Doktor
Kostek Boleść, chirurg z niemałą praktyką, postanowił poprawić komfort
mieszkaniowy swojej rodziny. Akurat nadarzyła się okazja, bo do tej części
Bździochów, w której stał wybudowany przez niego dom, z powodzeniem zasługujący
na miano luksusowej willi, Przedsiębiorstwo Instalacji Wszelkich pod zarządem
Stacha Ogniwo doprowadziło nitki ciepłej wody z Cudownego Źródełka. A ściślej z
Ujęcia Wody Wrzącej w Bździochach imienia Cudownego Źródełka. Wystarczyło tylko
podłączyć indywidualne rury prowadzące do domu, podpiąć kaloryfery i cieszyć
się promieniującym z nich na wszystkie strony ciepełkiem.
Ale doktor Boleść miał pewien
problem. Był bardzo zapracowany w szpitalu, bo od pewnego czasu miał dużo
przypadków poparzeń. Miało to związek z nieumiejętnym obchodzeniem się mieszkańców
Bździochów z bieżącą wrzącą wodą, bo niektórzy z nich w ramach oszczędności
własnoręcznie próbowali podłączać kaloryfery w swoich rezydencjach. Widać
działały jeszcze stare nawyki z czasów, kiedy trzeba było być
samowystarczalnym, jeśli chciało się w domu mieć jakieś unowocześnienia. Na
szczęście doktor miał dorosłego syna, któremu mógł zlecić wykonanie niektórych
prac. Doktora było stać na wynajęcie firmy, która wykonałaby prace od a do z,
ale ponieważ syn akurat nie miał nic lepszego do roboty, to aby mu się kości
nie zastały, zadał mu co nieco „na rozruch”. Jako chirurg znał się na rzeczy i
wiedział, co robi. Wyjeżdżając więc któregoś dnia do pracy, nakazał synowi:
– Weź młot i przebij mi otwory w
ścianach do pokoi, żebym mógł przejść z rurami.
Po czym popędził do swoich obowiązków,
bo właśnie tego dnia rano zaczęła się nowa seria poparzeń wrzątkiem. Syn
doktora, Niepytko Boleść, znany z nieposkromionej fantazji, miał na swym koncie
na przykład taki efektowny występ, jak wjazd wierzchem do restauracji „Pod
Natchnionym Kalongiem” i zakręcenie piruetu (oczywiście na koniu) na parkiecie w
czasie dancingu. Okrzyk „Kijaj”, z jakim to uczynił, przylgnął do niego i od
tamtej pory niemal oficjalnie zastępował mu imię. Gdy zapytało się kogokolwiek
z mieszkańców Bździochów o Niepytka Boleścia, nieodmiennie można było ujrzeć
wzruszenie ramion i odpowiedź: „A któż to taki ten Niepytek?”. Natamiast Kijaja
znał każdy. Jeśli nie osobiście, to przynajmniej wiedział, o kogo chodzi. Poza paroma
innymi ekscesami Kijaj był całkiem poukładanym młodzieńcem i dobrym synem.
Dlatego postanowił rzetelnie wywiązać się z nałożonego obowiązku i w rzeczy
samej solidnie przyłożył się do pracy. Nawet grzejniki pownosił do pokoi, jako
przejaw swojej naprawdę dobrej woli.
Ojciec wróciwszy do domu, nie mógł
się nadziwić dosłowności zrozumienia swego polecenia. Bo rzeczywiście dziury w
ścianach były takiej wielkości, że z powodzeniem mógł przez nie przejść z
rurami. I to cały.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz