sobota, 6 lutego 2016

97. Arbuz i biały dym

          Sekretarzem POP w Zakładach Udoskonalania Robót Wszelkich (ZURW) położonych w jednej z przemysłowych dzielnic Bździochów, zwanej potocznie przez mieszkańców Niemożebkowo, był niejaki Dudul Formalina. Niewtajemniczonym należy się tu wyjaśnienie, że POP nie miało nic wspólnego z kapłanem Kościoła prawosławnego, czyli popem, a był to skrót nazwy Podstawowej Organizacji Partyjnej, obecnej w każdym zakładzie pracy w przedmiętosiowych czasach. Organizacja ta z wyznaniem w pojęciu wiary niewiele miała wspólnego, a jej członkowie jeśli już w coś wierzyli, to w przyznane samym sobie przywileje, bo w świetlaną przyszłość ojczyzny pod rządami formacji, którą reprezentowali, już jakby mniej. Po prostu, im bardziej w nią brnęli, tym mniej wierzyli. Niezrzeszeni mówili o nich: czerwoni (od koloru okładki legitymacji). Dudul Formalina przez jednych był nazywany człowiekiem światłego umysłu (z racji doświadczenia), przez innych – betonem (z tej samej racji).
          Żeby było śmieszniej, z czasem przylgnęło do niego określenie Arbuz. Etymologiczne wyjaśnienie tego określenia jest proste. Pewnego dnia Formalina przyszedł do pracy w zielonym garniturze. Ktoś bystry a dowcipny skwitował to krótko:
          – Z wierzchu zielony, w środku czerwony. Istny arbuz.
          I tak Formalina został Arbuzem.
          W POP przy ZURW, organizacji na wskroś demokratycznej, aby tej demokracji dać wyraz, ogłaszano co jakiś czas wybory do władz zakładowych. Jedne z nich prowadził pod czujnym okiem Arbuza młody pracownik Fanaberiusz Pomyłka. Kiedy po trzeciej turze głosowania nadal nie było rezultatu, Pomyłka, aby zachęcić zniecierpliwionych do nieopuszczania sali, tak wyraził swoje zdanie na spodziewane wreszcie pozytywne rozstrzygniecie głosowania:
             – Towarzysze, mam nadzieję, że już niebawem pojawi się biały dym.
          Taką miał nadzieję. Dym się pojawił, tyle że siwy. Fanaberiusz Pomyłka spodziewałby się raczej pochwały za – mimo wszystko – sprawne prowadzenie tego podniosłego statutowego aktu. Tymczasem Arbuzem tąpnęło.
          – Przecież biały dym pojawia się po wyborze papieża, a nie sekretarza! – wrzasnął. – Jak można się tak pomylić! O 360 stopni!
          Itd., w tym samym duchu, przez pół godziny. A na tym się nie skończyło. Sprawa oparła się o komitet wiejski partii, był pomysł, żeby Pomyłkę dyscyplinarnie wydalić z organizacji, bo to jakaś pomyłka itd.
          Wieczorem Fanaberiusz siedział sobie Pod Upadłym Aniołem, pił piwo i rozpamiętywał całą tę drakę. Nie spodziewał się takiej reakcji Arbuza. Litera po literze przypomniał sobie jego słowa. I nagle go olśniło:
          – Przecież obrót o 360 stopni oznacza – krzyknął na całą salę – że się jest w tym samym położeniu! Więc kto się tutaj pomylił?

          cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz