sobota, 27 czerwca 2015

65. Parkingowe przepychanki

          Przodkowie Małmazji Pierwiosnek, podobnie do innych mieszkańców dawnych Bździochów nie byli zamożni, bo czyż można było być zamożnym na kresach Kresów. Żyli w rytmie następujących po sobie pór roku, ciężko pracowali w polu i klepali przysłowiową biedę. Od czasu do czasu trafiały im się rozrywki w postaci wiejskiego głupka Miętosia, z którego można było się do woli ponabijać. Przewrotny los sprawił, jak pamiętamy, że to właśnie dzięki Miętosiowi zapyziała wieś stała się metropolią. Dzięki temu też w którymś tam pokoleniu Małmazja Pierwiosnek mogła stać się prawdziwą bizneswoman.
          Małmazja Pierwiosnek pewnie stąpała po ziemi i równie pewnie kroczyła drogą kariery. Zadbała o solidne wykształcenie, które stale uzupełniała i tylko kwestią czasu było, kiedy światowe giełdy finansowe padną jej do nóg. Dawało jej to podstawę do sporej pewności siebie. Póki co mieszkała w eleganckim apartamencie w jednym z bździochowskich drapaczy chmur, po sąsiedzku z Piusem hrabią Bździochowskim, i odrzucała wszelkie propozycje matrymonialne. Postanowiła, że o zamążpójściu pomyśli wtedy, gdy owe giełdy już legną u jej stóp.
         W tym samym drapaczu chmur mieszkał niejaki Bumcybrat Lemieszko, nowobogacki, tak jak Małmazja wywodzący się z dawnej bździochowskiej biedoty mało- czy też bezrolnej, tyle że obecnie – dzięki cwaniaczeniu – przy sporych pieniędzach, posiadanie których okazywał za pomocą grubego złotego łańcucha na szyi. Dawało mu to podstawę do niepospolitej pewności siebie. O ile jednak finansowo mógł się jeszcze przyrównywać do panny Pierwiosnek, o tyle pod względem wiedzy i mądrości była pomiędzy nimi przepaść nie do przebrnięcia. Lemieszce wpadło kiedyś do głowy, aby na ogólnie dostępnym parkingu zarezerwować miejsce tylko dla siebie. Namalował więc białą farbą tzw. kopertę i rozgłosił, że jest to wyłącznie jego miejsce, a jeśli ktoś odważy się na nim stanąć, podziurawi mu opony. Dziwnym trafem większość sąsiadów przystała na takie dictum, najpewniej z tej racji, że ów złoty łańcuch był opięty na naprawdę tęgim karku. Dres noszony na co dzień przez Bumcybrata zdecydowanie ułatwiał respektowanie owego uzurpatorskiego zarządzenia. Jedyną osobą, która ani myślała honorować chory, jak uznała, nakaz była Małmazja Pierwiosnek. Tylko brak okazji sprawił, że nie zdarzyło się jej jeszcze jawnie okazać ignorowania Bumcybratowego przykazania.
          Stało się tak, iż Małmazja Pierwiosnek wyjechała swoim autem w dłuższą trasę, a wcześniej niesolidny mechanik źle wyważył jedno z kół. Opona na tym kole zdarła się do bodaj ostatniej warstwy. Po powrocie Małmazja podjeżdżając na parking po raz pierwszy zastała wolne miejsce z namalowana kopertą. Bez wahania zaparkowała na niej. O zniszczonej oponie nie miała pojęcia. Miała szczęście, że dojechała do domu, bo krótko po jej odejściu opona pękła z wycieńczenia. Na drugi dzień wszyscy, którzy oglądali „flaka” opony, nie wiedząc o rzeczywistej przyczynie, złorzeczyli Lemieszce, że zrealizował swą groźbę. Lemieszko, do którego dotarły komentarze, zaklinał się, że nie przebił opony Pierwiosnkównie. Ale jakoś nikt w to nie wierzył. Jednak krótko po tym zdarzeniu zakaz parkowania w tym miejscu przestał obowiązywać, a Bumcybrat Lemieszko zaczął zabiegać o względy Małmazji Pierwiosnek. Jakie i czy w ogóle miał u niej szanse, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że bardzo się starał, czego objawem było zniknięcie z jego szyi złotego łańcucha.

cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz