niedziela, 26 lipca 2015

69. Śrubek ci u mnie dostatek

       Widziu Beztroszczyk – inżynier – człowiek o wybujałej fantazji i niemniej wybujałym instynkcie roztargnienia był istnym fenomenem w swojej dziedzinie. Określenie go wirtuozem byłoby grubym nietaktem, gdyż finezja jego dokonań umiejscowiona była co najmniej kilka pięter wyżej. Zajmował się sprzętem elektronicznym i nie było na świecie urządzenia, którego by nie naprawił. I to z jakim skutkiem! Dość powiedzieć, że gdy już zawodziły serwisy fabryczne, zdesperowani właściciele owych urządzeń przyjeżdżali do Widzia, a ten bez zmrużenia oka dawał radę każdej, choćby najbardziej wymyślnej usterce. Prywatnie zaś był serdecznym kolegą bździochowskiego racjonalizatora, usprawniacza i wynalazcy Światłomysła Eureczki. Oficjalnie i nieoficjalnie znały go całe Bździochy oraz Bździochowa Dolina. No i – siłą rzeczy – reszta kraju, bo stamtąd przecież podążały pielgrzymki objuczonych zepsutym sprzętem rodaków.
          Toteż gdy zepsuł się komputer Nieporadkowi Warzesze, szkolnemu koledze Widzia, ten bez namysłu zwrócił się do niego z prośbą o naprawę. Widziu przybył wprawdzie mało punktualnie, bo o terminie swoim zwyczajem zapomniał, lecz natychmiast solidnie wziął się do pracy. Odkręcił ścianki komputera, śrubki położył na stoliku i w okamgnieniu uporał się z defektem. Skasowawszy za usługę, udał się do baru. Zawsze tak czynił po dobrze wykonanej robocie. Czyli często. Wrodzone roztargnienie nakazało mu zapomnieć o przykręceniu śrubek.
          Tymczasem w domu Warzechów ich roczny synek natknął się na owe śrubki spokojnie leżące na stoliku i odwiecznym zwyczajem maluchów wpakował je sobie do buzi. Czujni rodzice natychmiast zauważyli niebezpieczeństwo i wszystkimi dostępnymi środkami, z potrząsaniem synka zwieszonego głową w dół włącznie, starali się odzyskać śrubki. Udało im się to dość skutecznie, lecz nie mieli pewności, czy aby na pewno dziecko nie połknęło którejś ze śrubek, zwłaszcza że ich bilans się nie zgadzał. Nie było pewne, czy jednej śrubki brakowało w komputerze, czy też jednak trafiła ona do żołądka malucha.
       Zaaferowani i przerażeni, nie widząc innego sposobu przekonania się o tym, zadzwonili do Widzia. Przedstawili mu dramaturgię sytuacji i oczekiwali rzeczowej odpowiedzi. Odpowiedź Widzia co najmniej ich zadziwiła.
          – Nie przejmujcie się – rzekł uspokajającym tonem. – Śrubek ci u mnie dostatek. Dam wam tę brakującą.

          cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz