piątek, 3 lipca 2015

66. Zapora dla potoku


          Na samym początku wypada wyjaśnić, o jaką zaporę i o jaki potok chodzi. Bo wcale nie chodzi o przepływającą przez Bździochy rzeczkę Bździochówkę i ewentualną zaporę wodną na niej. Jak pamiętamy, Bździochy stały się zapleczem energetycznym regionu dzięki gorącemu źródełku, które onegdaj wybiło z ziemi i żadne zapory wodne nie były potrzebne, bo nie było po co ich budować. A więc w czym rzecz?
          W tym miejscu wypada się nieco zagłębić w koligacje rodzinne Stacha Ogniwo, właściciela prężnego Przedsiębiorstwa Instalacji Wszelkich, tego samego, który owe gorące źródełko okiełznał. Stach Ogniwo otóż był przybranym synem Wysłucha i Eulaliji Potoczko, z domu Lejwoda. Pani Eulalija pod pewnym względem bardzo trafnie się ze swoim mężem dobrała. Miała bowiem zwyczaj mówić bardzo szybko, trochę niewyraźnie, przeskakiwać z myśli na myśl niczym pszczółka z kwiatka na kwiatek, a całość jej wypowiedzi, wcale nie krótkich zresztą, bez przesady można by nazwać potokiem słów. Być może biorąc za męża Wysłucha Potoczkę, spodziewała się, że będzie on zawołanym apologetą (choć słowa tego nie znała i bardziej niż na naukowym stwierdzeniu polegała na intuicji) jej sposobu wyrażania myśli. I tak w istocie było. Lecz na krótki dystans. Z czasem okazało się, że mąż nie nadąża ze słuchaniem tego, co ona mówi. Obrazowo można by przedstawić rzecz tę w ten sposób, że Eulalija mówiła już o kolacji, podczas gdy do Wysłucha docierały dopiero słowa dotyczące śniadania. Zrobił się więc problem, bo Eulalija nie była w stanie wyhamować potoku słów, a Wysłuch nie nadążał z ich przyswajaniem.
          I tu do akcji wkroczył ich przybrany syn Stach Ogniwo, który ze słuchaniem matki miał taki sam kłopot co jego ojciec. Zastosował podobny manewr jak onegdaj ze źródełkiem i poprosił o pomoc Światłomysła Eureczkę, bździochowskiego usprawniacza, racjonalizatora i wynalazcę. Światłomysł ostro wziął się do roboty i niebawem problem rozwiązał. Wynalazł otóż specjalne słuchawki, które spowalniały potok słów wpływający do nich i w ten sposób Wysłuch mógł już wysłuchiwać wszystko, co mówiła do niego żona. Eulalija od tej pory była w siódmym niebie, gdyż miała pewność, że jej mąż nie uroni ani słówka z jej tyrad (tego określenia też nie znała; swoje potoki słów zwykła była nazywać miłym dla ucha kwileniem). Tak była zafascynowana wynalazkiem Eureczki, że zupełnie nie zwróciła uwagi na fakt, że Wysłuch – używając słuchawek – też jest w siódmym niebie. Raczej była skłonna przypuszczać, iż owe siódme niebo Wysłucha bierze się z możliwości precyzyjnego odbioru jej kwilenia (przy czym słowa „precyzyjnego” także nie… itd.).
          Wysłuch natomiast był w siódmym niebie z zupełnie innego powodu. Śwatłomysł Eureczko bowiem wyposażył słuchawki w inne jeszcze możliwości, o których Eulalija nie miała pojęcia. Były tam między innymi funkcje tłumaczenia słów Eulaliji z jej języka na Wysłuchowy, „odcedzania” słów niepotrzebnych, modulowania wypowiedzi w autentyczne kwilenie itp. Ale najistotniejsza była jeszcze jedna, szczególna funkcja, za którą Wysłuch był niewątpliwie najbardziej wdzięczny Eureczce. Za pomocą malutkiego przycisku mógł postawić tamę dla potoku słów żony. Po prostu mógł zatrzymać słowa żony przed wpłynięciem ich do słuchawek i cieszyć się błogą ciszą. To było bezcenne.
          Należało by dodać jeszcze, że tę dodatkową funkcję Światłomysł Eureczko dodał z własnej woli wypływającej z dobrego serca. Bo to on miał pierwotnie zostać przybranym synem Potoczków.

cdn…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz