Zanim w jednej ławce z Trycjanem Paszkwilką zasiadł Zaskurniak, późniejszy prezes Przedsiębiorstwa Zgrubnego Dokręcania Śrub i właściciel pięciu mercedesów, ławę z nim dzielił Bachus Winnicjas, Grek z pochodzenia. Paszkwilko − podam gwoli przypomnienia − wraz z Piusem hrabią Bździochowskim i Grzechosławem Pyszczozorem, lektorem języków paraorientalnych na uniwersytecie bździochowskim stworzyli później słynny triumwirat, w którym z lubością oddawali się swemu wspólnemu hobby niewylewania za kołnierz. Jest niemal pewne, że gdyby Bachus Winnicjas nie powrócił na stałe do Grecji, dołączyłby do owego triumwiratu, który wtedy − siłą rzeczy − stałby się kwartetem, czy też duoduetem, co na jedno wychodzi. Przynajmniej z pozoru. Do przyłączenia do tego zacnego grona upoważniałyby go, poza wszystkim innym, jego personalia.
Ale póki co Paszkwilko z Winnicjasem siedzieli w jednej ławce, rozpierał ich szampański humor i zwariowane pomysły. Pomysły, co spod czachy wyprysły, jak zwykł był mawiać ojciec Bachusa, nie raz odwiedzający szkołę syna z tych właśnie powodów. Nie trzeba dodawać, że nie z własnej woli to czynił. Trudno też byłoby orzec, który z nich − Paszkwilko czy Winnicjas wiódł prym w wymyślaniu facecji. Ale miejsce w rankingu nie jest tutaj takie istotne, zwłaszcza, że koledzy wspólnoławkowcy fenomenalnie wręcz wypadali w duecie. Oczywiście słowa zachwytu były wypowiadane wyłącznie przez ich rówieśników; grono nauczycielskie tego entuzjazmu nie podzielało.
Nadszedł taki dzień, w którym Trycjan z Bachusem nudzili się wybitnie. Materiał zapodawany przez nauczyciela na lekcji był wybitnie nudny, wręcz nie do przyswojenia. I wtedy nudzącego się jak mops Trycjana dogoniła fenomenalna myśl. Na jej zew wyjął z teczki kanapkę i spokojnie zanurzył się w konsumpcji. Na takie dictum następnego dnia Bachus wyjął chusteczkę do nosa, wtedy jeszcze dość świeżą, strzepnął, rozłożył na ławce i na niej poukładał swoje wiktuały. I z nie mniej stoickim spokojem co Trycjan rozpoczął śniadaniowy szoł. Trycjan ledwie spojrzał na Bachusa, natychmiast dogoniła go następna myśl, po której następnego dnia wyjął z kieszeni dwie chusteczki, wtedy jeszcze dość… itd. Na jednej położył kanapkę, a drugą wsunął sobie za kołnierzyk koszuli pod brodą, jak to czyni arystokracja lub goście najwykwintniejszych lokali. Bachus oczywiście nie zamierzał pozostać w tyle z pomysłami i następnego dnia prócz dwóch chusteczek, wtedy jeszcze… itd, z których na jednej rozłożył kanapkę, druga wsunął sobie za kołnierzyk pod brodą, to jeszcze postawił sobie na ławce szklankę z herbatą. Czegoś takiego Trycjan nie mógł odpuścić, więc następnego dnia, prócz tego wszystkiego co dotychczas, przyniósł termos z herbatą i co chwilę sobie dolewał do szklanki. Co więcej, z pełną kurtuazją częstował herbatą Bachusa.
I tak trwały zmagania między nimi ku uciesze całej klasy, która przyglądała się tej eskalacji kultury konsumpcyjnej z zaciekawieniem, i ku całkowitej niewiedzy w tej materii nauczycielstwa. Z czasem pojawiły się jeszcze sztućce i talerze oraz inne akcesoria z zakresu kulinariów. Zapewne ten festiwal gastronomicznych pomysłów trwałby dalej, lecz ukrócił go ostatni dzwonek szkolny przed wakacjami. Po wakacjach zaś koledzy już nie powrócili do tej jakże szlachetnej rywalizacji, gdyż zostali rozsadzeni, a z Trycjanem Paszkwilką zasiadł na jeden rok niejaki Zaskurniak.
Obecnej młodzieży, gdyby zechciała pójść w ślady naszych bohaterów, podpowiem, że dziś możliwości są szersze i można by jeszcze przez telefon komórkowy zamówić pizzę, przywożoną przez kuriera, z sosem czosnkowym i butelką coli.
cdn…
Ale póki co Paszkwilko z Winnicjasem siedzieli w jednej ławce, rozpierał ich szampański humor i zwariowane pomysły. Pomysły, co spod czachy wyprysły, jak zwykł był mawiać ojciec Bachusa, nie raz odwiedzający szkołę syna z tych właśnie powodów. Nie trzeba dodawać, że nie z własnej woli to czynił. Trudno też byłoby orzec, który z nich − Paszkwilko czy Winnicjas wiódł prym w wymyślaniu facecji. Ale miejsce w rankingu nie jest tutaj takie istotne, zwłaszcza, że koledzy wspólnoławkowcy fenomenalnie wręcz wypadali w duecie. Oczywiście słowa zachwytu były wypowiadane wyłącznie przez ich rówieśników; grono nauczycielskie tego entuzjazmu nie podzielało.
Nadszedł taki dzień, w którym Trycjan z Bachusem nudzili się wybitnie. Materiał zapodawany przez nauczyciela na lekcji był wybitnie nudny, wręcz nie do przyswojenia. I wtedy nudzącego się jak mops Trycjana dogoniła fenomenalna myśl. Na jej zew wyjął z teczki kanapkę i spokojnie zanurzył się w konsumpcji. Na takie dictum następnego dnia Bachus wyjął chusteczkę do nosa, wtedy jeszcze dość świeżą, strzepnął, rozłożył na ławce i na niej poukładał swoje wiktuały. I z nie mniej stoickim spokojem co Trycjan rozpoczął śniadaniowy szoł. Trycjan ledwie spojrzał na Bachusa, natychmiast dogoniła go następna myśl, po której następnego dnia wyjął z kieszeni dwie chusteczki, wtedy jeszcze dość… itd. Na jednej położył kanapkę, a drugą wsunął sobie za kołnierzyk koszuli pod brodą, jak to czyni arystokracja lub goście najwykwintniejszych lokali. Bachus oczywiście nie zamierzał pozostać w tyle z pomysłami i następnego dnia prócz dwóch chusteczek, wtedy jeszcze… itd, z których na jednej rozłożył kanapkę, druga wsunął sobie za kołnierzyk pod brodą, to jeszcze postawił sobie na ławce szklankę z herbatą. Czegoś takiego Trycjan nie mógł odpuścić, więc następnego dnia, prócz tego wszystkiego co dotychczas, przyniósł termos z herbatą i co chwilę sobie dolewał do szklanki. Co więcej, z pełną kurtuazją częstował herbatą Bachusa.
I tak trwały zmagania między nimi ku uciesze całej klasy, która przyglądała się tej eskalacji kultury konsumpcyjnej z zaciekawieniem, i ku całkowitej niewiedzy w tej materii nauczycielstwa. Z czasem pojawiły się jeszcze sztućce i talerze oraz inne akcesoria z zakresu kulinariów. Zapewne ten festiwal gastronomicznych pomysłów trwałby dalej, lecz ukrócił go ostatni dzwonek szkolny przed wakacjami. Po wakacjach zaś koledzy już nie powrócili do tej jakże szlachetnej rywalizacji, gdyż zostali rozsadzeni, a z Trycjanem Paszkwilką zasiadł na jeden rok niejaki Zaskurniak.
Obecnej młodzieży, gdyby zechciała pójść w ślady naszych bohaterów, podpowiem, że dziś możliwości są szersze i można by jeszcze przez telefon komórkowy zamówić pizzę, przywożoną przez kuriera, z sosem czosnkowym i butelką coli.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz