sobota, 9 stycznia 2021

354. Kura na pasach

    Zanim Chwytce Łapajco urządzono wystawny pogrzeb za jej własne oszczędności, które szczęśliwym trafem zostały uratowane z pożaru, a z powodu których chwilę później gwałtownie zeszła z tego świata, należałoby wspomnieć, skąd się wzięła taka fortuna w jej rękach. Pwszechnie było wiadomo, że Chwytka żyje bardzo skromnie z przyznanej jej równie skromnej renciny, wspomaganej wiktuałami i odzieżą darowanymi jej przez życzliwych bździochowskich mieszkańców. Dodatkowo w szopce na podwórku trzymała parę kur. Dla przypomnienia wspomnę, że nie używała prądu, bo oświetlenie klitki na poddaszu, w której mieszkała, miała z ulicznej latarni, a gotowała na maszynce spirytusowej. Prawdopodobnie spirytus wytwarzała sobie sama.

    Tym sposobem całą rentę odkładała do kartonu na czarną godzinę. Odkładała tam też wszystkie pieniądze zarobione dzięki pracom dorywczym całego życia. Trochę się przy tym przeliczyła, bo gdy nastała czarna godzina, akurat tak się złożyło, że nie mogła z tych pieniędzy skorzystać.

    Ale wróćmy do tych kilku kurek trzymanych w komórce na podwórku. W dzień chodziły sobie, gdzie chciały, dojadając u innych gospodarzy. Zdarzyło się jednak, że jedna z kur zawęderowała na ulicę, gdzie została rozjechana przez przejeżdżający samochód. Takie historie oczywiście się zdarzają i są w jakiś tam sposób polubownie załatwiane. W tym przypadku jednak sprawy potoczyły się nieco inaczej.

    Chwytka Łapajco spostrzegła w tym szansę na uzyskanie trochę większego grosza niż tylko równowartość kury. Kierowca, który tę kurę przejechał, było czywiście skłonny zapłacić za kurę, lecz Chwytka w żaden sposób nie chciała się na to zgodzić. Zapisała sobie numer auta i powidziała, że zgłosi tę sprawę tam gdzie trzeba. W tej sytuacji zdezorientowany kierowca uznawszy Chwytkę za pomyloną, machnął ręką, wzruszył ramionami, pokręcił palcem kółko na czole i odjechał. Nie przypuszczał, że jednak będzie ciąg dalszy.

    Wielce się zdziwił, gdy po jakimś czasie dostał wezwanie na przesłuchanie w charakterze podejrzanego o przejechanie kogoś na przejściu dla pieszych. Zupełnie nie mogąc sobie skojarzyć tego z żadnym zdarzeniem, jakie miałoby mu się przydarzyć, będąc przekonanym o pomyłce, udał się na komisariat. Zdębiał, gdy okazano mu zdjęcie z martwą kurą leżącą na pasach. Wynikało z tego, że na przejściu dla pieszych przejechał prawidłowo przechodzącą kurę.

    Ostatecznie sprawa się wydała, lecz została umorzona. Po prostu Chwytka chciała trochę przechytrzyć i wykombinowną skądś farbą namalowała w miejscu wypadku pasy, po czym poprosiła sąsiadkę o zrobienie zdjęcia. Komisarz Ciutgrzmot tak się śmiał z jej pomysłu, że zaraził śmiechem swojego podwładnego, Rympała Przypałkę, oraz niedoszłego winowajcę, kierowcę samochodu, który nieopatrznie ukatrupił ptaka. Wśród kolejnych wybuchów niepohamowanego śmiechu kierowca uznał, że oczywiście zapłaci Chwytce za kurę i to z odpowienią nawiązką. Gdy opuszczał komisariat, miał wrażenie, że ze wszystkich pokoi dobywa się gromki śmiech. Ba, że całe mury się trzęsą.

    cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz