sobota, 10 lipca 2021

380. Poród na rozkaz

 

             Opisując przypadki służbowe kwatermistrza Jóźka Wędzidły, pomijałem zupełnie jego życie rodzinne, a przecież takowe też prowadził. I chociaż w pułku zdarzało mu się przymknąć oko na regulamin, to w domu tak dobrze nie było. Tam musiała panować dyscyplina i porządek wojskowy. Jadano o stałych godzinach, wstawano wcześnie na odtrąbianą z magnetofonu pobudkę, kładziono się spać po capstrzyku. Odwołania od rytuału nie było.

         Żona kwatermistrza Wędzidły, Kameleonia, wbrew imieniu nie była zmienna (zarówno w obowiązkach, jak i w charakterze), bo być nie mogła. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że Józiek drylu wojskowego w domu nie wprowadzał krzykiem, czy też stosując kary. Wszystko odbywało się na zasadzie namowy z ewentualnym dodatkiem łagodnej perswazji. Mawiał na przykład, melodyjnie kresowo zaciągając:

         – Kamciu, duszko, może byśmy urządzili sobie dziś w nocy poligon, aaa? Zdobędziemy jaką fortecę, a może nawet i dwie.

         Czyż można było takiej prośbie odmówić? Toteż Kameleonia nie odmawiała. Z tych wizyt na poligonie urodziła się państwu Wędzidłom piątka dzieci, a szóste było w drodze.

         Z tym szóstym zaś było tak. Kiedy nadeszła pora rozwiązania, była akurat głęboka noc. Józiek, już kwatermistrz pełną gębą (i brzuchem), czuwał przy żonie. Ale kiedy Kameleonia poczuła bóle porodowe, zaskoczony porą, w której się pojawiły, stracił nieco rezon. Wołać karetkę po nocy? Cóż za pomysł. Zaczął więc namawiać żonę, żeby postarała się wytrzymać do rana. Namawiał tak gorąco, używał takich nie do zaprzeczenia argumentów, tak przekonywał, że biedna Kameleonia jakimś cudem powstrzymała dalsze bóle i dotrwała w stanie przedporodowym do świtu. Wtedy już wszystko odbyło się zgodnie z rytuałem, a ponieważ chodziło o szóstego potomka, można by powiedzieć, że także zgodnie z tradycją.

         Jeszcze tylko, dla ścisłości warto dodać, że szóstym dzieckiem był syn. Było więc w rodzinie Wędzidłów trzech chłopców i trzy dziewczynki. Józiek kalkulował sobie w duchu, że synowie w przyszłości zostaną oficerami artylerii, już niekoniecznie naziemnej, a córki wyjdą za mąż za oficerów, już niekoniecznie artylerii, także niekoniecznie naziemnej.

 

         cdn…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz