Światomysł
Eureczko, przedzierzgnąwszy się z domorosłego usprawniacza,
racjonalizatora i wynajdywacza prostych konstrukcji w rasowego,
znanego i uznanego, sławnego w świecie wynalazcę, miał pełną
głowę pomysłów i pełne ręce roboty. Zrealizowanych jego
projektów było w Bździochach i w całej Bździochowej Dolinie
tyle, że skatalogowanie ich musiałoby zająć temu, kto by się
odważył podjąć tego żmudnego zadania, pewnie całe życie. A
najpewniej – nie tylko jedno. Pierwotna zaściankowość twórcy
rozpoczynającego swą – nie bójmy się użyć tego określenia,
bo w jego wypadku żadne określenie nie wyda się zbyt skromne –
karierę przeistoczyła się w rozmach na skalę, która niekiedy
przerażała. Od niewielkich dokonań lokalnych przeszedł do
rozwiązań globalnych, ogólnoziemskich, a nawet kosmicznych.
Kwestią czasu, a zapewne wszyscy bździochowianie byli o tym święcie
przekonani, było jego wyjście z pomysłami w przestrzeń
międzygalaktyczną.
Sam Światomysł rozpamiętując niekiedy efekty swoich dokonań, pobłażliwie uśmiechał się w duchu na myśl o swoich pierwszych, jakże siermiężnych rozwiązaniach. Pamiętał na przykład, jak na podstawie obserwacji wykalkulował konieczność skorygowania promienia zagięcia sierpa. Niby drobiazg, a umożliwiło to gospodarzom nie tylko na skrócenie czasu żniw o połowę, lecz także jakimś cudem zwiększyło plony i pozwoliło uzyskiwać dwu, a nawet trzykrotnie wyższe zbiory ziarna z jednej morgi. Tak, tak, od tego się zaczęło i dlatego to pierwsze osiągniecie Eureczko traktował ze szczególnym sentymentem. Ale czas gonił, uciekał i naglił. W przedświątecznym nastroju upatentowany (wiele jego rozwiązań uzyskało patenty w wielu krajach) wynalazca dumał nad czymś specjalnym, czymś, co powiąże światowość jego pomysłów z tradycją, czymś, co rozwikła odwieczne dylematy związane z nawałem świątecznych przygotowań, czymś, co najzwyczajniej uprości i ułatwi życie wszystkim. Oczywiście na efekty jego przemyśleń nie trzeba było długo czekać. W wigilię Bożego Narodzenia Światomysł Eureczko zaprezentował Bździochom swój najnowszy wynalazek. No, może słowo „wynalazek” nie do końca jest adekwatne do efektu, zwłaszcza że przy zwykłych, ponadczasowych kosmicznych stosowanych przez niego rozwiązaniach, obecne, oparte głównie na prostocie i tradycji, na czym mu zależało, wydaje się skromne, wręcz nieśmiałe. Jednak, gdy się dobrze zastanowić, nietrudno będzie dojść do wniosku, że z łatwością da się je rozpropagować na całym świecie, bo niechybnie znajdzie tam wielu zwolenników.
Jako się rzekło, w wigilię świąt Eureczko objawił bździochowianom efekt swej najnowszej pracy – Świętownik Uniwersalny. Mimo przedświątecznego zaganiania przed domem wynalazcy zebrały się tłumy. Dzieło stało zakryte przed wzrokiem nadmiernie ciekawskich plastikową folią; twórca zaś stał przed dziełem, lecz również w ukryciu, i czekał na odpowiedni moment, aby je i siebie zaprezentować. Moment ten wreszcie nastał. Wśród wrzawy i oklasków powitano realizację pomysłu, który miał ułatwić życie udręczonym świątecznymi przygotowaniami mieszkańcom Bździochowej Doliny. Jak zwykle doceniono zmysł praktyczny Światłomysła, bowiem już na pierwszy rzut oka było widać, że pomysł jest trafiony i na pewno skróci co najmniej o połowę przygotowania do świąt. Nie tylko bożonarodzeniowych, właśnie się zaczynających, ale także i wielkanocnych. Chwalono, doceniano i podziwiano, jakże przewidujący w swym zamyśle był autor owego ponadczasowego dzieła.
Gdy osłaniająca dzieło folia osunęła się na ziemię, ze wszystkich gardeł wydobył się jęk podziwu, bowiem oczom zebranych, ukazała się przybrana świątecznie choinka. Przybranie jej – właśnie to, co wywołało owe dźwięki zachwytu – zapierało dech w piersiach. Być może niejeden czytający te słowa uzna to za najzwyklejszy oksymoron, jednak faktem jest, że paradoks ten miał miejsce. Ludzie z zapartym tchem wzdychali z zachwytem. Lecz czyż można było inaczej zareagować na taki widok? Oto przed zebranymi w to mroźne popołudnie bździochowianami stało świąteczne drzewko przybrane efektownie podświetlonymi od wewnątrz bombkami w formie wielkanocnych pisanek. Obok stał Światomysł Eureczko przebrany za zająca w stroju Świętego Mikołaja.
Sam Światomysł rozpamiętując niekiedy efekty swoich dokonań, pobłażliwie uśmiechał się w duchu na myśl o swoich pierwszych, jakże siermiężnych rozwiązaniach. Pamiętał na przykład, jak na podstawie obserwacji wykalkulował konieczność skorygowania promienia zagięcia sierpa. Niby drobiazg, a umożliwiło to gospodarzom nie tylko na skrócenie czasu żniw o połowę, lecz także jakimś cudem zwiększyło plony i pozwoliło uzyskiwać dwu, a nawet trzykrotnie wyższe zbiory ziarna z jednej morgi. Tak, tak, od tego się zaczęło i dlatego to pierwsze osiągniecie Eureczko traktował ze szczególnym sentymentem. Ale czas gonił, uciekał i naglił. W przedświątecznym nastroju upatentowany (wiele jego rozwiązań uzyskało patenty w wielu krajach) wynalazca dumał nad czymś specjalnym, czymś, co powiąże światowość jego pomysłów z tradycją, czymś, co rozwikła odwieczne dylematy związane z nawałem świątecznych przygotowań, czymś, co najzwyczajniej uprości i ułatwi życie wszystkim. Oczywiście na efekty jego przemyśleń nie trzeba było długo czekać. W wigilię Bożego Narodzenia Światomysł Eureczko zaprezentował Bździochom swój najnowszy wynalazek. No, może słowo „wynalazek” nie do końca jest adekwatne do efektu, zwłaszcza że przy zwykłych, ponadczasowych kosmicznych stosowanych przez niego rozwiązaniach, obecne, oparte głównie na prostocie i tradycji, na czym mu zależało, wydaje się skromne, wręcz nieśmiałe. Jednak, gdy się dobrze zastanowić, nietrudno będzie dojść do wniosku, że z łatwością da się je rozpropagować na całym świecie, bo niechybnie znajdzie tam wielu zwolenników.
Jako się rzekło, w wigilię świąt Eureczko objawił bździochowianom efekt swej najnowszej pracy – Świętownik Uniwersalny. Mimo przedświątecznego zaganiania przed domem wynalazcy zebrały się tłumy. Dzieło stało zakryte przed wzrokiem nadmiernie ciekawskich plastikową folią; twórca zaś stał przed dziełem, lecz również w ukryciu, i czekał na odpowiedni moment, aby je i siebie zaprezentować. Moment ten wreszcie nastał. Wśród wrzawy i oklasków powitano realizację pomysłu, który miał ułatwić życie udręczonym świątecznymi przygotowaniami mieszkańcom Bździochowej Doliny. Jak zwykle doceniono zmysł praktyczny Światłomysła, bowiem już na pierwszy rzut oka było widać, że pomysł jest trafiony i na pewno skróci co najmniej o połowę przygotowania do świąt. Nie tylko bożonarodzeniowych, właśnie się zaczynających, ale także i wielkanocnych. Chwalono, doceniano i podziwiano, jakże przewidujący w swym zamyśle był autor owego ponadczasowego dzieła.
Gdy osłaniająca dzieło folia osunęła się na ziemię, ze wszystkich gardeł wydobył się jęk podziwu, bowiem oczom zebranych, ukazała się przybrana świątecznie choinka. Przybranie jej – właśnie to, co wywołało owe dźwięki zachwytu – zapierało dech w piersiach. Być może niejeden czytający te słowa uzna to za najzwyklejszy oksymoron, jednak faktem jest, że paradoks ten miał miejsce. Ludzie z zapartym tchem wzdychali z zachwytem. Lecz czyż można było inaczej zareagować na taki widok? Oto przed zebranymi w to mroźne popołudnie bździochowianami stało świąteczne drzewko przybrane efektownie podświetlonymi od wewnątrz bombkami w formie wielkanocnych pisanek. Obok stał Światomysł Eureczko przebrany za zająca w stroju Świętego Mikołaja.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz