sobota, 11 października 2014

28. Refleks kanoniera Jóźka Wędzidły


         Zanim starszy chorąży Józiek Wędzidło zrobił karierę wojskową i na dobre zadomowił się na stanowisku kwatermistrza w pułku artylerii naziemnej, krótko mówiąc – zanim dochrapał się intratnej fuchy i oczywistego na takim stanowisku pokaźnego kałduna, musiał odbębnić swoje jako zwykły kanonier. Dla niewtajemniczonych – kanonier to odpowiednik szeregowca w innych formacjach wojskowych. Pułk mieścił się na peryferiach Bździochowej Doliny, a niedaleko, okolony lasami, znajdował się poligon. W czasach, gdy Józiek Wędzidło odbywał zasadniczą służbę wojskową, działa artyleryjskie na poligon były ciągane końmi. Dlatego też w pułku znajdowały się stajnie, a żołnierze prócz innych służb, mieli też wyznaczane służby w stajni. Dotyczyło to wszystkich żołnierzy, bez wyjątku. A więc też kanoniera Jóźka Wędzidły.
         Prawdopodobnie już od momentu, w którym wymyślono armie, ulubionym zajęciem służących w nich wojaków było tzw. ćwiczenie oka, czyli spanie gdzie i kiedy tylko się dało. Ten przeuroczy żołnierski obyczaj przetrwał wieki i całkiem nieźle daje się praktykować współcześnie. Są tacy sztukmistrze, którzy potrafią ćwiczyć oko, stojąc w szyku na apelu; arcymistrzowi w tej sztuce udało się przysnąć w czasie marszu na defiladzie. Nic więc dziwnego, że i w pułku artylerii naziemnej w Bździochach ćwiczenie oka było pieczołowicie kultywowane. A kanonier Józiek Wędzidło, jak mało kto, opanował tę sztukę do perfekcji. I doskonalił ją nadal przy każdej nadarzającej się okazji.
         Podczas którejś z kolei służby w stajni Józiek po oporządzeniu koni przysiadł sobie między boksami, wśród chomąt, kulbak, uprzęży oraz reszty elementów końskich rzędów i oddał się ulubionemu zajęciu ćwiczenia oka. Tymczasem – o czym Józiek nie wiedział – do pułku przybyła inspekcja, a oficer inspekcyjny kazał się zaprowadzić między innymi do stajni. Gdy – okolony asystą najwyższych rangą oficerów pułkowych – wszedł tam przez główne wrota, oczom jego ukazał się beztrosko śpiący żołnierz. Oficer inspekcyjny, który tego dnia był w wyśmienitym humorze, zaniechał natychmiastowego stawiania podwładnego wrzaskiem na baczność na rzecz figla, jaki postanowił mu spłatać. Delikatnie nałożył mu na szyję chomąto i dopiero wtedy ryknął:
         – Baczność! A co wy tu, żołnierzu, robicie!
         Wyrwany z najgłębszego snu Józiek, stanął wyprostowany jak struna i zupełnie niezbity z tropu odpowiedział:
         – Melduję posłusznie, że naprawiam chomąto.
         Bodaj pierwszy raz w historii pułku zdarzyło się, że żołnierz przyłapany na ćwiczeniu oka w niestosownym miejscu i czasie nie poniósł za to kary.

         cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz