji Bździochowej Doliny. Kto się domyślił, ten się domyślił, kto się nie domyślił, musi pokopać we wcześniejszych tekstach. Mówi się, trudno. Mus to mus i jus. Wróćmy atoli na najwyższe piętra wieżowca.
          Jak na artystę (cóż, jednak będę Annabella nazywał artystą) przystało, zachowania miał rzeczywiście artystyczne. I to z najwyższej półki. Tłumacząc to na język potoczny, walił w bębny, kiedy tylko naszła go wena inspirowana którąś z umuzykalnionych greckich muz – Erato, Euterpe czy Terpsychory. Niezależnie od atrybutów owych muz, sprowadzało się to zawsze do jednego instrumentu, jakim była perkusja. Nie było ważne, czy był to dzień, czy też sam środek nocy. Annabello takich niuansów nie wyczuwał. Nietrudno się domyślić, jak niekiedy hrabiostwo cierpieli z tego powodu. Szczególnie wtedy, gady akurat byli w domu, a artyście zebrało się na ćwiczenie. Zwłaszcza w nocy. Zwracanie uwagi perkusiście nie miało sensu, o czym przekonali się hrabiostwo już po pierwszej próbie. Mieli nadzieję, że trafi się wreszcie okazja, taka jak przedstawiona przez Fredrę w Pawle i Gawle. Tymczasem znosili to w pokorze i milczeli. 
          Zdarzyło się jednak, że po którymś z wieczorów spędzonych z przyjaciółkami, hrabinę w nocy suszyło. Sięgnęła po plastikową butelkę z wodą mineralną. Ta zaś wysunęła jej się z ręki i z lekkim stukiem upadła na podłogę. Hrabina spojrzała z niepokojem na łóżko męża, ale ten spał w najlepsze. Zaspokoiła więc pragnienie i z powrotem ułożyła się do snu. Ale tylko na chwilę, bo po chwili… 
          Spod podłogi zaczęły dochodzić jakieś dźwięki. Z początku były to dźwięki nieartykułowane, które po chwili ułożyły się w soczystą wiąchę przekleństw. Tu muszę niestety zacytować w oryginale to, co docierało na najwyższe piętro wieżowca, bo gdybym miał opuścić wulgarne określenia, nie miałbym co zacytować i do czego się odnieść. Co wrażliwsi mogą opuścić ten fragment i powrócić do lektury dopiero od słów: „Monolog trwał i trwał…”. A teraz już cytat. 
          – Czy ta stara jebana kurwa musi tak hałasować?! Pierdolony kurwiszon tłucze się po nocy i spać nie daje! Jebana arystokracka kurwa, musiała mnie obudzić! Wyjebać stąd to chamstwo i będzie spokój!
          Monolog trwał i trwał, i nic nie wskazywało, że miałby się wkrótce zakończyć. Biedna hrabina, zgorszona, zatkała uszy. Spojrzała w stronę łóżka Piusa. Obudzony hrabia siedział na łóżku zaskoczony i zdegustowany.
          Następnego dnia hrabia natknął się na perkusistę w windzie. Skoro taki przypadek nastąpił, hrabia nie omieszkał zwrócić się do Annabella.
          – Szanowny panie – zagaił. – Chciałbym zapewnić pana, że jest pan w błędzie co do niektórych osobistych aspektów życia mojej żony. Otóż moja małżonka, czego jestem całkowicie pewien, nie uprawia profesji wymienionej w pańskiej nocnej wypowiedzi. Przeciwnie, w tych sprawach jest niezwykle powściągliwa, a poza tym jej źródło utrzymania znajduje się w zupełnie odmiennych sferach niż sugerowane przez pana. Także samo myli się pan co do jej wieku. Zdecydowanie nie jest w wieku podeszłym, jak był pan łaskaw to ująć. A także nie ma pan racji, jakoby we wspomnianym przez pana danym momencie dokonywała aktu zbliżenia intymnego. Jest więcej niż pewne, że wiedziałbym o tym. Zapewne wysnuł pan z całej tej sytuacji błędne wnioski. Jednakże jest jedna kwestia, w której mogę się z panem zgodzić. Chodzi mianowicie o arystokratyczne pochodzenie mojej żony. Otóż wydaje mi się, że w tym momencie przemówiła przez pana zazdrość. Mam wrażenie, że najlepszym sposobem zaspokojenia tego rodzaju pańskich ambicji byłby wyjazd na wyspy brytyjskie. Tam królowa za wybitne osiągnięcia, między innymi muzyczne, honoruje artystów nadaniem tytułu szlacheckiego. Namawiam zatem pana gorąco na wykonanie takiego ruchu, co ukoi pańskie skołatane nerwy i pozwoli zrealizować ambitne plany muzyczne. A teraz już pożegnam pana. Do zobaczenia po powrocie.
          Tu hrabia skłonił się lekko i uchyliwszy panamy opuścił windę, w której właśnie rozsunęły się drzwi. Fama niesie, że Annabello długo jeszcze jeździł windą góra–dół i trawił to, co powiedział mu hrabia. Czy udało mu się strawić? O tym fama milczy. Można się tylko domyślać.



           cdn…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz