sobota, 12 grudnia 2020

350. Kosmiczne zdarzenie za stodołą

            „To był jakiś kosmos.” Tak określił wesele jeden z jego uczestników, niejaki Przywaliusz Wampisz, pracownik biura prasowego Fabryki Sztućców Dwukrotnego Użytku o pospolitym przezwisku „Literatka”, które według zapisu miało brzmieć „Le Petit Literatour”, w całości zaś wyglądało tak: Przywaliusz „Le Petit Literatour” Wampisz. Miało ono za jednym zamachem być pseudonimem literackim, charakteryzować jego cięty język, tradycję niewylewania za kołnierz, czego symbolem jest szklaneczka zwana literatką, z sugestią jednoczesnego tournee po okolicznych bździochowskich barach oraz figlarne zaproszenie dla kobiet do mrocznych wyczynów o podłożu…

         Wampisz został zaproszony na owe wesele przez innego pracownika fabryki, zatrudnionego w laboratorium przy dziale konstrujcyjnym, Cyprka Szczypieżonka, który wydawał za mąż jedną ze swoich pięciu córek. Los pokazał, że nie zamierza się trzymać takiej logiki, aby zamążpuszczać córki w kolejności urodzeń, czyli od najstarszej do najmłodszej, lecz według całkiem logicznej logiki, aby najpierw wydać za mąż tę córkę, która jako pierwsza wdała się w ciążę. Trafiło akurat na średnią, Kalasantę, pisaną Calasanta, bo wszystkie córki Cyprka miały imiona na „C”. Żona nosiła imię Camilla.

         Wesele jak to wesele. Stoły ustawiono i zastawiono obficie w przydomowym ogrodzie, alkohol lał się szerokim strumieniem, młodzi co rusz musieli się całować na hasło „gorzko”, tańczono w takt przygrywającaj orkiestry z nieźle rozbudowaną sekcją dętą, pół na pół z akoredeonistami.

         Kosmos, o którym później z lekkim obłędem w oczach wspominał Wampisz, miał miejsce za stodołą, gdzie się udał za potrzebą po obfitym, tłustym jadle. Ponieważ już mu się dwoiło, a niekiedy też troiło w oczach, nie mógł się zdecydować, do której z dwóch, a niekiedy też z trzech wygódek wejść. Sytuacja była na tyle napięta, że nie można było dłużej zwlekać z roztrząsaniem tego dylematu, dlatego widząc leżącą na ziemi łopatę do zboża, tzw. sercówę, postanowił z niej skorzystać, a potem zawartość wrzucić do gnojownika. Tak też uczynił. A ściślej wykonał tylko część zamierzenia, gdyż…

         Chwilę później miał miejsce ów kosmos. Wampisz zakończywszy rzecz całą, uniósł się, naciągnął i zapiął spodnie, po czym sięgnął po łopatę, aby to, co się na niej znalazło, trafiło na gnój. Stanął jak oniemiały, ponieważ łopaty nie było. W pierwszym przebłysku świadomości, pomyślał, że mu się to śniło, ale przecież, nie, bo jednakowoż pozbył się zawartości jelit i to na pewno. Co więc się stało? Nie mogąc dociec przyczyny, powrócił do towarzystwa i starał się nie przegiąć z alkoholem. Krótko mówiąc, mał spieprzoną całą resztę wieczoru.

         W czasie, gdy Przywaliusz „Le Petit Literatour” Wampisz bił się z myślami, Cyprka wezwały zwykłe codzienne obowiązki. Poszedł do obory, aby oporządzić krowy. Przez niewielkie okienko do wyrzucania gnoju sięgnął po łopatę, po czym mocno się zdziwił, znajdując na niej ekskrement. No, ale nie będzie przecież medytował nad gównem. Tak sobie pomyślał i wziął się do roboty. Nawet mu przez myśl nie przemknęło, że właśnie sprowokował kolegę z pracy do podejrzeń o wylądowaniu za stodołą kosmitów. I oczywiście do zepsucia mu zabawy, bo cóż to za zabawa, gdy trzeba sobie powiedzieć na weselu: „Więcej nie piję”.

 

         cdn…

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz