sobota, 18 października 2014

29. Toaleta hrabiego seniora


         Nestor rodu, Celebrant hrabia Bździochowski Sr, ojciec Piusa, mieszkający na jeszcze odleglejszych kresach Kresów Wschodnich niż Bździochy, zszedł był łaskawie z tego świata zanim jeszcze Armia Czerwona zajęła należące do niego ziemie, podążając nad Narew, Wisłę i San na koleżeńskie spotkanie z Wehrmachtem. Owa łaskawość zalała łzami mieszkańców podległych mu włości i przyniosła ulgę najbliższemu otoczeniu. Albowiem Celebrant hrabia Bździochowski Sr był niespotykanym introwertykiem. Krótko mówiąc, antenat rodu Bździochowskich zajmował się wyłącznie sobą. A przy tym był niesłychanie opanowany i dystyngowany. Wręcz korci, by powiedzieć, że chamstwu w życiu przeciwstawiał się wyłącznie „godnościom osobistom”. Tym sposobem, chcąc nie chcąc, zarządzanie majątkiem musiała przejąć jego żona Eulalia, a wspomagał ją w tym trudnym bądź co bądź obowiązku, zważywszy na rozległość dóbr, najstarszy syn Pius. Z racji całkowitego zamknięcia się w sobie starego hrabiego i skupieniu wyłącznie na własnych potrzebach, za plecami określano go – mówiąc delikatnie – niezbyt przychylnymi, by nie rzec – niestosownymi określeniami. Rodzina mawiała o nim: tetryk, mantyka lub antyk. Służba pozwalała sobie na warte jej poziomu przezwiska,  jak stary piernik, ramol czy grzyb, pilnie oczywiście strzegąc, aby miana te nie dotarły do uszu Jaśnie Państwa. W rzeczy samej, osiągnąwszy wiek matuzalemowy, stary hrabia był trudny do zniesienia. Jedna zaś scenka obrazująca zwykłą codzienność w służbie u hrabiego przetrwała nawet do czasów współczesnych w formie anegdoty.
         Zdarzyło się bowiem, że Celebrant hrabia Bździochowski Sr wybrał się za potrzebą. Oczywiście do ustępu chadzał wyłącznie ze służącym, bo od czegóż w końcu jest służba. Przebieg jego wizyty w owym przybytku był mniej więcej taki. Hrabia stanął przy muszli klozetowej i spytał służącego:
         – Janie, rozpięte?
         – Tak, Jaśnie Panie – odpowiedział Jan.
         – Janie, wyjęte?
         – Tak, Jaśnie Panie.
         – Janie, leci?
         – Nie leci, Jaśnie Panie.
         Po przyjęciu takiego stwierdzenia hrabia kontynuował pytanie:
         – Janie, schowane?
         – Tak, Jaśnie Panie.
         – Janie, zapięte?
         – Tak, Jaśnie Panie.
         – A szkoda, bo leci – konstatował hrabia.
         Nietrudno sobie wyobrazić, że toaleta hrabiego zajmowała lwią część dnia i absorbowała służbę, bo przecież nie tylko Jana, do imentu. Nawet schodząc z ziemskiego padołu, stary hrabia nic nie ułatwił i rozstał się z tym światem, siedząc w wygódce.

         cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz