sobota, 7 października 2017

184. Rysa

           Euchstachisław Karawanko, globtroter, szosowy żeglarz, właściciel i zarazem kapitan frachtowca na kołach, jednym słowem – kierowca TIR-a, w czasie krótkich pobytów w domu, lubił opowiadać zebranej na tak atrakcyjną okoliczność rodzinie o swoich przygodach na szlaku. Rodzina wysłuchiwała tych opowieści o podróżach w dalekie strony z zapartym tchem lub też z rozdziawionymi buziami, jak kto wolał.
           Wśród romantycznych historii, pełnych uniesień i westchnień, były wspomnienia z krajów Orientu, o pełnych przepychu pałacach kalifów, wezyrów i sułtanów, ich haremach, pięknych Szeherezadach i w ogóle o baśniowym świecie Wschodu. Takie opowieści budziły w słuchaczach zachwyt i tęsknotę do tego świata, który w obecnej rzeczywistości miał się nieco inaczej niż w barwnych przedstawieniach Euchstachisława.
           Aby zejść na ziemię z ogrodów Semiramidy, Euchstachisław zdawał też relacje ze zdarzeń całkiem – można by rzec – przyziemnych, które też opowiadał z wielką swadą, wyciskającą achy i ochy z rozdziawionych ciekawością ust zebranej wokół niego rodziny.
           I tak właśnie opowiadał o pewnym zdarzeniu, które mu się przytrafiło w dość ciasnej uliczce jednego ze śląskich miasteczek.
           – Jadę tak sobie, powolutku w korku, uliczka wąska, że chyba tylko motor mógłby się obok mnie przecisnąć, a tu widzę w lusterku, że pcha mi się w tę szparę jakieś nowiutkie autko. Cóż, jego sprawa. Skończyło się tak, jak musiało się skończyć. Usłyszałem tylko jak coś o coś drapie, nawet nie poczułem żadnego wstrząsu, był tylko zgrzyt. Z autka wygramolił się elegancik w garniturku, pod krawatem i łapie się za głowę. Na całej długości auta ma rozdartą blachę, dzieło schodka od mojego samochodu. Facet stoi i biadoli, i patrzy na mnie, co ja na to, że mój stopień rozrył mu auto.
           – No właśnie, co ty na to? – jeden przez drugiego zaczęli się dopytywać członkowie rodziny.
          – No jak to co? Przyjrzałem się skutkom i się wkurzyłem. Zobacz, mówię do niego niby po śląsku, coś ciulu narobił?! Teraz będę musiał przez ciebie odmalować schodek, bo mi zarysowałeś na nim lakier.

           cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz