Czego jak czego, ale braku poczucia humoru Szczeżujowi Ciaptule, któremu onegdaj listonosz zrobił niespodziankę w postaci kolejnej ciąży jego żony, Beladonny, zarzucić nie było można. Głośna była historia o epidemii ciąż na jednym z bździochowskich osiedli, od tamtej pory nazywanym Osiedlem Bocianim. Byli też tacy, którzy ten epizod nazywali nawet pandemią. W każdym razie żaden mąż nie miał, czy może tylko nie mógł mieć pewności co do własnego sprawstwa poczęcia kolejnego potomka. Niekoniecznie aby nie wierzyli w wierność swych małżonek, bo te zapewniały ich o swojej lojalności po sam grób, ale tak, jakby z wewnętrznego przeczucia. W każdym razie zdarzenie owo było tematem tabu w rozmowach towarzyskich, zarówno wśród przyjaciół, nawet tych, a może zwłaszcza tych zamieszkujących to płodne osiedle, jak i wśród rodziny. Absolutnie nigdy nie należało mówić o noworodku, schylając się nad kołyską czy nad wózkiem: wykapany tatuś. Dotychczasowa przyjaźń kończyła się wtedy natychmiast, jak odcięta nożycami. Identycznie rzecz miała się z rodziną. Przestawała istnieć i tyle.
Jednakże życie towarzyskie kwitło i ojcowie przy drinkach, czy też przy zaprawianiu się w bardziej hardcorowy sposób prowadzili konwersacje na różne tematy, skrzętnie oczywiście omijając temat ornitologiczny traktujący o zwyczajach bocianów. Szczeżuj Ciaptuła, tak jak zdecydowana większość męskiej populacji Bździochów, nie wylewał za kołnierz, a jego aktywność w tym względzie znacznie wzrosła od czasu przyjścia na świat jego kolejnego, o problematycznym ojcostwie, dziecka. Z tego powodu, czy też tylko przez zwyczajne zapomnienie Szczeżuj przestał się strzyc i fryzurę miał bujną niczym niegdysiejsi hipisi.
Onegdaj wizytowała go rodzina w postaci kuzynostwa z jeszcze dalszych kresów niż kresy Kresów Wschodnich, na których położona była Bździochowa Dolina. Rozmowa zeszła na tematy rodzinne, koligacje, genealogię i tym podobne.
Tu należy wiedzę czytelnika uzupełnić o informacje dotyczące rodzeństwa Szczeżuja. Otóż Szczeżuj miał dwie siostry i brata. Zapuściwszy włosy, pod względem ich długości upodobnił się do sióstr. Te siłą rzeczy nosiły się długo. Brat jako jedyny miał włosy mocno przerzedzone, zwłaszcza na czubku głowy. Właściwie to okalały one tylko głowę, tworząc wokół niej wianuszek. Część znajomych mówiła, że to aureola, reszta – że to wieniec laurowy. Nic dziwnego, gdyż brat zajmował się pracą naukową.
Wróćmy tedy do wizyty rodzinnej. Rzecz jasna kuzynostwo nie mieli pojęcia o ciążowej epidemii, wszak był to temat tabu, więc zupełnie naturalnie poruszyło temat podobieństwa dzieci do rodziców. Wspominano rodzeństwo Szczeżuja; zrobiono też uwagę na temat długości włosów samego gospodarza. Rozmowa miała mniej więcej taki przebieg.
– Szczeżuj! Ale ty masz fryzurę. I jakie masz gęste włosy – z nieukrywanym podziwem i zazdrością pochwaliła go kuzynka.
– W rodzinie Ciaptułów to normalne – odrzekł Szczeżuj. – Wszyscy mają solidne włosy. No – zaśmiał się – z wyjątkiem jednego.
A na to kuzyn, zupełnie nieświadomy popełnianej właśnie gafy:
– Widocznie zmienił się listonosz.
Kuzyn ni w ząb nie rozumiał, dlaczego, Szczeżuj zrobił minę, jakby właśnie połknął żabę. Żywą i w towarzystwie gromadki kijanek.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz