–
Teraz bierzemy się za prace ręczne – wyszeptał Gniewutek do swej
żony, Florci, prosto w ucho. – Zrobimy ludzika.
Dochodziła
druga godzina w nocy, a państwo Florentyna i Gniewko Chrzanowie nie
mieli najmniejszego zamiaru brać się za spanie. Siedzieli po
turecku naprzeciw siebie na tapczanie i wykonując różne rzeczy,
śmiali się do rozpuku. Robili to jednak jak najciszej, takim
śmiejnym szeptem, często spoglądając w stronę zamkniętych drzwi
do pokoju synka, i uciszając się przykładanym do ust palcem.
Poboczny obserwator, który niedyskretnie zajrzałby do ich sypialni,
musiałby dojść do wniosku, że „głupi
ich męczy”. Tak to
wyglądało.
–
Oj tam, oj tam, ty mój świntuszku – zachichotała pani Flora. –
Zrobimy ludzika, zrobimy, ale z kasztana i żołędzia.
–
A włoski?
–
Cóż za włochate myśli, świntuszku – nadal chichotała pani
Flora. – Włoski zrobimy z wełenki. Na nóżki, rączki i szyjkę
użyjemy zapałek.
–
A może by tak bliźniaki. Co ty na to? – przymilał się uciesznie
mąż.
Pani
Flora zrobiła wielkie oczy.
–
A może trojaczki albo czworaczki? – ciągnął wątek Gniewko. –
A do tego jeszcze pieska i konika?
–
Ach, ty kasztankowy sodomitko – zganiła go żona z figlarnym
uśmieszkiem. – Lepiej weź się za robienie aniołka, świętoszku
– dorzuciła, zgrabnie oklejając ścinkami wełny stworzonko,
które miało zostać barankiem.
–
Co to będzie, co teraz robisz – spytała po chwili męża, który
ciął, giął i wywijał coś z tektury.
–
To będzie wszelkie stworzenie – zaśmiał się Gniewko.
–
No, to zrób z tego wszelkiego osiołka – odpowiedziała śmiechem
żona.
W
ruch poszły nożyczki i klej i wnet z błękitnej bibułki wyłoniły
się zgrabne anielskie skrzydełka, które Gniewko sprawnie, choć z
trudem przykleił do pleców kasztanowego konika.
–
O, Pegaz! – ucieszył się Gniewko.
–
Gapciu, skrzydełka miały być dla aniołka – z udanym oburzeniem
zaoponowała pani Flora.
Tak
zeszła jeszcze godzina. Około trzeciej nad ranem postacie na
jasełka były gotowe.
– Czuję
się jak na tajnych kompletach – Flora przytuliła się czule do
męża.
–
No, to teraz zasłużyliśmy na niespodziankę – z tajemniczą miną
powiedział Gniewko, sięgając po telefon. Poprzez tajemniczość na
twarzy przebijała się podstępnie satysfakcja.
–
Gdzie chcesz dzwonić? – zapytała pani Flora.
–
Do stwórcy – odrzekł Gniewko, a widząc zdziwioną minę żony,
dodał – do stwórcy tego bałaganu. I wyszukał w spisie
odpowiedni numer, po czym wcisnął klawisz z zieloną słuchawką.
Po dłuższej chwili usłyszał zaspany głos:
–
Halo, kto mówi?
–
Tu tato i mama Karolka, pana ucznia z trzeciej klasy.
–
Przecież o tej porze ja jeszcze śpię, a państwo mnie budzą. O co
chodzi?
–
My też nie śpimy, bo robimy te cholerne ludziki na jasełka, które
pan wczoraj zadał dzieciom, a które mają być zrobione na dzisiaj.
Dobranoc, miłych snów.
cdn…