sobota, 17 sierpnia 2019

281. Woda i węgiel


          W Instytucie Prawa Wszelkiego Uniwersytetu Bździochowskiego pracował Bezpardon Para – docent habilitowany, rehabilitowany i w ogóle. Krótko mówiąc, docent. Kolega, nie tyle po fachu, co po tytule docenta Nominała i jego serdeczny przyjaciel. Docent Para doskonale wpisywał się w uczelniany krajobraz, gdyż pod każdym względem pasował do kryteriów naukowych i charakterologicznych przyjętych na UB (Uniwersytecie Bździochowskim).
          Podczas gdy docent Nominał szalał w sali wykładowej, przybliżając studentom zagadnienia z dziedziny ekonomii (podając pamiętną różnicę między pieniędzmi a piniendzmi), docent Para z pasją przedstawiał prawa fizyczne. Tłumaczone pojęcia – te rzeczywiste i te abstrakcyjne – stawały się tak przejrzyste, jak woda w górskim strumieniu, którą też docent Para przywoływał jako przykład do swoich wywodów. W końcu nazwisko będące określeniem jednego ze stanów skupienia wody do czegoś zobowiązywało, z czego docent nie robił tajemnicy, a co przywiodło go do pewnej zabawnej sytuacji na wykładzie.
          – Panie docencie – odezwał się jeden ze studentów. – Jak to właściwie jest z tą mgłą? Abstrahując od pańskiego nazwiska, mgła to nic innego jak para wodna.
          – Myli się pan – odparł docent. – Mgła to jest aerozol wodny. Unoszące się drobniutkie kropelki wody.
          – No właśnie – wywodził dalej słuchacz. – Ale mgła występuje także w zimie, kiedy te drobniutkie kropelki zamarzają. Czy one nie powinny po prostu opaść na ziemię?
          – No nie.
          – W takim razie wszystko co się porusza zimą we mgle, powinno wykruszać w tej zamarzniętej masie tunele o swoim kształcie. A tak nie jest. Dlaczego?
          Tym pytaniem student całkowicie zbił z pantałyku docenta Parę.
          – Tu mieliśmy do czynienia – zaczął niepewnie, wykonując nieokreślony gest ręką – z parą przechłodzoną. Ale z parą można też pójść w innym kierunku i ją przegrzać. Taką parę z kolei wykorzystuje się na przykład w parowozach. Taka zabawna gra słów – zaśmiał się. – Z kolei i parowóz. Kocioł lokomotywy jest opalany węglem – zgrabnie odszedł od niewygodnego tematu i zapytał: – Co jeszcze można zrobić z węglem?
          – Można go zrzucić do piwnicy – padło z sali i sala ryknęła śmiechem.
          – No to opowiem państwu taki żarcik a propos. – Docent Para całkowicie odzyskał grunt pod nogami. – Czy państwo wiedzą, ile energii traci się podczas stosunku?
Cisza.
          – Tyle – docent zrobił pauzę, aby wzmóc napięcie – ile podczas zrzucenia do wspomnianej piwnicy tony węgla?
Sala buchnęła śmiechem, a gdy się uciszyła, dało się słyszeć pochrapywanie.
          – O! A tam w ostatnim rzędzie kolega przysypia – zawołał docent. – Czyżby go nie interesowało to zagadnienie?
          – On wczoraj właśnie zrzucał węgiel do piwnicy – podał męski głos i sala znowu zaniosła się śmiechem.
          – Cztery tony – uzupełnił inny głos. Ten był wyraźnie kobiecy.
          – Jest pani dobrze poinformowana. – Ubawiony docent wyłowił z sali właścicielkę głosu. – Kolega zwierzył się pani?
          – Nie, ale to była moja piwnica.
          Nie trzeba dodawać, że do końca wykładu był już tylko śmiech i dowcipy o parze przegrzanej i o tym, jak się robi dzieci za pomocą pary i te pe.

          cdn…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz