Nie
jest i nigdy nie było tajemnicą, że bździochowska młodzież nie
przepadała za czytaniem lektur szkolnych i pod tym względem nie
różniła się od swych rówieśników w całym kraju. Wyjątkiem są
sienkiewiczowscy „Krzyżacy”,
zwłaszcza
że powieść została sfilmowana, co bardzo ułatwiało „czytanie”.
Przedstawiona w książce bitwa pod Grunwaldem szczególnie trafiała
do wyobraźni czytelników, a rok, w którym to wydarzenie miało
miejsce, jest od zawsze
sztandarową wiedzą
historyczną każdego bździochowskiego patrioty.
Data
bitwy pod Grunwaldem jest podstawową (czasem jedyną) wiedzą, którą
można się popisać, toteż robi się z niej najprzeróżniejszy
użytek. Są tacy, którym owa data tak wryła się w pamięć, że
będąc już w wieku dojrzałym, wykorzystują ją praktycznie na
pożytek swój i swoich znajomych. Dla nich rok 1410 jest
zaszyfrowaną informacją, kluczem do produkcji pewnego napoju metodą
domową. Bo 1 oznacza jeden kilogram cukru, 4 – cztery litry wody,
a 10 to dziesięć deko drożdży. Nie trzeba dodawać, co z tego
będzie, gdy się to wszystko do siebie doda.
Ale
bywa też, że znajomość daty pamiętnej bitwy prowadzi do bardziej
wzniosłych działań niż przytoczone wyżej. Oto bździochowska
dzieciarnia postanowiła pewnego razu odegrać opisaną w powieści i
przedstawioną w filmie bitwę w ramach zabawy podwórkowej. Po wielu
sporach (wiadomo, nikt nie chciał być Krzyżakiem) udało się
jakoś sklecić dwie armie i postawić je przeciwko sobie z zadaniem
walki na śmierć i życie. By jednak historycznej prawdzie stało
się zadość, musiała się odbyć scena z poselstwem do króla
polskiego. Przybyli więc dwaj krzyżaccy rycerze i wbiwszy miecze w
ziemię, wypowiedzieli znaną formułkę: „Królu,
dajemy ci te dwa miecze…”
itd. A właściwie mówił tylko jeden, bo drugi w tym czasie jadł
jabłko. Wypowiedź posła była zharmonizowana z czynnością
drugiego mniej więcej tak – jedno słowo, jedeno ugryzienie. Obaj
posłowie wpatrywali się uważnie
w oblicze polskiego króla,
zgodnie zresztą z pierwowzorem.
Pod
koniec tyrady jedzący jabłko posłaniec zauważył, że jest ono
robaczywe. Nie bacząc
tedy na etykietę i zasady dyplomacji, zaczął pluć tym, czego
jeszcze nie przełknął i na nieszczęście opluł króla. Była to
zniewaga, której absolutnie nie można było zlekceważyć, czy
też puścić płazem,
więc
nie do końca już zgodnie ze scenariuszem rycerstwo polskie natarło
na wraże wojska krzyżackie i… co tu dużo mówić – rozgromiło
je. Tym razem całkiem zgodnie ze scenariuszem i prawdą historyczną.
Na
tym można by zakończyć tę historię, gdyby nie przewrotny
wniosek, jaki się nasuwa. Bo może taki był rzeczywisty powód
bitwy, a Sienkiewicz nie chcąc rzeczy trywializować (w końcu pisał
ku pokrzepieniu serc), rozbudował sceny batalistyczne, tchnąc w nie
niesamowitą dramaturgię.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz