sobota, 13 czerwca 2015

63. Pewna niedziela Kleofasa Niemanica


         W jaki sposób lub też bardziej, jakim cudem udało się Kleofasowi Niemanicowi namówić swoją żonę Klementynę na urlop w Chałupach, tego nikt by się nie domyślił. Piszący te słowa także. Bo Klementyna Niemanicowa, z domu Świętuszko, była kobietą surowych, niemal purytańskich zasad, niezwykle, ba! nienaturalnie wręcz skromną i wstydliwą. Przez całą drogę z Bździochów nad morze i z całkowitym przekonaniem zapewniała męża, że prędzej nie tylko dłoń, ale i całe jej ciało porośnie kaktusami, niż odsłoni choć cząstkę tego, co jest zakazane do oglądania przy świetle. Wszak nawet Ewa w raju nosiła listek figowy. Musiało się zdarzyć coś naprawdę niezwykłego lub też sposoby przekonywania jej przez męża były na tyle niezwykłe, że ta świętoszkowata kobieta zdobyła się na roznegliżowanie w miejscu publicznym. Oczywiście wcale nie chodzi o streaking czy temu podobne ekscesy, lecz o najzwyklejsze pozbycie się stroju do opalania na plaży dla naturystów. Jak widać, punkt widzenia – zgodnie ze znanym powiedzeniem – zależy od punktu siedzenia, a nawet od punktu leżenia. Inną sprawą jest, że Klementyna wcale nie musiała się wstydzić swych wdzięków, bo była kobietą nie tylko urodną, ale i harmonijnie zbudowaną. Co więcej, jej obecność na plaży wzbudzała w wielu innych amatorkach nagiego opalania autentyczną zazdrość. Wiadomo, oczy niemal wszystkich mężczyzn dziwnym trafem, ośliznąwszy się (z obowiązku) po nierzadko obszernych kształtach swych połowic, nieuchronnie kierowały się w stronę koca, na którym spoczywało elektryzujące otoczenie, coraz piękniej przyzłacane słońcem ciało Klementyny. Z czasem chyba ta cicha adoracja osobników płci przeciwnej zaczęła jej się nawet podobać, bo coraz częściej oglądała całe swe nagie, równiutko opalone ciało w lustrze i to bynajmniej nie w samotności, w zamkniętej na cztery spusty łazience, lecz w przytomności swego męża i jakby też oczekując aprobaty czy może nawet otwartego zachwytu z jego strony.
         Ale tak było na urlopie. Po powrocie do domu część z surowych zasad wróciła na swoje miejsce. Dlatego też któregoś dnia miało miejsce następujące zdarzenie. Zgorszona widokiem męża Klementyna zagadnęła go:
         – Kleofas, dlaczego chodzisz po mieszkaniu nago?
         – Bo dzisiaj jest niedziela – odparł – i na pewno nikt nie przyjdzie.
         – A w takim razie – indagowała nadal – dlaczego masz krawat zawiązany na szyi?
         Ku swemu zdumieniu usłyszała odpowiedź rozradowanego Kleofasa:
         – Wiesz, bo gdyby jednak ktoś wpadł…
 
         cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz