Niejaki
Podryś, kotolog, skuszony reklamą „Kompleksowe
wykańczanie mieszkań”,
wszedł do firmy Burzydło i Syn, mieszczącej
się przy jednej z najbardziej ruchliwych ulic Bździochów. Swoją
sprawę przedstawił tak:
–
Proszę pana, mam trzydzieści kotów, mieszkam na ostatnim piętrze
wieżowca przy ulicy Miauczej i chcę wykończyć moje mieszkanie w
taki sposób, aby było jak najwygodniejsze dla moich pupili. Oto
plan proponowanych zmian i klucze do mojego mieszkania. Oczywiście
pańska inwencja będzie mile widziana. Wyjeżdżam na tydzień. Czy
tyle czasu panom wystarczy?
–
Aż nadto, proszę pana. Jeśli można, tu jest umowa, a płatność
z góry według cennika. Bo wie pan, różnie to bywa, a nie
wiedzielibyśmy, gdzie potem pana szukać?
Nieco
zdziwiony pan Podryś uiścił zapłatę i uspokoił swego rozmówcę
słowami:
–
Niepotrzebnie się pan niepokoi. Przecież wrócę.
Po
czym opuścił biuro firmy i wyjechał. A firma dziarsko wzięła się
do roboty.
Po
tygodniowej nieobecności pan Podryś w radością w sercu, że oto
trzydzieści jego pozostałych domowników będzie miało wszelkie
życiowe wygody, wspinał się windą na ostatnie piętro wieżowca,
które w całości zajmował jego apartament. Gdy drzwi windy się
rozsunęły, w pierwszej chwili żachnął się i pomyślał, że
wjechał na sam dach, gdyż przed nim roztaczała się przestrzeń
ograniczona tylko niebem. Ale pomyłki być nie mogło, bo przecież
windy nie wjeżdżają na dach. Rozejrzał się ostrożnie. Z
mieszkania została sama podłoga, z wystającymi gdzieniegdzie
belkami. Natychmiast podbiegło do niego całe stado jego kotów,
wylegujące się dotychczas na wspomnianych belkach. Koty – można
by rzec – były wniebowzięte. Niby fajnie, ale rzecz całą
należało wyjaśnić. Przeto pan Podryś udał się do biura firmy,
której zlecił przeróbkę.
–
Jestem zdumiony pańskimi pretensjami – usłyszał od szefa firmy.
– O ile pamiętam, nie zlecał pan przeróbki, tylko wykończenie.
A my właśnie tym się zajmujemy. Potrafimy bez przeszkód wykończyć
każde mieszkanie czy nawet budynek. Oto katalog naszych osiągnięć.
– Pan Burzydło przekartkował zafoliowane strony katalogu. Na
zdjęciach były uwidocznione „gołe”
place. – Widzi pan? Perfekcyjna robota. W pańskim przypadku
zostawiliśmy co nieco, gdyż sam pan zasugerował możliwość
inwencji własnej.
–
No tak, ale… – próbował oponować pan Podryś.
–
Nic straconego – uspokoił go pan Burzydło. – W sąsiednim
budynku mieści się firma budowlana. Nietrudno znaleźć, bo na
szyldzie mają hasło: „Mieszkania
pod klucz”.
Opuszczając
biuro firmy Burzydło i Syn, pan Podryś pomyślał z niesmakiem: Ten
cały pan nomen omen Burzydło sam powinien iść pod klucz. A
swoją drogą ciekawe, jak działa wskazana przez niego firma, skoro
od razu w reklamie zawiera przyszłościowe „pod
klucz”?
cdn…
Fajna opcja, ja to jednak stawiam na budowanie domu. Jest to droższe rozwiązanie, ale dla mnie dom to marzenie od wielu lat!
OdpowiedzUsuńhttps://el-san.pl/