Przez długie lata w Zakładzie Udoskonalania Robót Wszelkich wspominano zdarzenie z potłuczonymi pisankami, jakie było udziałem zakładowego sekretarza POP, Dudula Formaliny, wśród pracowników nazywanego Arbuzem. Tym, którzy nie pamiętają genezy tej ksywki, przypomnę, że Arbuzem nazwano Formalinę po tym, jak przyszedł do pracy w zielonym garniturze. Sekretarz partii to wiadomo, że czerwony. No i ktoś to pokojarzył – „Z zewnątrz zielony, a w środku czerwony”. I tak Arbuz został Arbuzem.
Historia zaś z potłuczonymi pisankami była taka, że Formalina zakupił dziewięć paletek z pisankami, którymi chciał obdarować swoich podwładnych. Osiem schował do szuflad w swoim biurku, dziewiątą, tę dla siebie, położył na blacie. Rozmach, z jakim otwierał szuflady, gdy zwołał już wszystkich zainteresowanych, sprawił, że potłukł dokładnie wszystkie jajka. Ot, cała historia.
W gronie jego podwładnych znajdowały się dwie zatwardziałe koleżanki, Lolanda i Teodozija. Wprawdzie nie zostały obdarowane pisankami, z powodów jak wyżej, ale i tak złożyły sobie najlepsze życzenia świąteczne, a dokladniej – wielkanocne. Ich rozstanie wyglądało mniej więcej tak:
– I ucałuj męża przy jajku – doradzała Teodozija Lolandzie, śmiejąc się i mając oczywiście na myśli śniadanie wielkanocne.
– Ale czy ty wiesz – odpowiedziała Lolanda – że ja mam męża wielkanocnego?
– Jakiego?!
– No, wiesz, mam męża ale luja.
I koleżanki już bez dalszych uwag rozpoczęły świętowanie.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz