sobota, 12 kwietnia 2014

2. Cudowne źródełko



W Bździochach zawrzało. I to dosłownie. Niedaleko studni – tej, przy której onegdaj przesiadywał Miętoś z Dziwnym, wybiło gorące źródło. I to jak wybiło. Wrząca woda tryskała strumieniem w górę na kilkadziesiąt metrów. Rzutki sołtys Jasiek Poboćko, zwany Miętosiem, choć niektórzy mieszkańcy wsi dla oddania mu szacunku nazywali go panem Miętosiem, a nawet panem Janem Miętosiem, nie byłby sobą, gdyby tego – co tu kryć – daru z nieba, a ściślej – spod ziemi, nie wykorzystał. Zwłaszcza że przytrafiło się to w okresie zwanym później Wczesnym Miętosiem, kiedy znajdował się jeszcze na wznoszącej fali kariery, był pełen niespożytej energii i niczym owo źródełko tryskał pomysłami. Błyskawicznie rozpisał przetarg na wykonanie odpowiednich instalacji i oto Bździochowa Dolina stała się zagłębiem energetycznym całego regionu. Stach Ogniwo, właściciel prężnego Przedsiębiorstwa Instalacji Wszelkich i jednocześnie zwycięzca przetargu, bardzo sprawnie okiełznał źródło gorącej wody i w niedługim czasie cały region był samowystarczalny pod względem energetycznym, a nawet eksportowano jeszcze nadwyżki, których już w żaden sposób Bździochowa Dolina nie była w stanie skonsumować. Cała Bździochowa Dolina cierpiała – jeśli to właściwe określenie – na nadmiar energii, mimo że zewsząd biły w oczy jaskrawe neony, jeździły podwieszane kolejki elektryczne i co tam tylko, tak że praktycznie nie można by znaleźć ani jednej rzeczy poruszanej ręcznie, bo wszystko napędzała energia. W powszechnym użytku były nawet wciąż niedoceniane w innych regionach kraju samochody elektryczne. Bezpowrotnie minęły czasy, gdy Miętoś przesiadywał przed telewizorem, do którego nie było prądu, z irracjonalną nadzieją, że kiedyś pokażą mu się w nim obrazki.
Trzeba też wiedzieć, że niegdysiejszy domorosły usprawniacz i wynajdywacz prostych konstrukcji Światłomysł Eureczko rozwinął skrzydła i objawił się światu jako utalentowany racjonalizator i wynalazca. W dawniejszych latach, w najgłębszym okresie jakże zapyziałej Bździochowszczyzny stać go było co najwyżej na usprawnienie sierpa, ewentualnie – czym wzbił się na wyżyny pomysłowości – wykombinowanie turbodoładowania konia pociągowego rasy perszeron. Obecnie, jako się rzekło, rozwinął skrzydła, zmieniając zupełnie swój wizerunek i dodając rozmachu działaniom. Opracował i z niezwykłym kunsztem zrealizował urządzenie przetwarzające gorącą wodę na prąd elektryczny, a Stach Ogniwo mocą swojego Przedsiębiorstwa Instalacji Wszelkich wdrożył urządzenie do powszechnego użytku. Z ograniczeniem do terenu Bździochowej Doliny, rzecz jasna, bo reszta kraju nie była jeszcze gotowa na wchłonięcie takich innowacji. Dzięki temu nie były potrzebne żadne elektrownie i elektrociepłownie, co w znacznym stopniu przyczyniło się do ochrony środowiska i rozpropagowania wszystkiego, co się zaczyna przedrostkiem „eko”.
Ale też i nie obyło się, jak zwykle zresztą w takich sytuacjach, bez perturbacji. A to z powodu owego daru z nieba. Bowiem prawie natychmiast zbiegli się członkowie wiejskiego kółka Moherowych Muszek i stwierdziwszy, że to musi być cud, postanowili chronić źródełko przed dostępem wiarołomców i wszelkiej maści innych barbarzyńców, którzy na pewno zechcą zbezcześcić miejsce objawienia się Najwyższego. A praktycznie przed wszystkimi, którzy nie należeli do kółka. Źródełko obwołano cudownym, nazwano je Cudownym Źródełkiem, ustawiono przy nim warty i nikomu nie pozwalano się do niego zbliżać, choćby im przyszło siekierami i widłami bronić tego najświętszego ze świętych miejsc.
Wiejskie kółko Moherowych Muszek było nieformalnym amatorskim stowarzyszeniem miłośników tego właśnie elementu garderoby, pozostałości po bardzo odległych czasach, niemal atawizmu. Moherowe muszki – symbol i znak rozpoznawczy Moherowych Muszek w porównaniu z symbolem Moherowych Beretów, przyparafialnego kółka z sąsiadującej z Bździochową Doliną wsi Turoniowe Doły, miały tę zaletę, a zarazem przewagę nad nimi, że w sytuacji zasilenia organizmu ponadmaksymalną dawką alkoholu, czyli wprowadzenia go w stan zwany popularnie nawaleniem, nie zsuwały się na oczy, dzięki czemu lgnęli do kółka zwłaszcza mężczyźni, tak że w krótkim czasie liczyło ono sobie już pełne kilkanaście osób. Wbrew przewidywaniom i czarnowidztwu kobiety należące do kółka bardzo były kontente z takiego towarzystwa, a gdy po objawieniu się Cudownego Źródełka mężczyźni własną piersią bronili dostępu do niego, panie Moherowe Muszki wpadły w zachwyt, a niektóre niemalże w ekstazę.
Ale kółkowicze nie doceniali walorów negocjacyjnych sołtysa. Rozmowa między wojującymi Moherowymi Muszkami a sołtysem przebiegła mniej-więcej w podany niżej sposób. Przy czym po stronie Muszek przekrzykiwało się nawzajem kilkanaście osób, wygrażając widłami i czym tylko, sołtys wystąpił sam, bez żadnych rekwizytów.
– Nie damy tknąć świętości. Nie pozwolimy nikomu zbrukać objawionego miejsca. Sołtysie, niech się pan lepiej nie zbliża, bo nie ręczę za siebie. Sołtys, nie sołtys, wara od Cudownego Źródełka. Poszedł won! – krzyczano.
– Szanowni członkowie kółka Moherowe Muszki – przemówił łagodnie sołtys, rozkładając przy tym ręce jak ksiądz przy ołtarzu. – Nie tylko nie zamierzam wam odebrać świętej relikwii ani zlikwidować świętego przybytku, a wręcz przeciwnie, chcę was zapewnić, że póki żyję nie pozwolę, aby Cudownemu Źródełku przytrafiło się coś złego. Co więcej, mam pomysł, aby każde z was miało to święte miejsce w swoim domu.
– Jak to, sołtysie?
– A tak to. Skierujemy świętą wodę do waszych domów. Każdy za odkręceniem kurka będzie miał świętej wody pod dostatkiem i będzie mógł się obmywać w niej niczym w Jordanie, a nie tylko się nią żegnać, maczając czubki palców w domowej kropielnicy. To będzie tak, jakby każdy z was miał takie małe Cudowne Źródełko w swoim domu. Mało tego, puścimy ją do domów wszystkich grzeszników we wsi, żeby się nawrócili i jak za sprawą Jana Chrzciciela stali się może nawet święci. Nie mam wątpliwości, że po obmyciu swych grzesznych ciał w cudownej wodzie, przestaną grzeszyć, a być może, gremialnie zaczną wstępować do kółka Moherowych Muszek.
Ten argument przeważył. I tak to Moherowe Muszki – nie do końca świadome, lecz przekonane – zgodziły się na założenie w Bździochowej Dolinie instalacji bieżącej ciepłej wody i centralnego ogrzewania. Nie zapomniano przy tym o poświęceniu rur, uszczelek i armatury oraz narzędzi, robotników i koparek, a potem wszystko poszło już tak sprawnie, że w krótkim czasie poprzez magistrale ciepłownicze, ich odnogi i tzw. końcowe nitki prowadzące do poszczególnych – nie, nie, już nie domostw, a rezydencji, popłynęła gorąca woda. Moherowym Muszkom nie pozostało nic innego, jak tylko w miejscu wybicia źródełka wmurować tablicę pamiątkową. Poszły nawet na kompromis i pozwoliły na oficjalne przemianowanie tego miejsca na Ujęcie Wody Wrzącej w Bździochach imienia Cudownego Źródełka. Po poświęceniu tablicy czym prędzej rozpierzchnięto się do domów, aby móc jak najszybciej i w pełni korzystać z daru osobistej święconej wody.

cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz