W lofcie
pod nazwą Paszcza Jaszcza, czyli starej, nieczynnej drukarni
zamienionej na dom akademicki studentów politechniki w Bździochach,
warto dodać – koedukacyjny, co było ewenementem i eksperymentem
nie tylko na kresach Kresów Wschodnich, ale i w całym kraju, w
czasach, w których opisywana rzecz miała miejsce, zamieszkiwali
między innymi: Łysek Kudełko – niepoprawny podrywacz i amator
płci pięknej, farciarz jakich mało, Wygibautas Książkiewiczius –
Litwin z pochodzenia, największy facecjant na całej uczelni, autor
i wykonawca wielu koleżeńskich żartów, Karol Paternoster –
średni we wszystkim, ale uwielbiany w towarzystwie, powszechnie
zwany Paterolkiem i Lukrecja Bombałło Kaszelek – dziewczyna
wstydząca się swoich arystokratycznych korzeni, za to zaradna do
tego stopnia, że wśród męskiej społeczności akademickiej
uzyskała przydomek Volkswagin.
Opisane tu
zdarzenie miało miejsce po kolejnych wakacjach, czyli pomiędzy
czwartym i piątym rokiem studiów. Wymienione wyżej towarzystwo
spotkawszy się jednego z pierwszych dni nauki, postanowiło pójść
do najbardziej chyba znanej w Bździochach oraz w całej Bździochowej
Dolinie knajpy Pod Upadłym Aniołem i poopowiadać sobie o
wakacyjnych przeżyciach. Czasu było sporo, bo zajęcia miały się
odbyć po południu. Zaczęło się, bo jakże by inaczej, od
zamówienia kawy. A kawę Pod Upadłym Aniołem serwowano
porządną – parzoną po turecku, w szklankach; na wierzchu unosił
się gruby kożuch zmielonego ziarna, dający naparowi niesamowitą
moc. Ta moc z kolei podkręcała werwę opowiadających. A było o
czym opowiadać. Koledzy wraz z koleżanką tak się rozkręcili we
wspominaniu niedawno przeżytych przygód, że ani się spostrzegli,
a nadszedł czas wykładu.
Cóż,
opowieści były tak fascynujące i tyle było jeszcze do przekazania
wdzięcznym słuchaczom, że gremialnie postanowiono opuścić
pierwszą godzinę zajęć. Za to zamówiono następne kawy. Równie
solidne, co wcześniejsze. Wzrost energii tylko powiększył zakres
opowiadań, co poskutkowało postanowieniem opuszczenia kolejnej
godziny zajęć.
Po kolejnej
opuszczonej godzinie zamówiono kolejne kawy. I tak to na wesołych
najczęściej wakacyjnych wspominkach, przy świetnej kawie minęło
następnych parę godzin. Żeby jednak nie być całkiem nie w
porządku wobec Alma Mater, postanowiono pójść na ostatnią
godzinę zajęć. A było to wychowanie fizyczne. A na nim gra w
koszykówkę. Kawowa energia, a zwłaszcza ciśnienie sprawiły, że
wszyscy dali z siebie wszystko.
Na drugi
dzień okazało się, że kawową terapię najłagodniej przeżyła
Lukrecja. Miała tylko jakieś zwariowane, sny. Śniły jej się
koszmary, loty zdezelowanym samolotem w towarzystwie Drakuli,
wspinanie się bez końca na obślizgłe skały i różne inne.
Prawdopodobnie w sny wplotły się niektóre elementy z bardziej
dramatycznych opowiadań kolegów. Niełatwo tylko było jej dociec,
skąd się tam wziął Drakula, bo żaden z kolegów nie podróżował
po Transylwanii.
Nieco
trudniej miał Łysek. Nie spał przez całą noc i co chwilę
przewracał się na łóżku, ale na tym właściwie jego
dolegliwości się skończyły. No, może z wyjątkiem tego, że
podczas którejś przewrotki spadł z łóżka. Jemu w chwilach
drzemki, bo takie jednak miał, też śniły się koszmary i też
leciał samolotem, lecz zgodnie z jego naturą nie towarzyszył mu
Drakula, a Lukrecja, na którą już od dawna ostrzył sobie zęby.
Dlaczego do tej pory nie skonsumował tak łakomego i – zdawałoby
się – łatwego kąska, sam sobie zadawał pytanie. Może właśnie
dlatego. Bo Łysek uwielbiał uwodzić kobiety.
Trzeci z
koleżeństwa, Paterolek, miał jeszcze gorzej. Wszystkie wypite kawy
zwrócił w toalecie. Zajęło mu to niemal całą noc. Rano koledzy
znaleźli go drzemiącego, z głową opartą na desce sedesowej.
Ale
prawdziwy odlot miał dopiero Wygibautas. Zwłaszcza, że w kawiarni
zamówił sobie jeszcze jedną, nadprogramową kawę. Zrobił to mimo
ostrzeżenia bardzo miłej i uprzejmej kelnerki. Kosztowało go to
nie tylko nieprzespaną noc, lecz także wizytę na ostrym dyżurze,
dokąd zawiozło go wezwane pogotowie. Jego dolegliwość nazwano
wstrząsem ciśnieniowym. Zastosowano płukanie żołądka i
zaaplikowano mu sporą dawkę leków na obniżenie ciśnienia.
Takim
wstrząsającym akordem zakończyły się dla nich ostatnie
studenckie wakacje. Za rok już nie będzie czasu na takie ekscesy,
bo trzeba będzie pójść do pracy.
cdn…