sobota, 21 października 2017

186. Po nitce…

           Inkaust Gęsiopiór zanim się zabił, naśladując w parku latającego pegaza, nauczał literatury w jednym z bździochowskich gimnazjów. Lecz czy tak bardzo przeżywał treści omawianych dzieł, że potrafił się utożsamiać z ich bohaterami, czy może w zupełnie naturalny sposób chwilowo się w nich przeobrażał, albo też doznawał przy każdym utworze swoistego déjà vu, a może wręcz przeciwnie – jamais vu, tego już się nigdy nie dowiemy. Jedno jest pewne – był doskonałym nauczycielem, spod którego ręki wychodziła młodzież oczytana, światła i o szerokich horyzontach myślowych. Jego odejście było niepowetowaną stratą dla szkoły, w której uczył, całego środowiska nauczycielskiego i oczywiście dla społeczeństwa bździochowskiego.
           Ale we wspominkach przywołuje się raczej nie traumatyczne zdarzenia, lecz zabawne historyjki, w których uczestniczył, często nawet mimo woli. Jeden z takich humorystycznych epizodów miał miejsce, gdy do tegoż gimnazjum uczęszczał Trycjan Paszkwilko, późniejszy humorysta New Bździoch Timesa. Zbiegło się to też w czasie ze wspólnym zajmowaniem przez Paszkwilkę ławki z Grekiem, Bachusem Winnicjasem. Obu tych młodzieńców rozpierała wówczas energia i tryskali pomysłami, jakich nie powstydziłby się nawet baron Münchhausen. To właśnie oni odegrali swoisty spektakl gastronomiczny, o którym potem krążyły famy po całej szkole, a nawet jeszcze szerzej.
          Mimo zaciekawienia omawianą właśnie na lekcji lekturą, nieokiełznana wyobraźnia podpowiedziała Paszkwilce, co mógłby zrobić ze szpulką nici, którą niby przypadkiem miał w kieszeni. W pomysł ten zaraz wtajemniczył Bachusa, który – można by powiedzieć – już na to czekał, bo od dłuższej chwili przyglądał się z zaciekawieniem poczynaniom kolegi. Trycek zakradł się na czworakach do kwietnika stojącego w pobliżu nauczycielskiej katedry, gdzie następnie dyskretnie przywiązywał koniec nitki do podłużnego liścia stojącego na kwietniku kwiatu. Inkaust Gęsiopiór chodził wtedy po klasie i nie zauważył działań Paszkwilki. Kiedy zaś usiadł i dalej rozprawiał o omawianym dziele, kątem oka zauważył, że stojący obok niego kwiat pochyla się co chwilę. Można było odnieść wrażenie, że kwiat przytakuje jego słowom. W pierwszej chwili zignorował ruchy kwiatu, sądząc, że to być może przeciąg go porusza. Lecz po chwili uświadomił sobie, że przecież żadnego przeciągu nie ma. Uniósł nad czoło swoje okulary w drucianej oprawce i przyjrzał się baczniej przytakującej mu roślinie. Wtedy dojrzał nitkę. Wstał i ujął w palce jej koniec, po czym powiedział:
          – A teraz pójdziemy po nitce do kłębka. – Po czym ruszył wzdłuż nitki, przesuwając po niej ręką.
           Sprawa mogła szybko mieć swój finał, lecz Paszkwilko zachował zimną krew i podał szpulkę Bachusowi. Ten, nie w ciemię bity, przekazał ją koledze siedzącemu w sąsiedniej ławce. Ten z kolei podał ją następnemu i tak szpulka zaczęła krążyć po klasie, cały czas się rozwijając. Nauczyciel ambitnie podążał dalej wzdłuż nitki, co chwilę powtarzając przysłowiowe: Po nitce do kłębka. Z czasem musiał się nieźle nagimnastykować, wręcz przedzierać przez coraz większą gmatwaninę nici, aby móc dalej iść obranym tropem. W niedługim czasie klasa wyglądała jakby była omotana wielką siecią pajęczą, lecz Gęsiopiór tego nie zauważał i parł do przodu prowadzony przez nić, trzymaną cały czas w dłoni. Po szpulce zawierającej pierwotnie pięćset metrów nitki, dotychczasowy jej ubytek nawet nie był zauważalny. Wreszcie stało się tak, że Gęsiopiór tak się zamotał w nicianej sieci, że nie miał ruchu. Klęczał zdesperowany w powyginanej na wszystkie strony pozycji i miał już serdecznie dość wszystkiego: kwiatów, śmiejących się uczniów i czego tylko, bo nawet uwierającej go w stopę skarpety. Z trudem udało mu się usiąść na podłodze i w tej pozycji, cały zasupłany w nici, gotów był dalej prowadzić lekcję.
              Z opresji wybawił go dzwonek na przerwę, po którym uczniowie gremialnie oferowali mu pomoc w wydostaniu się z matni.
           I w taki to sposób nie udało się dojść Inkaustowi Gęsiopiórowi po nitce do kłębka.

            cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz