Czy był to przypadek, czy też może nie, trudno dociec, lecz pewnego dnia, a była akurat środa, pierwszy kwietnia, humorysta z zawodu, a prześmiewca z upodobania, Trycjan Paszkwilko, zebrał sporą część redakcji New Bździoch Timesa celem przekazania odgórnych wytycznych. Gdy już całe grono, z wyjątkiem naczelnego, stłoczyło się w części korytarza służącej za salę posiedzeń, Paszkwilko z jak najbardziej poważną miną rozpoczął przemowę.
– Słuchajcie, słuchajcie, bo nie będę powtarzał. Stary upoważnił mnie do przekazania wam nowego regulaminu pracy redakcji. Kto się nie zgadza, może od razu iść na wódkę, a kto…
Od razu zrobił się tumult. „Jak to?”, pytano. „Jeszcze nie wiemy, o co chodzi, a już mamy się do tego ustosunkować?!” I w tym stylu przez kilka minut. Ledwo się Paszkwilce udało uspokoić bractwo po piórze.
– Dajcie skończyć. Zacznę od sobót i niedziel. Te są wolne i to nie podlega dyskusji. – „Ale łacha”, wyrwało się komuś. – W poniedziałki odpoczywamy po weekendzie. – Po sali poniósł się szmer aprobaty. „No, to już jakoś brzmi”, skomentował któryś. – We wtorki przygotowujemy się psychicznie do pracy. – Szmer aprobaty powoli przemieniał się w entuzjazm. – W środy pracujemy. – Cisza jak makiem zasiał. – W czwartki odpoczywamy po pracy. – Westchnienie ulgi ze wszystkich gardeł. – W piątki przygotowujemy się do weekendu. – Jeszcze większa ulga. – Czy są jakieś pytania?
W zasadzie pytań nie było. Towarzystwo międliło w myślach dopiero co zasłyszane rewelacje. Po chwili dał się słyszeć głos portiera, pana Kazia:
– Długo będziemy tak zapierdalać?
Przez salwę ogólnego śmiechu powoli przebijał się głos naczelnego, który już od dłuższej chwili stał w drzwiach swojego gabinetu i przysłuchiwał się zabraniu.
– Kto wczoraj pił? – zapytał, a na sali znów zapanowała grobowa cisza. Powiódł wzrokiem po twarzach redaktorów, ale te były nieprzeniknione. Powtórzył więc pytanie.
– Kto wczoraj pił?
Ponownie dał się słyszeć głos pana Kazia:
– Wypiło się, panie dyrektorze, co nieco.
– I bardzo dobrze – odparł naczelny. – Zbieraj się, idziemy na klina. A reszta do roboty, bo przypadkiem jest środa.
Zaśmiał się rubasznie, po czym objął pana Kazia za ramię i wyszli z redakcji.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz