Pamela Szałaputko, z domu
Wkołolataj, była kobietą na wskroś roztargnioną. I z tego była w Bździochach
znana. Pod względem roztrzepania mogła się równać jedynie z Wteddym
Niepospieszajem. Uczciwie jednak trzeba przyznać, że nie była tak flegmatyczna
jak on, choć brak opieszałości wcale jej w życiu nie był pomocny. Pamela
roztargnienie miała we krwi, a po raz pierwszy objawiło się ono w czasie, gdy
jako mniej więcej roczny bobas zaczęła stawiać pierwsze samodzielne kroki. Inna
sprawa, że kobieta, której Pamela wsiadła do wózka na placu zabaw, musiała być
nie mniej roztargniona, bo pomyłkę dostrzegła dopiero w domu. W wieku
późniejszym nagminne było u Pameli mylenie tramwajów autobusów, a nawet
pociągów. Wybierając się pewnego razu w podróż, biegała (robiąc niemałe
zamieszanie) po peronach i trzykrotnie wsiadała i wyskakiwała później z
ruszających pociągów, zanim wreszcie trafiła do właściwego. Nic zatem dziwnego,
że wchodząc w wiek dojrzały, miała już roztargnienie tak opanowane, iż
dominowało ono nad jej poczynaniami całkowicie. Jakimś niewiarygodnym wręcz
cudem uniknęła pomyłki podczas zamążpójścia, gdy w ceremonii ślubnej
brało udział jednocześnie kilka par, i udało jej się wyjść za człowieka,
którego faktycznie sobie wybrała. Ale już z nazwiskiem po mężu trafiła dość
niefortunnie. W pewnym sensie nawet sankcjonowało ono jej roztrzepany
charakter. Teraz, nazywając się Szałaputko, mogła spokojnie rozgrzeszać się ze
swoich ekscesów. Można tylko dodać, że mąż znosił je dzielnie.
Zdarzyło się w czasie,
gdy roznoszeniem mleka pod drzwi mieszkań zajmowali się Oho i Woho, że Pamela w
swoim stylu i z naturalną u niej skłonnością do pomyłek, puste butelki na mleko
zamiast pod drzwi wejściowe wystawiła na balkon. Specjalnie się też nie
zdziwiła, gdy znalazła tam pełne butelki. Ot, sprytne chłopaki, pomyślała, gdy
dotarło do niej, że jednak drzwi balkonowe to nie drzwi wejściowe. Zupełnie nie
zwróciła uwagi na fakt, że mieszkała na trzecim piętrze. Innym razem wystawiła
butelki do łazienki. Jej podziw dla sprytu roznosicieli mleka nie miał granic,
gdy i tam znalazła pełne butelki. W takiej sytuacji już zupełnie bez oporów
mogła się nie przejmować swoim wszechobecnym roztargnieniem. I się nie przejmowała.
Niejako w post
scriptum można zdradzić, że butelki z mlekiem zarówno na balkonie, jak i w
łazience podmienił mąż Pameli. Miał ci on z tego wielką frajdę, a zwłaszcza z
jej przekonania o tym, że jakiegokolwiek błędu by nie popełniła, los zawsze jej
dopomoże. A informowała go o tym z reguły późnym wieczorem, figlarnie szepcząc
mu do uszka.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz