Na samym
początku wypada wyjaśnić, o jaką zaporę i o jaki potok chodzi.
Bo wcale nie chodzi o przepływającą przez Bździochy rzeczkę
Bździochówkę i ewentualną zaporę wodną na niej. Jak pamiętamy,
Bździochy stały się zapleczem energetycznym regionu dzięki
gorącemu źródełku, które onegdaj wybiło z ziemi i żadne zapory
wodne nie były potrzebne, bo nie było po co ich budować. A więc w
czym rzecz?
W tym
miejscu wypada się nieco zagłębić w koligacje rodzinne Stacha
Ogniwo, właściciela prężnego Przedsiębiorstwa Instalacji
Wszelkich, tego samego, który owe gorące źródełko okiełznał.
Stach Ogniwo otóż był przybranym synem Wysłucha i Eulaliji
Potoczko, z domu Lejwoda. Pani Eulalija pod pewnym względem bardzo
trafnie się ze swoim mężem dobrała. Miała bowiem zwyczaj mówić
bardzo szybko, trochę niewyraźnie, przeskakiwać z myśli na myśl
niczym pszczółka z kwiatka na kwiatek, a całość jej wypowiedzi,
wcale nie krótkich zresztą, bez przesady można by nazwać potokiem
słów. Być może biorąc za męża Wysłucha Potoczkę, spodziewała
się, że będzie on zawołanym apologetą (choć słowa tego nie
znała i bardziej niż na naukowym stwierdzeniu polegała na
intuicji) jej sposobu wyrażania myśli. I tak w istocie było. Lecz
na krótki dystans. Z czasem okazało się, że mąż nie nadąża ze
słuchaniem tego, co ona mówi. Obrazowo można by przedstawić rzecz
tę w ten sposób, że Eulalija mówiła już o kolacji, podczas gdy
do Wysłucha docierały dopiero słowa dotyczące śniadania. Zrobił
się więc problem, bo Eulalija nie była w stanie wyhamować potoku
słów, a Wysłuch nie nadążał z ich przyswajaniem.
I tu do
akcji wkroczył ich przybrany syn Stach Ogniwo, który ze słuchaniem
matki miał taki sam kłopot co jego ojciec. Zastosował podobny
manewr jak onegdaj ze źródełkiem i poprosił o pomoc Światłomysła
Eureczkę, bździochowskiego usprawniacza, racjonalizatora i
wynalazcę. Światłomysł ostro wziął się do roboty i niebawem
problem rozwiązał. Wynalazł otóż specjalne słuchawki, które
spowalniały potok słów wpływający do nich i w ten sposób
Wysłuch mógł już wysłuchiwać wszystko, co mówiła do niego
żona. Eulalija od tej pory była w siódmym niebie, gdyż miała
pewność, że jej mąż nie uroni ani słówka z jej tyrad (tego
określenia też nie znała; swoje potoki słów zwykła była
nazywać miłym dla ucha kwileniem). Tak była zafascynowana
wynalazkiem Eureczki, że zupełnie nie zwróciła uwagi na fakt, że
Wysłuch – używając słuchawek – też jest w siódmym niebie.
Raczej była skłonna przypuszczać, iż owe siódme niebo Wysłucha
bierze się z możliwości precyzyjnego odbioru jej kwilenia (przy
czym słowa „precyzyjnego” także nie… itd.).
Wysłuch
natomiast był w siódmym niebie z zupełnie innego powodu.
Śwatłomysł Eureczko bowiem wyposażył słuchawki w inne jeszcze
możliwości, o których Eulalija nie miała pojęcia. Były tam
między innymi funkcje tłumaczenia słów Eulaliji z jej języka na
Wysłuchowy, „odcedzania” słów niepotrzebnych, modulowania
wypowiedzi w autentyczne kwilenie itp. Ale najistotniejsza była
jeszcze jedna, szczególna funkcja, za którą Wysłuch był
niewątpliwie najbardziej wdzięczny Eureczce. Za pomocą malutkiego
przycisku mógł postawić tamę dla potoku słów żony. Po prostu
mógł zatrzymać słowa żony przed wpłynięciem ich do słuchawek
i cieszyć się błogą ciszą. To było bezcenne.
Należało
by dodać jeszcze, że tę dodatkową funkcję Światłomysł
Eureczko dodał z własnej woli wypływającej z dobrego serca. Bo to
on miał pierwotnie zostać przybranym synem Potoczków.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz