sobota, 10 października 2015

80. Mleczne drogi Pameli

         Pamela Szałaputko, z domu Wkołolataj, była kobietą na wskroś roztargnioną. I z tego była w Bździochach znana. Pod względem roztrzepania mogła się równać jedynie z Wteddym Niepospieszajem. Uczciwie jednak trzeba przyznać, że nie była tak flegmatyczna jak on, choć brak opieszałości wcale jej w życiu nie był pomocny. Pamela roztargnienie miała we krwi, a po raz pierwszy objawiło się ono w czasie, gdy jako mniej więcej roczny bobas zaczęła stawiać pierwsze samodzielne kroki. Inna sprawa, że kobieta, której Pamela wsiadła do wózka na placu zabaw, musiała być nie mniej roztargniona, bo pomyłkę dostrzegła dopiero w domu. W wieku późniejszym nagminne było u Pameli mylenie tramwajów autobusów, a nawet pociągów. Wybierając się pewnego razu w podróż, biegała (robiąc niemałe zamieszanie) po peronach i trzykrotnie wsiadała i wyskakiwała później z ruszających pociągów, zanim wreszcie trafiła do właściwego. Nic zatem dziwnego, że wchodząc w wiek dojrzały, miała już roztargnienie tak opanowane, iż dominowało ono nad jej poczynaniami całkowicie. Jakimś niewiarygodnym wręcz cudem uniknęła pomyłki podczas zamążpójścia, gdy w ceremonii ślubnej brało udział jednocześnie kilka par, i udało jej się wyjść za człowieka, którego faktycznie sobie wybrała. Ale już z nazwiskiem po mężu trafiła dość niefortunnie. W pewnym sensie nawet sankcjonowało ono jej roztrzepany charakter. Teraz, nazywając się Szałaputko, mogła spokojnie rozgrzeszać się ze swoich ekscesów. Można tylko dodać, że mąż znosił je dzielnie.
         Zdarzyło się w czasie, gdy roznoszeniem mleka pod drzwi mieszkań zajmowali się Oho i Woho, że Pamela w swoim stylu i z naturalną u niej skłonnością do pomyłek, puste butelki na mleko zamiast pod drzwi wejściowe wystawiła na balkon. Specjalnie się też nie zdziwiła, gdy znalazła tam pełne butelki. Ot, sprytne chłopaki, pomyślała, gdy dotarło do niej, że jednak drzwi balkonowe to nie drzwi wejściowe. Zupełnie nie zwróciła uwagi na fakt, że mieszkała na trzecim piętrze. Innym razem wystawiła butelki do łazienki. Jej podziw dla sprytu roznosicieli mleka nie miał granic, gdy i tam znalazła pełne butelki. W takiej sytuacji już zupełnie bez oporów mogła się nie przejmować swoim wszechobecnym roztargnieniem. I się nie przejmowała.
         Niejako w post scriptum można zdradzić, że butelki z mlekiem zarówno na balkonie, jak i w łazience podmienił mąż Pameli. Miał ci on z tego wielką frajdę, a zwłaszcza z jej przekonania o tym, że jakiegokolwiek błędu by nie popełniła, los zawsze jej dopomoże. A informowała go o tym z reguły późnym wieczorem, figlarnie szepcząc mu do uszka.

         cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz