Nestor
rodu, Celebrant hrabia Bździochowski Sr, ojciec Piusa, mieszkający na jeszcze
odleglejszych kresach Kresów Wschodnich niż Bździochy, zszedł był łaskawie z
tego świata zanim jeszcze Armia Czerwona zajęła należące do niego ziemie,
podążając nad Narew, Wisłę i San na koleżeńskie spotkanie z Wehrmachtem. Owa
łaskawość zalała łzami mieszkańców podległych mu włości i przyniosła ulgę najbliższemu
otoczeniu. Albowiem Celebrant hrabia Bździochowski Sr był niespotykanym
introwertykiem. Krótko mówiąc, antenat rodu Bździochowskich zajmował się
wyłącznie sobą. A przy tym był niesłychanie opanowany i dystyngowany. Wręcz
korci, by powiedzieć, że chamstwu w życiu przeciwstawiał się wyłącznie „godnościom
osobistom”. Tym sposobem, chcąc nie chcąc, zarządzanie majątkiem musiała przejąć
jego żona Eulalia, a wspomagał ją w tym trudnym bądź co bądź obowiązku,
zważywszy na rozległość dóbr, najstarszy syn Pius. Z racji całkowitego zamknięcia
się w sobie starego hrabiego i skupieniu wyłącznie na własnych potrzebach, za
plecami określano go – mówiąc delikatnie – niezbyt przychylnymi, by nie rzec –
niestosownymi określeniami. Rodzina mawiała o nim: tetryk, mantyka lub antyk. Służba pozwalała sobie na warte jej poziomu przezwiska, jak stary piernik, ramol czy
grzyb, pilnie oczywiście strzegąc, aby miana te nie dotarły do uszu Jaśnie Państwa. W
rzeczy samej, osiągnąwszy wiek matuzalemowy, stary hrabia był trudny do
zniesienia. Jedna zaś scenka obrazująca zwykłą codzienność w służbie u hrabiego
przetrwała nawet do czasów współczesnych w formie anegdoty.
Zdarzyło
się bowiem, że Celebrant hrabia Bździochowski Sr wybrał się za potrzebą.
Oczywiście do ustępu chadzał wyłącznie ze służącym, bo od czegóż w końcu jest
służba. Przebieg jego wizyty w owym przybytku był mniej więcej taki. Hrabia
stanął przy muszli klozetowej i spytał służącego:
–
Janie, rozpięte?
–
Tak, Jaśnie Panie – odpowiedział Jan.
–
Janie, wyjęte?
–
Tak, Jaśnie Panie.
–
Janie, leci?
–
Nie leci, Jaśnie Panie.
Po
przyjęciu takiego stwierdzenia hrabia kontynuował pytanie:
–
Janie, schowane?
–
Tak, Jaśnie Panie.
–
Janie, zapięte?
–
Tak, Jaśnie Panie.
–
A szkoda, bo leci – konstatował hrabia.
Nietrudno
sobie wyobrazić, że toaleta hrabiego zajmowała lwią część dnia i absorbowała
służbę, bo przecież nie tylko Jana, do imentu. Nawet schodząc z ziemskiego
padołu, stary hrabia nic nie ułatwił i rozstał się z tym światem, siedząc w
wygódce.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz