sobota, 15 sierpnia 2015

72. Wszechświat bacy Gdybały

          Na pamiętnym odczycie o pozycji Polski Ludowej we wszechświecie, która odbyła się onegdaj w restauracji Pod Rogaczem”, robiącej w razie potrzeby za wiejską świetlicę, pamiętnym, bo na nim to właśnie Dydulka Postronek zawzięcie broniła swej wiedzy na temat wszechświata, w gronie drzemiących był niejaki Stasek Gdybała, góral, baca. Skąd się wziął góral na kresach Kresów, pewnie nikt w całej Bździochowej Dolinie już nie pamiętał. Ale wziął się, tam mieszkał i był przez bździochowską społeczność lubiany, a zwłaszcza szanowany. Ze względu na mądrość, której – jak wiadomo – górale nie są pozbawieni. Gdybała, jako się rzekło, miał korzenie góralskie i jak każdy góral miał też przezwisko. A przezywano go Pućtem. Przezwisko zapewne wzięło się od jego ulubionego powiedzonka „Puć tu”, co w tłumaczeniu z niegdysiejszej góralszczyzny na współczesny język bździochowski znaczy tyle co „Chodź tutaj”.
          Baca Pućtu odznaczał się nie tylko mądrością, ale i szczególną filozofią – nazwijmy ją filozofią góralską. Oraz słynną góralską porywczością, którą odziedziczył po przodkach. O jego którymś tam pra- pra- opowiadano, że gdy jednego dnia wyszedł z szałasu i z radością powitał wschodzące słońce, echo z przyzwyczajenia powtarzało: mać… mać … mać…
          A zatem Pućtu wzorem większości obecnych na sali wyspał się na prelekcji, a poszedł tam tylko po to, aby się dowiedzieć, jak dalece współczesna wiedza odbiega od życiowych mądrości. Pod tym względem się nie zawiódł. Była daleko.
          Zdarzyło się, że pewnego dnia odwiedził go niedorostek Bidek, synek od Chlipałów, chłopiec ciekawy świata i wiedzy. Taka, mniej więcej, wywiązała się miedzy nimi rozmowa:
          – Baco, powiedzze mi, jako to właściwie z tom nasom Zimiom jest. Panpsor gadali, ze ona se tak lata wszendzie, a Dydulka sie spierała, ze ona ci na takich wielorybach siedzi. A mnie tu nic nie pasuje, bo ani ona sksydeł ni ma, co by se mogła polatać, ani płetwów ni ma, co by se mogła popływać, kiej wieloryb się zanuzy. To jako to właściwie z niom jest?
          Pućtu zdjął kapelusz zdobny w muszelki, podrapał się po głowie i rzekł:
          – Chłopok, ani ten tam Panpsor ni mo racji, ani Dydulka tym bardziej. Bo ta nasa Zimia, to ona sie wspiera na takiej podmurówce. Jak chces mieć solidnom chałupe, to musi być podmurówka. To chyba wies. I tak to jest. Zimia tez musi mieć podmurówkę, bo inacej sie obali.
          – Aha – powiedział Bidek, podziękował i poszedł. Lecz wnet wrócił z zapytaniem:
          – Baco, a ta podmurówka, to na cym ona stoi, bo jak sie chałupe buduje, to podmurówka stoi na ziemi.
          Gdybała ponownie zdjął kapelusz zdobiony muszelkami, ponownie się podrapał w głowę i odrzekł:
          – Widzis chłopok, ta podmurówka stoi na takiej drugiej, więksej podmurówce.
          – Aha – znowu powiedział Bidek, podziękował i poszedł. Lecz wrócił jeszcze szybciej niż poprzednio.
          – Baco, baco – zawołał od progu. – A ta druga, więksa podmurówka to na cym ona stoi?!
          – To ci od razu powiem, ze ta druga, więksa podmurówka, to ona stoi na innej, jesce więksej podmurówce.
          – Aha – odrzekł Bidek. Teraz to on się drapał po głowie i zapytał niepewnie: – Ale baco, a ta inna, jesce więksa podmurówka, to na cym ona stoi?
          I tu się baca zeźlił. Tym razem już kapelusza nie zdejmował ani się po głowie nie drapał, tylko spojrzał na młokosa groźnym wzrokiem i odparował:
          – Cóś mi sie widzi, chłopok, ześ ty tu nie po nauki psysedł, jeno w mordę dostać.

          cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz