Pani
Longigina Strzała, z domu Szybka, żona Błękitka Strzały, owego niefortunnego
kierowcy, który onegdaj zapłacił cztery mandaty na raz za jazdę bez zapiętych
pasów, była kobietą niezwykle bystrą i miała nieco większą smykałkę do
prowadzenia auta niż jej mąż. Znana była w Bździochach i w całej okolicy nie
tylko z przepisowej, lecz także i z kulturalnej jazdy. Pod tym względem jako
kierowca, a ściślej – kierowczyni, nie mając na swym koncie ani jednego mandatu
i z nigdy nienaruszonym czystym kontem punktów, w ogóle nie była znana drogówce.
Co więcej, na kursach na prawo jazdy i różnych prelekcjach ją właśnie stawiano
za wzór adeptom i innym, nawet doświadczonym kierowcom.
Pewnego
słonecznego poranka pani Longigina Strzała podążała swym nowiutkim samochodem
na targ, delektując się jazdą, co wcale nie przeszkadzało jej jechać zgodnie z
przepisami i zasadami kulturalnego zachowania się na drodze. Widząc z daleka
zamierzający skręcić autobus, zwolniła i ustąpiła mu pierwszeństwa. Wdzięczny
kierowca autobusu uśmiechnął się do niej życzliwie i podziękował powszechnie
przyjętym gestem. W tym momencie dał się słyszeć pisk opon na asfalcie i tuż za
autem pani Longiginy z trudem wyhamował bus. „Pewnie się zagapił, ale na
szczęście zdążył zahamować”, pomyślała pani Longigina, przyśpieszając nieco.
Droga prowadziła pod górkę i skręcała łukiem na most nad Bździochówką. Nagle
dał się słyszeć ryk silnika i zupełnie nic sobie nie robiąc z biegnącej
środkiem drogi świeżo wymalowanej podwójnej linii ciągłej, wyprzedził ją bus,
który przed chwilą ostro hamował. Zajechał jej drogę i gwałtownie się
zatrzymał. Wyskoczył z niego wściekły
kierowca i – rycząc wcale nie ciszej niż silnik jego auta – puścił pani
Longiginie wiązankę słowno-rynsztokową, której nie sposób tu przytoczyć. W
każdym razie było w niej o rzekomej chorobie umysłowej osoby, która wystawiła
jej prawo jazdy, i tym podobne, niekoniecznie istotne dla tego zdarzenia
szczegóły, w tym o złym prowadzeniu się jej matki oraz jej samej. Kierowca busa
wymachiwał przy tym pięściami i chyba tylko jakimś nadludzkim wysiłkiem
powstrzymał się od wybicia szyby i uderzenia pani Longiginy. Kiedy już wyrzucił
z siebie najpotężniejszy gniew, wcale nie zbita z tropu i całkowicie spokojna
pani Longigina lekko uchyliła szybę.
–
No i co zrobiłaś? – zapytał wstrząśnięty Błękitek Strzała, gdy żona
opowiedziała mu po powrocie do domu o tym zdarzeniu. – Chyba się z nim nie
biłaś?
–
No pewnie, że nie – odpowiedziała ubawiona. – Wyjęłam z uchwytu telefon
komórkowy i powiedziałam mu, że wszystko nagrałam. A zwłaszcza jego rajd na
zakręcie pod górkę na podwójnej ciągłej. „No to co”, zaproponowałam. „Przeprosi
mnie pan, czy wysłać film na policję?”. Szkoda, że nie widziałeś jego miny.
Szczęka o mało mu nie opadła aż na asfalt.
Tak, tak,
pani Longigina Strzała zdecydowanie była nie tylko wytrawną kierowczynią, ale
też miała dobry refleks.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz