sobota, 21 listopada 2020

347. Przypadłość Rozdziawa Poziewaja


          Na czwartym piętrze pewnej starej, lecz odrestaurowanej kamienicy w centrum Bździochów mieszkała rodzina Poziewajów. Poziewajowie mieli prawie dorosłego syna, Rozdziawa, zupełnym przypadkiem studiującego razem z Trycjanem Paszkwilką, późniejszym humorystą zatrudnionym w New Bździocherze. Przypadłością Rozdziawa było upodobanie do nachalnego wręcz spania. Koledzy śmiali się z niego, że jak tylko po raz pierwszy danego dnia rozdziawi paszczę do ziewania, nie znajdzie się już taka siła, która powstrzymałaby go przed walnięciem się do wyra. Rozdziaw niejednokrotnie urywał się z zajęć, aby sobie dospać. Na marginesie można jeszcze dodać, że tę przypadłość tłumaczył jako jedną z cech szlachectwa, do którego się rzekomo zaliczała jego rodzina. Twierdził nawet, że jego herb rodowy to Susło. Rodzice milczeli na ten temat.

         Wspomniana wyżej przypadłość zmuszała Rozdziawa do notorycznego spóźniania się na wykłady, o ćwiczeniach nie wspominając. Oficjalnie tłumaczył to zupełnie inaczej niż szlachectwem. Twierdził mianowicie, że najzwyczajniej na świecie ma daleko do przystanku autobusowego i dlatego nie zdąża. Każdorazowo takie tłumaczenie wywoływało huragan śmiechu na sali wykładowej.

         Lecz pewnego dnia coś się zmieniło. To znaczy zmieniły się okoliczności, bo upodobania Rozdziawa nie zmieniły się ani o jotę. Dalej sobie dosypiał w cieplutkim łóżeczku, gdy tymczasem na ulicy z feralnie odległym przystankiem autobusowym pojawili się robotnicy. Po prostu zgodnie z planem rozpoczął się remont tej ulicy, a przystanek przesunięto. Ponieważ stał się on przystankiem tymczasowym, nie ustawiono wiaty i nie wkopano słupka. Zamiast tego postawiono słupek przenośny, przyspawany do obręczy i obciążony betonowymi bloczkami.

         Trycjan Paszkwilko, już wtedy nieźle się zapowiadający facecjonista, nie byłby sobą, gdyby takiej okazji nie wykorzystał dla zorganizowania żarciku. I wcale nie musiał się inspirować zwariowanymi pomysłami innego kolegi – Wygibautasa Książkiewicziusa, także zawołanego żartownisia. Stać go było na własne. I taki właśnie pomysł, który wyprysnął spod jego czaszki, zrealizował. Zrobił to wespół z innymi kolegami studentami, których na takie wyczyny nietrudno było namówić.

         Tak więc jednego ranka, gdy Rozdziaw Poziewaj smacznie sobie spał, koledzy wnieśli mu do pokoju i postawili przy łóżku taki właśnie przenośny przystanek autobusowy. Teraz już nie mógł się tłumaczyć, że ma daleko do przystanku. Rzeczywiście, od tej pory kolega śpioch przestał się spóźniać.

         Rozdziaw okazał się być niemniejszym jajcarzem od swoich kolegów, bo gdy ci, zdziwieni, pytali, skąd taka nagła zmiana, odpowiadał z pełnym przekonaniem:

         – Przecież teraz mam blisko do przystanku. Wstaję z łóżka i od razu wsiadam do autobusu.

 

         cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz