Ezechiel Rozencwajg, człowiek w dobrze zaawansowanym średnim wieku, należał do kolejnego pokolenia rodziny utrzymującej się z handlu. Ezechiel zajmował się handlem starociami. Głównie meblami. Jego sposób na biznes był bardzo prosty i zgodny z wyznawanymi przez niego sztywnymi zasadami: „pięć minut handlu jest lepsze od godziny solidnej roboty” i „tanio wyrwać od naiwnych i drogo sprzedać kolejnym naiwnym”.
Ezechiel znał się na swojej robocie. Rzut oka wystarczył, aby ocenić wartość przedmiotu. Potem już tylko należało zbałamucić właściciela i odjechać z wyrwanym z reguły za bezcen pięknym starociem. Następnie szybka renowacja i sprzedaż. Krótko mówiąc, Ezechiel Rozencwajg nieźle sobie żył z tak wykoncypowanego interesu. Jeździł od wsi do wsi, penetrował strychy, piwnice, szopy i stodoły i rzadko się zdarzało, że wracał do domu z pustymi rękami. Jeden z tych rzadkich przypadków przydarzył mu się w Bździochach.
Któregoś popołudnia zakołatał do drzwi domu Hryćki i Wywrzeszczy Wtedyrdów. Wszedł do środka i oniemiał. Tam wszystko było stare. Najpierw dyskretnie, potem coraz śmielej, aż wreszcie bez żadnego skrępowania oglądał Wtedyrdowe meble. Był zafascynowany ilością, jak je nazwał przy gospodarzach, rupieci. Podczas, gdy Hryćko nalewał do szklanek dobrze schłodzone piwo (dziwnym trafem nie zaproponował gościowi lokalnego wina o nazwie „Biała Turnia”), podśpiewując nie wiadomo, gdzie zasłyszaną piosenkę: „Ezechielu, Ezechielu, napijmy się zupy z chmielu”, Ezechiel, marudząc i wybrzydzając, oglądał starą komodę. Wybrzydzanie było u niego tak zwanym stałym fragmentem gry i stanowiło preludium do negocjacji cenowych. Im cenniejsze znalezisko, tym wyższy poziom wybrzydzania. W przypadku Wtedyrdowej komody Ezechiel wspiął się na szczyty wybrzydzalności, bowiem gdzieś w niedostępnym miejscu dostrzegł oryginalną naklejkę z marką producenta. A marka była przednia.
Tu należy dodać, że kolejnym sposobem na dobry biznes Ezechiela było podróżowanie w przebraniu księdza. Bo któż bogobojny odmówiłby księdzu dobrodziejowi. Wszak ksiądz to osoba szanowana, która mówi mądrze i samą prawdę. Toteż Wtedyrdowie zgodzili się sprzedać komodę za śmieszną cenę drewna opałowego. Bo o tym, że komoda jest w takim stanie, że nadaje się tylko na opał, dali się bardzo łatwo przekonać.
Ezechiel zapłacił gospodarzom i uradowany ze wspaniałego interesu poszedł po samochód, którym miałby przewieźć mebel na rzekomą parafię. Gdy wrócił, na widok tego, co zobaczył, o mało się nie wywrócił. Przed nim leżała kupka porąbanego drewna, które jeszcze paręnaście minut temu było przepiękną zabytkową komodą, którą mógłby sprzedać za bajońską sumę.
– Bo to, proszę księdza – tłumaczył usłużnie zadowolony z siebie Hryćko – jak to na opał, to księdzu pomogłem. Po co osoba wielebna sama miałaby się trudzić. A tak, ma ksiądz dobrodziej już gotowe do palenia.
No tak, pomyślał Ezechiel, teraz rzeczywiście to się nadaje tylko do spalenia.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz