Brat Leona Obscenki, Hermenegildiusz, nie zrobił takiej kariery, jak Leon, którego obwołano najlepszym aktorem Bździochów i który w tym samym czasie zdobył oficjalny, ogłoszony przez specjalne jury, laur najlepszego aktora roku. Ale Hermenegildiusz w pewnej dziedzinie był niezaprzeczalnym fachowcem. Tę smykałkę pewnie odziedziczył po babce, powszechnie zwanej babcią Gandziołką.
Ten kto babcię znał, wiedział, że żyje tak, aby nikomu nie wchodzić w paradę. Żyła cicho i robiła swoje. Tym „swoim” było uprawianie w doniczkach marihuany i popalanie skrętów z jej zawartością. Miała w tym przyjemność. W końcu nikomu nie robiła krzywdy. Inną jej przyjemnością była wódeczka. I tak na zmianę popijała sobie i popalała. Gdy jej tego zabrakło, wzięła i umarła.
Hermenegildiusz jako żywo brał z niej przykład. Żył cicho i robił swoje. Skąd miał na eleganckie stroje i na częstą zmianę samochodów, nie wiedział nikt. Wynikało to właśnie z tego jego nierzucającego się w oczy sposobu kroczenia prez życie. Tylko nieliczni znali prawdę i wiedzieli, w jaki sposób chłopak tak sobie dobrze radził. I wcale nie chodzi o to, że Hermenegildiusz działał niezgodnie z prawem. Przeciwnie, wszystko co czynił, czynił zgodnie z literą prawa, co niekiedy doprowadzało ludzi, którzy mieli z nim do czynienia, do szewskiej pasji, białej gorączki, furii, a niekiedy wszystkiego na raz.
Hermenegildiusz po prostu – jak to się kolokwialnie określa – stosował prawo jeden do jednego. Na przykład kupował sobie najmodniejszą koszulę. Nosił przez przepisowy czas, po którym mógł ją zwrócić do sklepu. Po czym kupował sobie następną. Tak samo postępował z innymi częściami garderoby, z wyjątkiem bielizny. Ale nawet i z tym potrafił sobie poradzić. Kiedyś z odpowiednią argumentacją zwrócił majtki, w zamian otrzymując nowe.
W taki sam sposób wyposażył i odnawiał sobie kuchnię, łazienkę, stołowy i sypialnię. Z wymianą mebli, pralki, telewizora czy lodówki nie miał najmniejszego kłopotu. Market, zawsze brał na siebie transport rzeczy do domu Hermenegildiusza. Z powrotem kierowca zabierał sprzęty zwrócone.
Nieco trudniej szło mu z samochodami. Ale i na to znalazł sposób. Tu w sukurs przyszły Hermenegildiuszowi przepisy dotyczące reklamacji. Kupił on sobie samochód niezbyt wysokiej klasy, co mu dawało gwarancję, że prędzej czy później coś się w aucie zepsuje. I faktycznie psuło się. Wtedy Hermenegildiusz składał reklamację, żądając wymiany samochodu. I za każdym razem dostawał nowy. Można? Można, chwalił się osobom zaufanym.
Jedynymi artykułami, z którymi Hermenegildiusz nie mógł sobie poradzić, były artykuły spożywcze. Nie mógł zwrócić do sklepu zjedzonych ani częściowo choćby używanych.
Wszystkie te wyczyny „handlowe” trwały do czasu, aż Hermenegildiusz spotkał się z Leonem, od którego dowiedział się, jak doszło do śmierci babki. Kiedy babkę wzięto do szpitala na wycięcie wyrostka robaczkowego, po której to operacji babka nie mogła sobie ani wypić, ani zapalić, więc postanowiła umrzeć, i co gorsza zrealizowała swoje postanowienie, Hermenegildiusz przeraził się, że skoro poszedł w ślady babki, może nie zauważyć, czyli, trywialnie rzecz określając, przegapić moment, w którym będzie już całkowicie uzależniony od tego, co lubi, i może całkiem przypadkiem podjąć decyzją identyczną do babcinej.
Jednak przerażenie przerażeniem, a Hermenegildiusz nadal trwa w tym procederze, nie pomnażając w jakiś szczególny sposób majątku, ale za to żyjąc wygodnie i dostatnio.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz