sobota, 10 maja 2014

6. Tradycja Cozasiów



Kudymierza Cozasia rozbolał ząb. Fatalnie, dogłębnie, nieodwracalnie. Bolał tak okrutnie, że zdesperowany właściciel owego zęba po tygodniowych mękach postanowił się go pozbyć.
Kudymierz Cozaś, biznesmen pełną gębą, robiący w prawie, o którym na pewno nie można było powiedzieć, że jest staroświecki, nadmiernie konserwatywny, zabobonny czy wręcz wierzący w gusła, bo był – jak przystało na przedstawiciela Bździochowej Doliny – człowiekiem światłym, obytym i wykształconym, jednym słowem – nowoczesnym, postanowił sprawę, tę jedną, jedyną sprawę, sprawę zęba załatwić własnoręcznie, metodą tradycyjną. Nawet nie dlatego, że bał się dentysty, choć w istocie bał się go bardzo, mimo iż nigdy jeszcze nie zasiadł w dentystycznym fotelu i nie zaznał wrażenia wwiercania się stomatologicznego wiertła prosto w mózg, lecz najzwyczajniej w świecie hołdował zakorzenionej w jego rodzinie od pokoleń tradycji leczenia się domowymi sposobami. Korzystanie z pomocy lekarskiej uważano tam za wstyd, oznakę słabości i nieobyczajność. Nawet w dobie nadzwyczajnie rozwiniętych technologii i dostępu do wszelkich możliwych udogodnień, kobiety w Cozasiowym rodzie porody i połogi odbywały w domu.
Zwykłe przeziębienia leczono zwykłymi sposobami. Dawno, dawno temu, gdy przodkom Kudymierza odczytano nowelkę o tytule „Antek” autorstwa żyjącego w owym czasie niejakiego Bolesława Prusa, na wzór podany w tekście wkładano chorego na trzy zdrowaśki do pieca i było po sprawie. Na szczęście Cozasiowi antenaci nie brali książkowej „receptury” dosłownie, a może tylko tak szybko klepali zdrowaśki, że żaden z tych, którzy zaniemogli, nie został, jak siostra tytułowego Antka, odesłany na tamten świat. Czy im taka kuracja pomogła? Historia rodu milczy. Współcześni radzili sobie z chorobą, spożywając duże ilości czosnku, miodu, malin etc. i biorąc zamiennie – to na poty, to na przeczyszczenie. No i – w odróżnieniu od dziadów i pradziadów – potrafili nowelkę przeczytać sami.
A teraz przyplątał się ten nieszczęsny ból zęba. Jako się rzekło, Kudymierz Cozaś nie zamierzał pójść z tą dolegliwością do dentysty. Aby się pozbyć natrętnego bólu, obmyślił chytry plan. Plan uwzględniający, rzecz jasna, rodzinną tradycję. Pewnego dnia późnym popołudniem wymknął się z rozjarzonego neonami centrum Bździochów i podążył na ich obrzeże, gdzie pośrodku zadbanego ogródka stał stary dom Cozasiów, pełniący obecnie rolę ogrodowej altany. Na środku największej izby Kudymierz ustawił pamiętający jeszcze przedmiętosiowe czasy trójnożny zydelek, po czym do najgrubszej belki pod powałą uwiązał spory, odpowiednio wymierzony kawałek catgutu (jego protoplaści używali do tego celu szewskiej dratwy). Stojąc na zydelku, przywiązał sobie nić do zęba, a następnie odważnie zeskoczył na polepę. Tak nakazywała tradycja, a on był jej wierny.
W tak dużej aglomeracji, jaką była Bździochowa Dolina, trudno byłoby cokolwiek ukryć. Dlatego też nie ma w tym nic dziwnego, że znalazł się świadek Cozasiowego desperackiego czynu i wezwał karetkę pogotowia. Kudymierz Cozaś przeżył podwójny wstyd, który w jego mniemaniu był nawet hańbą. Bo nie tylko został zmuszony do skorzystania z leczenia – o zgrozo! – szpitalnego, to jeszcze – i to już z własnej woli – wybrał się z wizytą do dentysty, aby wstawić sobie brakujący ząb. Bo przecież uśmiechniętemu biznesmenowi, a zwłaszcza biznesmenowi robiącemu w prawie nie wypada świecić pustką po zębie.

Do całości tej historii brakuje jeszcze tylko wyjaśnienia tego, co właściwie stało się w starym domu Kudymierza Cozasia, że aż trzeba było zaangażować „erkę”. Otóż gdy Kudymierz dziarsko zeskoczył z zydelka, szarpnięta catgutem belka stropowa pękła i spadła Cozasiowi na głowę, o mało nie pozbawiając go życia. A bolącego zęba wyrwał mu sanitariusz, który tak niefortunnie wsuwał nosze do karetki, że catgut zaplątał się w zasuwane drzwi, i gdy sanitariusz je zatrzasnął, ząb zadyndał na nici. A potem ciągnął się za pojazdem aż do szpitala. Za tę nieostrożność Kudymierz był jednak wdzięczny sanitariuszowi, bo przynajmniej w ten sposób uratował odrobinę Cozasiowej rodzinnej tradycji.


cdn…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz