sobota, 14 października 2017

185. Wielki świat

           Rozkwitające pod rządami sołtysa Miętosia Bździochy w krótkim czasie stały się magnesem przyciągającym okolicznych i dalszych mieszkańców kresów Kresów Wschodnich. Kto tylko chciał pracować, mógł tu znaleźć właściwe dla siebie zajęcie. Ciągnął więc do Bździochowej Doliny kto żyw, aby zakosztować w mikro skali wielkiego świata, poczuć jego atmosferę i zaczerpnąć z niego miodu na osłodę swego szarego dotychczas życia. Zanim jednak to wszelkiej konduity towarzystwo wtopiło się w bździochowski krajobraz i wpasowało w wielkowiejskie zwyczaje, stworzył się niezły tygiel przywiezionych bądź przyniesionych ze sobą zwyczajów i zachowań.
           Nie inaczej było z przybyłymi do Bździochów trzema kolegami z niedalekiej wsi Dziadowa Modliszka – wsi, w której zamieszkał po skończonej kadencji były sołtys Alojzy Pstryś i skąd starał się bezskutecznie mieszać w szykach obecnemu sołtysowi – Miętosiowi. Wszyscy trzej koledzy, jako że pochodzili z tych samych stron, trzymali się razem i zanim się zatrudnili w Bździochowskim Zakładzie Konstrukcji Podeszw do Gumofilców, szwendali się po Bździochach, podziwiając strzelające w niebo wieżowce, podwieszane kolejki miejskie, pięknie i z rozmachem zaprojektowane skwery i place i tak dalej. Sporo czasu musiało upłynąć, zanim zaczęli uczęszczać do pubów i kafejek, czyli miejsc, jakich dotąd nie znali, bo w Dziadowych Modliszkach takich miejsc jeszcze nie było. Królowała tam od dawien dawna (jak niegdyś w Bździochach) klubokawiarnia, będąca najważniejszym, bo jedynym, ośrodkiem kulturalnym wsi. Zetknięcie się z wielkoświatowością było dla tych trzech młodzianów jakby przeniknięciem przez ścianę szklanej kuli do innego świata.
           Cóż, skoro nabyte wcześniej zwyczaje nie były łatwe do wyrugowania ot tak sobie, z marszu. Sporo czasu i wody w Bździochówce musiało upłynąć, nim chłopaki załapali wielkowiejskiego sznytu. Do tej pory więc hołdowali swoim zwyczajom. Nic tedy dziwnego, że zanim się odważyli przestąpić próg lśniącej lustrami restauracji Pod Upadłym Aniołem, umawiali się na spożycie browarka na ławeczce w parku, na łączce przy brzegu Bździochówki i w tym podobnych miejscach. Pewnego razu zaopatrzeni w odpowiednią ilość butelek trzepiącego napoju owocowego od dłuższego czasu przemierzali Bździochy, nie mogąc znaleźć właściwego miejsca do spożycia zawartości tychże butelek. Wreszcie, umęczeni wędrówką i spragnieni, znaleźli idealne wręcz miejsce. Na dodatek widać było, że nie jest to dziewiczy teren, że miejsce to jest niechybnie znane i uczęszczane. Jeden z kolegów poszukując miejsca, które miało mu zastąpić szalet, wszedł w kępę krzaków i aż gwizdnął ze zdumienia. W jednej chwili zapomniał o potrzebie i przywołał pozostałych ziomków, którzy też gwizdnęli z zachwytu. W krzaczanej gęstwinie był porządnie uklepany placyk, a na nim w formie zbliżonej do koła stały stosiki cegieł niewątpliwie mające służyć jako stołeczki. Pośrodku znajdował się stolik, także ułożony z cegieł. Miejsce wprost wymarzone do celu naszych bohaterów. Zaraz też rozsiedli się i przystąpili do konsumpcji.
           Mniej więcej przy trzecim napoju w pobliżu rozległ się dzwonek, a po chwili za krzakami dał się słyszeć gwar dzieciarni. Okazało się, że ten miły salonik urządzony był tuż przy szkole. Jeszcze nie otrząsnęli się z szoku po tej konstatacji, a gałęzie się rozchyliły i do saloniku wpadło kilu wyrośniętych uczniów, którzy zobaczywszy intruzów, stanęli jak wryci. Cóż było robić, trzej koledzy podnieśli się z siedzeń, ukłonili grzecznie i oddalili się, dopijając wino po drodze. Byli przepełnieni dumą, że tak elegancko potrafili się zachować. Grunt, to kultura osobista.
Później, gdy już pracowali w dziale zaopatrzenia w Bździochowskim Zakładzie Konstrukcji Podeszw do Gumofilców, weszli na jeszcze wyższy poziom kultury i stosowali wymyśloną przez siebie i dopracowaną w najdrobniejszym szczególe metodę picia wywoływaną hasłem: Ano, podejdź do płota. Była to metoda tak perfekcyjna, że nawet kierownikowi trudno było się w niej połapać.
           Jednak co wielki świat to wielki świat.

           cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz