sobota, 17 lipca 2021

381. WOT-y i wota

    Można by rzec, że Dudul Formalina, zwany Arbuzem, był fachowcem w każdym calu. W każdym razie za takiego się uważał i tym się chełpił. A czy mu wierzono, to już inna sprawa. Załoga działu Szlifów Końcowych i Dogładzania w Zakładach Udoskonalania Robót Wszelkich (ZURW), któremu kierownikował, złożona z ośmiu współpracowników jeszcze w duchu podśmiewała się z niefortunnego prezentu wielkanocnego, czyli przygodą z surowymi pisankami. Lecz historia ta powoli odchodziła w niepamięć, choć w innych działach podśmiewano się z niej jeszcze dość mocno. 

    Podśmiewano się też z przezwiska Arbuz, które trafiło już do kanonu klasyki nazewnictwa zakładowego. Przypomnę krótko, jak to się stało, że Dudula nazwano Arbuzem. Otóż Dudul Formalina był jednocześnie przewodniczącym koła zakładowego partii, czyli był tak zwanym czerwonym. Kiedy pewnego razu przyszedł do pracy w zielonej kurtce i zielonych spodniach, ktoś zauważył, że na zewnątrz jest zielony, a w środku czerwony, istny arbuz. No i to się przyjęło. Oficjalnie podwładni zwracali się do niego per panie kierowniku, pozostali pracownicy – panie kolego, członkowie partii – towarzyszu, a wszyscy po cichu, za jego plecami mówili o nim Arbuz. 

    Dudul vel Arbuz prócz innych cech był jeszcze służbistą. Tak że raczej w biurze nikt nie mógł liczyć, że usłyszy dowcip w jego wykonaniu. A już gdy przyjmował nowego pracownika, powagą stwarzał atmosferę niemal kościelnego skupienia. Śmiesznie to brzmi w kontekście jego partyjności. A przecież koło zakładowe partii oficjalnie nazywało się Podstawową Organizacją Partyjną, w skrócie POP i jak by nie było z kościołem się kojarzyło. Wprawdzie prawosławnym, ale jednak. 

    Zawodowym konikiem Dudula były Warunki Odbioru Technicznego, w skrócie WOT-y, które były etapem wieńczącym procesy, jakimi zajmowano się w dziale. Każdy z pracowników musiał znać niemal na pamięć obowiązujące instrukcje i procedury. Zdarzyło się więc, że w dziale Szlifów Końcowych i Dogładzania zatrudniono nowego pracownika. Oczywiście Dudul Formalina nie byłby sobą, gdyby nie zahaczył „nowego” o WOT-y. Jakież było jego zdziwienie, gdy usłyszał odpowiedź „nowego”. Cały dział najpierw zamarł z wrażenia, a potem bezgłośnie, za plecami Arbuza pękano ze śmiechu. Bo ta krótka wymiana zdań wyglądała tak. 

    – Czy pan wie, co to są WOT-y? – zapytał Formalina. 

    Na to „nowy” z całkowitą swobodą odrzekł: 

    – Nie wiem, co to są WOT-y, ale wiem, co to są wota. 

 

    cdn…

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz