sobota, 24 maja 2014

8. Niewypały Błękitnej Strzały




                Błękitek Strzała był z zawodu – można by rzec – amatorem. Był amatorem w wielu czynnościach – był amatorem budowlańcem, amatorem mechanikiem, amatorem ogrodnikiem i tak dalej. Krótko, był amatorem we wszystkim, co było do zrobienia – jak to się mówi – przy domu, a ogólnie, był amatorem we wszystkim, czym w życiu przyszło mu się zajmować. Złośliwi sąsiedzi rozpowiadali po Bździochach, że Strzała był też amatorem kwaśnych jabłek, co wcale nie znaczyło, iż miało to jakiś związek z Wilhelmem Tellem. Jeszcze złośliwsi szeptali, że nawet jako mąż też był amatorem. Oczywiste jest więc, że kiedy Błękitek Strzała kupił sobie samochód, i jako kierowca nie mógł być nikim innym niż amatorem. Od tej chwili przez życzliwych sąsiadów zaczął być nazywany Błękitną Strzałą. A żeby było dowcipniej, Błękitek kupił sobie auto koloru niebieskiego, co tylko utwierdziło sąsiadów w przekonaniu o adekwatności przezwiska.
         Nowe auto Strzały było naprawdę nowe, to znaczy z salonu, a nie z drugiej ręki. Było śliczne, błyszczące chromem i pachnące nowością. To był prawdopodobnie najważniejszy powód, dla którego sąsiadom – mówiąc kolokwialnie – skoczyła gula, źródło owej niepohamowanej złośliwości (czytaj: bezinteresownej życzliwości).  "To jakiś niewypał", mówili. Natomiast Błękitek mając takie cacko – mocne i szybkie, wyruszył na pierwszą samodzielną  jazdę. Bardzo się starał, aby nie łamać przepisów, czyli jeździć tak, jak go nauczono na kursie. Bardzo się więc zdziwił, kiedy przejeżdżając koło radaru, ten błysnął mu po oczach. Zdziwiony Strzała mimowolnie zdjął nogę z gazu i spojrzał na prędkościomierz. Jechał z właściwą prędkością. Lecz ciekawość wzięła górę. Zawrócił i z mniejszą prędkością przejechał obok radaru. Ale i tym razem błysk się powtórzył. Lekko poirytowany Błękitek ponownie zawrócił i przeparadował obok radaru z jeszcze mniejszą prędkością. Błysnęło jednak znowu. Wkurzony kierowca amator jeszcze raz zawrócił i niemal wlokąc się, przedefilował przed radarem. Błysnęło. W tej sytuacji Błękitek doszedł do wniosku, że radar musi być uszkodzony. Machnął na niego ręką i wcisnął porządnie gaz, rekompensując sobie dyskomfort moralny spowodowany wolną jazdą przed głupim radarem. W następnej miejscowości zatrzymał go patrol jadący nieoznakowanym samochodem, ale wyposażonym w kamerę. Policjant zaprosił Strzałę do swojego auta i odtworzył mu film. Cena seansu wyniosła dwieście złotych. Nie pomogło tłumaczenie, że wprawdzie jechał sporo powyżej dopuszczalnej na tej drodze prędkości, ale nie stworzył żadnego zagrożenia, nie zajechał nikomu drogi, nie wyprzedzał brawurowo i tak dalej. Policjant wysłuchał cierpliwie tłumaczeń, po czym ponowił ofertę płatniczą. Wyboru raczej nie zostawił. Zdegustowany Strzała uiścił mandat, a sytuację skomentował tak:
         – To jest jedyny przypadek w kinematografii, kiedy aktor za zagranie głównej roli w filmie nie dostaje gaży, tylko musi jeszcze za to zapłacić.
         – Tak bywa, jak się jest aktorem amatorem – odparł policjant. Błękitkowi nie pozostało nic innego, jak tylko pogodzić się i z tą prawdą o swoim amatorstwie.
         Po paru tygodniach Błękitek Strzała dostał przesyłkę pocztową – urzędowy list. Po otwarciu znalazł w nim cztery fotografie wykonane przez radar i cztery mandaty. „To jakaś bzdura”, żachnął się poirytowany. „Mandaty z zepsutego radaru?! I to aż cztery?! Złożę reklamację. Nie mogą mnie ukarać, bo nie przekroczyłem prędkości. Jestem tego absolutnie pewien”.
Zaciekawiona żona wyjęła mu zdjęcia z rąk. Przyjrzała im się i zapytała zdziwiona:
         – Błękitek, a właściwie dlaczego ty jeździsz bez zapiętych pasów?
cdn…

 

2 komentarze:

  1. Nie znalazłem miasta ani wsi Bździochy na mapie ale myślę sobie, że leżą one gdzieś w każdym z nas :)

    OdpowiedzUsuń