sobota, 15 maja 2021

372. Rysa 2

 


    Błękitek Strzała miał dylemat: sprzedać, czy nie sprzedać? To dylematyczne pytanie dotyczyło nie tak dawno kupionego samochodu, który z poważną raną w karoserii stał w garażu i stale bezwzględnie wzmagał wyrzuty sumienia swego właściciela. Kurwa, klął jak szewc Błękitek, co mu się nigdy wcześniej nie zdarzało. Zachowałem się jak kompletny amator.

    – Zachowałeś się jak kompletny amator – rzekła jego żona, Longigina, wchodząc do kuchni, gdzie Błękitek przeżywał swoją traumę, parząc kawę w niedomytym przez nieuwagę kubku.

    Całe to zajście z samochodem potwierdzało jedynie fakt, że Błękitek był amatorem w każdym calu, i że ta jego amatorszczyzna dawała o sobie znać na każdym kroku. Co zresztą potwierdzali jego sąsiedzi i znajomi, nazywając go amatorem zawodowym. O tym, że mówiono o nim, iż nawet jako mąż jest amatorem, nie warto wspominać, żeby go nie dobijać psychicznie, w razie gdyby przeczytał kiedyś ten tekst.

    Czas na to, aby wyjaśnić, co takiego wpędziło Błękitka w stan depresji, a samochód w stan, w jakim mu przyszło stać w garażu i pogrążać swego właściciela w czarnych myślach. Otóż Błękitek wybrał się w podróż. Cóż z tego, że znał przepisy na tyle dobrze, aby zdać egzamin na prawo jazdy za pierwszym podejściem. Teoria teorią, a praktyka to już zupełnie inna sprawa, bo ona chadza własnymi drogami. W przypadku samochodu – jeździ. Gdy zaś te drogi – praktyki i Błękitka się zeszły, zaszło to, co zaszło.

    Jechał sobie tedy Błękitek swoim wycackanym niebieskim autkiem, a przed nim podążała ogromna tirowska ciężarówka. A ponieważ ciążarówka jechała ciut wolniej, Błękitek postanowił ją wyprzedzić. Takie decyzje należy podejmować szybko, bo za chwilę sytuacja na drodze może się zmienić. Ale oczywiście trzeba właściwie ocenić sytuację i zachować rozsądek. Toteż Błękitek ocenił i zachował. A potem wziął się za wyprzedzanie. Gdy jego auto było już na wysokości kabiny tira, ten też rozpoczął manewr wyprzedzania. Błękitek dodał gazu, ale już nie udało mu się wyprzedzić ciężarówki do końca. Stopień drabinki do kabiny rozorał cały bok Błękitkowego autka. Od przedniego błotnika, poprzez jedne i drugie drzwi, aż do tylnego błotnika. A na koniec zahaczył jeszcze o zderzak i teraz ciągnął się on za autem, dzwoniąc niemiłosiernie o jezdnię.

    Oczywiście nie dało się tego nie zauważyć i nie usłyszeć, toteż oba samochody zjechały na pobliski parking. Błękitek bliski zawału biegał od przodu auta do tyłu i z powrotem i rozpaczał nad raną swego jeszcze przed chwilą lśniącego cacka. Kierowca tira zaś, stary wyjadacz, jak by nie patrzeć, winny tego zdarzenia, ubolewał nad swoim autem.

    – Zobacz, coś narobił – zwrócił się z pretensją do Błękitka – zrobiłeś mi rysę na stopniu drabinki. Będę ją teraz musiał odmalować.

    Po czym odjechał, zostawiając osłupiałego Błękitka na parkingu.



    cdn…

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz