sobota, 1 października 2016

131. Akademickie sporty ekstremalne

          Studenci zamieszkujący w jednym pokoju z Wygibautasem Książkiewicziusem i Łyskiem Kudełko zasadniczo preferowali zdrowy tryb życia. Hołdowali wyniesionym z domu zasadom właściwego odżywiania się, zażywania ruchu itp. Inną rzeczą jest, że w ich wykonaniu wyglądało to dość szczególnie i nie pokrywało się z wyobrażeniami o tych sprawach ich rodzin. Ale gdyby ktoś się zapytał, czy przestrzegają wspomnianych wyżej zasad, z czystym sumieniem mogliby odpowiedzieć, że tak. Czy spożywali zupy? Oczywiście, tak. Zwłaszcza jedną i to w dużych ilościach. Mowa tu o tak zwanej zupie chmielowej, czyli piwie w czystej postaci. Czy zażywali ruchu? Oczywiście, tak. Ulubioną ich zabawą była Igra w tigra. Ale lubili też grać na przykład w lotki. Tyle że tak niewinna zabawa okazała się być sportem ekstremalnym.
          Zdarzyło się to pod nieobecność Książkiewicziusa. Koledzy poczuli chęć rozerwania się, a najlepiej do tego nadawała się gra w lotki. Bo to ani wychodzić nie trzeba, ani kłopotać się, gdzie postawić szklanki z piwem. Jedynym problemem, jaki się wyłonił, było zorganizowanie tarczy. Ale od czegóż student ma głowę. Wykorzystano do tego celu materac z łóżka Wygibautasa, który postawiono pod ścianą. Od spodu wciśnięto długi gwóźdź, tak że wystawał z drugiej strony materaca. Na gwoździu zaś powieszono własnoręcznie wykonaną tarczę. Zabawa była świetna, lecz skończyła się gwałtownie, wraz z gwałtownie wyczerpanym zapasem piwa. Materac wrócił na łóżko właściciela, czyli Wygibautasa, a koledzy udali się do baru na zupę. Nie trzeba dodawać, jaką.
          Wieczorem, gdy wszyscy już utonęli w objęciach Morfeusza, wrócił Książkiewiczius. Efektowną woltą wskoczył do łóżka i jeszcze efektowniejszą woltą zeń wyskoczył. Wydał przy tym dźwięk, który na pewno nie był kwileniem kolibra. Można by go raczej zakwalifikować do ryku zarzynanego bawołu. Nic dziwnego, każdy by tak postąpił, gdyby mu się w tyłek niespodziewanie wbił gwóźdź. Wszyscy koledzy tak jak spali, raptem przypomnieli sobie o bardzo ważnych sprawach, które koniecznie od ręki musieli załatwić. I już ich nie było.
          Rana z czasem się zagoiła. Zwłaszcza że terapia była wspomagana dużą ilością zupy chmielowej, szczodrze serwowanej i fundowanej przez kolegów.
          W taki oto sposób gra w lotki została zakwalifikowana do sportów ekstremalnych.

    cdn…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz