Euchstachisław
Karawanko, globtroter, szosowy żeglarz, właściciel i zarazem
kapitan frachtowca na kołach, jednym słowem – kierowca TIR-a, w
czasie krótkich pobytów w domu, lubił opowiadać zebranej na tak
atrakcyjną okoliczność rodzinie o swoich przygodach na szlaku.
Rodzina wysłuchiwała tych opowieści o podróżach w dalekie strony
z zapartym tchem lub też z rozdziawionymi buziami, jak kto wolał.
Wśród
romantycznych historii, pełnych uniesień i westchnień, były
wspomnienia z krajów Orientu, o pełnych przepychu pałacach
kalifów, wezyrów i sułtanów, ich haremach, pięknych
Szeherezadach i w ogóle o baśniowym świecie Wschodu. Takie
opowieści budziły w słuchaczach zachwyt i tęsknotę do tego
świata, który w obecnej rzeczywistości miał się nieco inaczej
niż w barwnych przedstawieniach Euchstachisława.
Aby
zejść na ziemię z ogrodów Semiramidy, Euchstachisław zdawał też
relacje ze zdarzeń całkiem – można by rzec – przyziemnych,
które też opowiadał z wielką swadą, wyciskającą achy i ochy z
rozdziawionych ciekawością ust zebranej wokół niego rodziny.
I
tak właśnie opowiadał o pewnym zdarzeniu, które mu się
przytrafiło w dość ciasnej uliczce jednego ze śląskich
miasteczek.
–
Jadę tak sobie, powolutku w korku, uliczka wąska, że chyba tylko
motor mógłby się obok mnie przecisnąć, a tu widzę w lusterku,
że pcha mi się w tę szparę jakieś nowiutkie autko. Cóż, jego
sprawa. Skończyło się tak, jak musiało się skończyć.
Usłyszałem tylko jak coś o coś drapie, nawet nie poczułem
żadnego wstrząsu, był tylko zgrzyt. Z autka wygramolił się
elegancik w garniturku, pod krawatem i łapie się za głowę. Na
całej długości auta ma rozdartą blachę, dzieło schodka od
mojego samochodu. Facet stoi i biadoli, i patrzy na mnie, co ja na
to, że mój stopień rozrył mu auto.
–
No właśnie, co ty na to? – jeden przez drugiego zaczęli się
dopytywać członkowie rodziny.
– No
jak to co? Przyjrzałem się skutkom i się wkurzyłem. Zobacz, mówię
do niego niby po śląsku, coś ciulu narobił?! Teraz będę musiał
przez ciebie odmalować schodek, bo mi zarysowałeś na nim lakier.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz