Widziu
Beztroszczyk – inżynier – człowiek o wybujałej fantazji i
niemniej wybujałym instynkcie roztargnienia był istnym fenomenem w
swojej dziedzinie. Określenie go wirtuozem byłoby grubym nietaktem,
gdyż finezja jego dokonań umiejscowiona była co najmniej kilka
pięter wyżej. Zajmował się sprzętem elektronicznym i nie było
na świecie urządzenia, którego by nie naprawił. I to z jakim
skutkiem! Dość powiedzieć, że gdy już zawodziły serwisy
fabryczne, zdesperowani właściciele owych urządzeń przyjeżdżali
do Widzia, a ten bez zmrużenia oka dawał radę każdej, choćby
najbardziej wymyślnej usterce. Prywatnie zaś był serdecznym kolegą
bździochowskiego racjonalizatora, usprawniacza i wynalazcy
Światłomysła Eureczki. Oficjalnie i nieoficjalnie znały go całe
Bździochy oraz Bździochowa Dolina. No i – siłą rzeczy –
reszta kraju, bo stamtąd przecież podążały pielgrzymki
objuczonych zepsutym sprzętem rodaków.
Toteż
gdy zepsuł się komputer Nieporadkowi Warzesze, szkolnemu koledze
Widzia, ten bez namysłu zwrócił się do niego z prośbą o
naprawę. Widziu przybył wprawdzie mało punktualnie, bo o terminie
swoim zwyczajem zapomniał, lecz natychmiast solidnie wziął się do
pracy. Odkręcił ścianki komputera, śrubki położył na stoliku i
w okamgnieniu uporał się z defektem. Skasowawszy za usługę, udał
się do baru. Zawsze tak czynił po dobrze wykonanej robocie. Czyli
często. Wrodzone roztargnienie nakazało mu zapomnieć o
przykręceniu śrubek.
Tymczasem
w domu Warzechów ich roczny synek natknął się na owe śrubki
spokojnie leżące na stoliku i odwiecznym zwyczajem maluchów
wpakował je sobie do buzi. Czujni rodzice natychmiast zauważyli
niebezpieczeństwo i wszystkimi dostępnymi środkami, z potrząsaniem
synka zwieszonego głową w dół włącznie, starali się odzyskać
śrubki. Udało im się to dość skutecznie, lecz nie mieli
pewności, czy aby na pewno dziecko nie połknęło którejś ze
śrubek, zwłaszcza że ich bilans się nie zgadzał. Nie było
pewne, czy jednej śrubki brakowało w komputerze, czy też jednak
trafiła ona do żołądka malucha.
Zaaferowani
i przerażeni, nie widząc innego sposobu przekonania się o tym,
zadzwonili do Widzia. Przedstawili mu dramaturgię sytuacji i
oczekiwali rzeczowej odpowiedzi. Odpowiedź Widzia co najmniej ich
zadziwiła.
–
Nie przejmujcie się – rzekł uspokajającym tonem. – Śrubek ci
u mnie dostatek. Dam wam tę brakującą.
cdn...