Świtało
już, za oknem pojawiła się szarość pogodnego (prawdopodobnie)
poranka, o czym oznajmiały swoim kwileniem oraz coraz głośniejszym
śpiewem, a nawet wrzaskiem ptaki. Jeden odważniejszy ptaszek przysiadł na
parapecie i bezczelnie szpakował (chociaż był to niewątpliwie
wróbel) w policyjny protokół. Ów protokół dzierżył w swych
rękach komisarz Chwalimierz Ciutgrzmot, który dla takich chwil
samotności chętnie poświęcał część nocy i przychodził na
służbę wcześniej niż to było konieczne. Komisarz uwielbiał ten
spokój przed burzą, czyli przed przyjściem jego podwładnego,
Rympała Przypałki.
Na
biurku stygła dopiero co zaparzona herbata Ulung.
Komisarz od lat parzył ją w ulubionym kubku z napisem
Wspieraj swoją policję. Po drugiej stronie kubka,
niewidzialnej dla komisarza, ktoś niezmywalnym markerem dopisał
ciąg dalszy sentencji: nie licz na abolicję. Niżej inny, a
może ten sam ktoś dopisał również niezmywalne sakramentalne:
HWDP, co komisarz, nie bacząc
na poprawność, a raczej niepoprawność pisowni tłumaczył sobie:
Hama Wsadź Do Pierdla.
Protokół,
w którego treść zagłębiał się komisarz Ciutgrzmot, dotyczył
patrolu z poprzedniego dnia, a zawierającego opis akcji zatrzymania
w samym centrum Bździochów
podejrzanego kierowcy,
przeprowadzonej przez Przypałkę i jego partnera, Paszteta. Przypałko
sporządzał swoje protokoły
z zawsze zadziwiającą
komisarza swadą, dezynwolturą
i fantazją językową, co wraz z herbatą Ulung
stwarzało niepowtarzalną atmosferę spokoju, a jednocześnie
uniesienia duchowego podczas lektury.
Tym
razem jednak wyjątkowo komisarz nie zdążył uporać się z
ulubionym elementem służby przed przyjściem podwładnego, a ten,
otwarłszy z rozmachem drzwi, zastał go zanoszącego się od
śmiechu. Ciutgrzmot uspokoił się dopiero po dłuższej chwili,
widząc zbaraniałego Przypałkę, który –
zanim komisarz doszedł do
siebie – zdążył już przygotować sobie, cały
czas zbaraniały, pierwszą
tego dnia porcję ulubionej również przez niego herbaty. Na prośbę
przełożonego zrelacjonował ustnie przebieg akcji opisanej
w protokole. Jednak zanim to
nastąpiło, komisarz ze wstrętem pociągnął nosem, bowiem wraz z
wchodzącym do biura Przypałką pojawił się mocno nieprzyjemny
zapach. Krótko mówiąc, smród. Ten sam smród czuł komisarz już
wcześniej, przez całą
drogę od wejścia do komisariatu aż do biura. Skojarzył go
dopiero, studiując protokół Przypałki.
–
Szefie – zaczął Przypałko – zatrzymaliśmy tego merola, bo
jechał tak jakoś podejrzanie. Kierowca też był jakiś podejrzany,
więc kazałem mu wysiąść i położyć się na masce. Wie pan, tak
jak to robią na filmach. A on mówi, że nie może wysiąść, bo
się bardzo spieszy. Tym mnie podku…, to znaczy lekko wkurzył,
więc mu powiedziałem, że
jak tego nie zrobi, to go wyciągniemy za fraki. A on swoje, że
bardzo mu się spieszy, bo musi polecieć do to…
Do Torunia? tak sobie
pomyślałem, do Torunia?! Ja ci dam do Torunia! Wysiadaj, ale już,
wrzasnąłem i sięgnąłem do kabury. Jeszcze próbował się
stawiać i ciągle powtarzał, że mu się bardzo spieszy, że musi,
że jak nie, to… Mówię do Paszteta: Wyciągaj gada! No to Pasztet
wyciągnął go za wszarz i rzucił na maskę. A wtedy ja się go
grzecznie pytam: Gdzie ci się, koleś, tak spieszy? A on mi na to,
że już nigdzie. Tym mnie
podku… znaczy zdenerwował jeszcze bardziej. Żarty sobie będziesz
urządzał z policjantów na służbie? Tak sobie pomyślałem i
mówię mu: Dokumenty! On na to, że ma je w tylnej kieszeni spodni,
ale… Ja ci dam ale, pomyślałem. Może fałszywka. Może se kupił
na targu. Więc mówię do Paszteta: Wyciągnij mu te papiery z
kieszeni. I Pasztet wyciągnął. I wtedy doleciał do nas straszny
smród. Cały jego portfel był umazany w gównie. A
on na to: Mówiłem panom, że strasznie mi się spieszy. Panie
komisarzu – z całym
przekonaniem zakończył
relację Przypałko –
teraz
dopiero policja ma poważanie, nie to co kiedyś. On
się zesrał ze strachu przed policją!
–
Zwolnij go z aresztu – powiedział Ciutgrzmot, krztusząc się od
śmiechu – bo tu wszyscy popadamy od tego smrodu. Gościowi się po
prostu spieszyło do kibla.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz