sobota, 23 lipca 2016

121. Wstrząs popitny

          „Zimna woda zdrowia doda ten slogan reklamowy dźwięczał w uszach Zeńcia Kroplicha już od jakiegoś czasu. Wlazł mu do głowy i nie chciał wyleźć. Zeńcio nie przejmował się tym zbytnio. Przechadzając się głównymi deptakami Bździochów, nucił go sobie z podkładem muzycznym różnych znanych mu melodii od sielskich melodyjek typu Szła dzieweczka do laseczka po hard rockowe utwory Metaliki. Bawił się tym dobrze. Niekiedy próbował nawet swoich kompozycji, tworzonych wprawdzie ad hoc, ale wnoszących świeży powiew do mocno już skostniałych niektórych nurtów muzycznych. Pewnie wytrawni melomani i sami muzycy byliby odmiennego zdania, ale nie czepiajmy się szczegółów.
          Nie wiadomo, jak rozwinęłaby się i potoczyła kariera muzyczna Zeńcia, gdyby nie informacja przeczytana w gazecie o kobiecie, która opiła się wodą i zmarła. Lekarze orzekli, że powodem zgonu był wstrząs popitny. Na takie dictum Zeńcio przestraszył się nie na żarty. Ewentualna kariera muzyczna wywietrzała mu z głowy natychmiast.
          Jak to jest? rozumował. Woda, niby dodaje zdrowia, a odbiera życie? Coś tu się najzwyczajniej nie zgadza. Skonstatowawszy tę prawdę, Zeńcio zaczął bacznie śledzić wiadomości we wszelkich mediach, wyszukując informacji na temat wody. Jak na ironię znajdował zarówno wiele reklam zachęcających do picia najróżnorodniejszych wód mineralnych, stołowych, smakowych, jak i statystyk mówiących o nagłych zgonach spowodowanych nadmiernym przyswajaniem tychże.
          Zeńcio, który już od jakiegoś czasu nosił się z zamiarem przejścia na zdrowy tryb żywienia, miał coraz większy dylemat. Chciał być zdrowy, a jakże, lecz jak tu być zdrowym, gdy w pobliżu czyha kostucha, by upomnieć się o swoje, jeśli tylko sięgnie po życiodajną (według reklam) wodę. Zeńcio popadał w coraz większą rozterkę. Z jednej strony kusiło dostarczanie organizmowi tych wszystkich wymienianych w reklamach minerałów, anionów, kationów, nasyconych (jak to wspaniale brzmi!), nienasyconych (tu odczuwał pewien niedosyt), wapnia, magnezu, potasu i czego tam jeszcze, z drugiej coraz bardziej przerażały go co i raz podawane informacje o zejściu z tego świata ludzi, którzy pili zbyt wiele wody. Ile to jest: zbyt wiele? Zeńcio bał się, że nie rozpozna granicy. Co tu robić biadolił w duchu. Można oczywiście umrzeć zdrowym, tylko po co. Po kiego licha zamartwiać się, bo przecież zdrowy tryb życia wymagał licznych wyrzeczeń, skoro to tylko może przyspieszyć wizytę w zakładzie pogrzebowym. W roli mimowolnego klienta, niestety.
          Szarpany wątpliwościami Zeńcio natrafił kiedyś na reklamę piwa. Piwo jest zdrowe i smaczne, jak zapewniały reklamy, i jeśli go pamięć nie myli w żadnych mediach nie znalazł nigdy najmniejszej choćby wzmianki o tym, że ktoś pożegnał się z tym światem z powodu nadmiaru wypitego piwa. Zeńcio więcej już nie szukał. Doznał wstrząsu, wcale nie popitnego i podjął natychmiastową decyzję. Od tej pory stał się smakoszem piwa, które zresztą też ma wiele smaków i witamin. Tym sposobem zasilił szeregi ludzi zdrowych, a przy okazji dołączył do reprezentantów statystycznych mieszkańców Bździochowej Doliny, którzy nie wylewali za kołnierz.
          Czy można mu się dziwić?

          cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz