Dość
powszechnie znany w Bździochach humorysta New
Bździoch Timesa, Trycjan Paszkwilko, nie byłby sobą, gdyby co jakiś czas
nie dał znać o swoim nie tylko istnieniu, ale i prześmiewczej działalności.
Pamiętano na przykład jego umiejętnie udawaną troskę o zdrowie posiadacza
pięciu mercedesów, prezesa Zaskurniaka, o dowcipie z białymi myszkami spłatanym
Piusowi hrabiemu Bździochowskiemu, o jego zapytaniu, a jakże, skierowanemu do
prezesa Bździochowskiego Towarzystwa Miłośników Kaktusów Użytecznych o okaz
zwany Fotelem Teściowej, i wiele jeszcze innych żarcików.
Jako się
rzekło, Trycjan Paszkwilko co jakiś czas dawał znać o sobie i, jak to on, dawał
znać w sposób dowcipny, a dla niektórych nieraz w sposób szokujący. Tak było i
pewnego dnia, gdy zaszedł do sklepu spożywczego.
Nazbierał
do koszyka to co mu było potrzebne i udał się w kierunku kasy. Kasjerka
zgrabnie podliczyła jego zakupy, po czym spytała, czy będzie płacił gotówką,
czy kartą.
– Jeśli
można, to zakupy będą za Bóg zapłać.
Zanim
zdziwiona kasjerka zdążyła cokolwiek powiedzieć, Trycjan wyjął Pismo Święte i
przyłożył do czytnika. Pipnęło i płatność została zaakceptowana. Drukarka
wypluła wydruk i zakupy zostały dokonane. Teraz już nie zdziwionej, lecz
zszokowanej kasjerce nie pozostało nic innego, jak tylko uznać, że wszystko
jest w porządku i wydać stosowne kwitki. Paszkwilko podziękował uprzejmie,
wziął spakowane rzeczy i wyszedł. Odprowadzał go nie tylko wzrok nie mogącej
wyjść z osłupienia kasjerki, ale też wszystkich ludzi w kolejce. Widać było, że
zastanawiają się nad tym, jakimiż to ziemskimi czynami człowiek ten zasłużył
sobie na tak dalece posuniętą boską wdzięczność.
Paszkwilko
zaś oddalał się zadowolony z wielce udanego żarciku. Z szelmowskim uśmiechem
wyjął kartę płatniczą zza okładki Biblii i schował ją do portfela. Nikt się nie
połapał, że był właśnie pierwszy dzień kwietnia.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz