sobota, 19 września 2015

77. Wybitny talent Ksiuty Ciążko

         W pewien letni wieczór całe niemal Bździochy wlepiły nosy w telewizyjne ekrany, bowiem po wszystkich domostwach pocztą pantoflową, acz lotem błyskawicy, rozeszła się wieść, że w popularnym programie „Mam talent” wystąpi rodowita bździochowianka – Ksiuta Ciążko. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ta – niemłoda bądź co bądź kobieta, cicha i spokojna, od wielu lat szczęśliwa w swym małżeństwie notoryczna matka – jak dotąd nie zabłysła niczym szczególnym, a zwłaszcza jakimkolwiek artystycznym talentem. Co więcej, choćby i miała jakiś talent, na pewno nie znalazłaby czasu na jego rozwijanie ze względu na owo notoryczne matkowanie właśnie. Po wsi żartowano nawet rubasznie, że nie „chodzi na ksiuty, bo wiecznie ciąży”.
         Ciekawość telewidzów wzmagała wyciągnięta cichaczem od jej męża wiadomość, że on także nie ma pojęcia, w jakiej to dziedzinie jego żona miałaby się chwalić umiejętnościami przed ogólnopolską publicznością. Mąż, imieniem Smyrko, spędzający wszelki poza pracą czas ze swoja połowicą, musiałby coś wiedzieć na ten temat; tymczasem jak by głęboko i daleko sięgał pamięcią wstecz, nie znajdował nic szczególnego, co dawałoby podstawę do jej występu. Bo przecież nie zaprezentuje kołysanek, które latami co wieczór nuciła swoim kolejnym, obleczonym w pieluszki dzieciom. A jednak Ksiuta dopięła swego i tego wieczora miała stanąć na scenie Teatru Powszechnego w Walonkach, bo stamtąd właśnie odbywała się transmisja programu.
         Co by więc to nie miało być, lokalny patriotyzm nakazał bździochowianom zasiąść przed telewizorami i kibicować swojej krajance. Wszak jak dotąd nikt z „tubylców” jeszcze się na takie coś nie odważył. Ksiuta na pewno podczas występu odczuje duchowe wsparcie solidarnej bździochowskiej społeczności, wzmocnione ściskanymi do bólu kciukami. W jej domu w specjalnie podsuniętym przed telewizor fotelu, czując się wybitnie wyróżniony, zasiadł mąż, a wokół niego na czym tylko się dało rozsiadła się dzieciarnia – czereda w wieku od dojrzałego do niemowlęcego. Najmłodsze, jeszcze w pieluszce, Smyrko trzymał na rękach.
         No i zaczęło się. Wśród aplauzu publiczności Ksiuta wyszła na scenę, ukłoniła się ładnie całej sali i oddzielnie jury, stanęła w skromnej pozie i zastygła w niej. Wrzawa ucichła, komisja wlepiła w nią oczy, a ona stała tak bez najmniejszego ruchu w absolutnej ciszy. Po jakichś trzech minutach ukłoniła się ładnie i wzrok zwróciła w stronę jurorów. Ci zaś siedzieli osłupieni, nic z tego niby występu nie rozumiejąc. Z niemniej niż jury zdębiałej sali nie dochodził nawet najmniejszy szmer. Ksiuta stała wpatrzona w komisję, komisja zaś siedziała wpatrzona w Ksiutę. Wreszcie jeden z jurorów odezwał się:
         – I co to było? Na czym polega pani talent?
         – Potrafię doskonale milczeć – odrzekła skromnie Ksiuta.
       Kariery scenicznej Ksiuta nie zrobiła. Po wsi rozpowiadano natomiast, że powinna była wystąpić w roli matki, bo do matkowania Ksiuta miała naprawdę wielki talent.

         cdn…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz